Rozdział 49 "Intuicja i czarne scenariusze."

506 74 490
                                    

Victoria's pov

- Victoria, chodź się napić! - zawołała z drugiego końca kuchni moja przyjaciółka, która już nie byłaby w stanie wypowiedzieć słowa "rewolwer".

Emma już od dwóch godzin wspaniale się bawiła, prawdopodobnie, jako jedyna z naszej trójki. Widziałam też Luke'a, który mignął mi w pewnej chwili przed oczami. Śmiał się, trzymając drinka w ręce i rozmawiał z Sophie, dziewczyną, z którą chodzę na hiszpański. Natomiast ja i Kylie nie bawiłyśmy się w ogóle. Nie miałam po prostu ochoty, przez całą tę kłótnię z Aaronem. Czekałam, aż przyjdzie, w końcu był zaproszony. Jednak po dwóch godzinach zorientowałam się, że nie było również ani Zacka i Mike'a, ani Cole'a i Williama. Zaczęłam się niepokoić, co musiało zainteresować Emmę, która właśnie podążała do mnie, zapewne, z  cholernie mocnym drinkiem.

- Masz. - wcisnęła mi do ręki kubeczek z alkoholem.

Przyznam, że od samego początku wypiłam może kilka łyków piwa, którego nawet nie poczułam. Jak mówiłam, martwiłam się.

- Dzięki, ale nie. - odłożyłam kubeczek na wysepkę, na której znajdowały się opakowania po pizzy.

- Co jest grane, dziewczyno? - Emma stanęła naprzeciwko mnie, co wyglądało naprawdę komicznie - Zaprosiłaś pół szkoły na własną domówkę, a wcale się nie wyluzowałaś. To był twój pomysł, więc pij, a ja pójdę znaleźć Kylie.

Po tych słowach wyminęła mnie i po chwili zniknęła z mojego pola widzenia. Chciałam się bawić, naprawdę, ale przeczuwałam najgorsze i wolałam utrzymać trzeźwy umysł.

Spoglądając na duży zegar wiszący na ścianie, który wskazywał piętnaście minut po północy, wyjęłam z kieszeni spodni telefon i ponownie zadzwoniłam do Aarona. I niestety tak, jak pięć poprzednich razów, włączyła się poczta głosowa.

- Aaron, to znowu ja. Obiecałeś przyjść, a wciąż cię nie ma. Odezwij się jak najszybciej, martwię się. - nagrałam się, a potem znów schowałam urządzenie.

- Vicky? - usłyszałam zza pleców głos Zacka. W duchu odetchnęłam, choć miałam ochotę zabić go za to, jak mnie nazwał. Dobrze wiedział, że nienawidzę tego zdrobnienia, ale on po prostu uwielbiał mnie denerwować. Cały Zack Samers.

Odwróciłam się na pięcie, jednak przeżyłam zawód, ponieważ miałam nadzieję, że razem z nim pojawił się Carter. Niestety myliłam się i tym razem.

- Gdzie Aaron? - spytałam przejęta.

- No wiesz? - chłopak uniósł brew - A gdzie "witaj mój ulubiony kolego"? - rozłożył ręce, przez co zachichotałam - Jak to "gdzie Aaron"? Nie ma go z tobą?

Ścisk w gardle.

Niezrozumienie na twarzy Zacka dodatkowo przysporzyło mi stresu. Zrobiło mi się gorąco, a brzuch zabolał mnie w ten niepokojący sposób.

- Gdyby był, to bym nie pytała! - złapałam się za głowę, a następnie wyjęłam telefon I odblokowałem ekran - Gdzie on, do cholery, jest?!

- Przysięgam, mówił mi, że jedzie do ciebie na imprezę. - szatyn uniósł ręce w geście kapitulacji - Zadzwonię do chłopaków, może coś wiedzą.

- Dobra, ja dzwonię do Landona.

W tym momencie Zack zmarszczył brwi. Spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, więc spytałam, słuchając sygnałów połączenia:

The Reason : Lose Your Mind.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz