💀 Pierwsza pomoc w nagłych wypadkach

1.7K 165 12
                                    

Zielonooka puszcza mnie pierwszą, zamykając za sobą drzwi na klucz. Korzystając z okazji przyglądam się pomieszczeniu, które jest całkiem w stylu Lauren. Czarno-szare meble idealnie komponują się z ciemnymi ścianami. Na półkach poustawianych jest mnóstwo książek, ale nie dostrzegam ani jednego zdjęcia, które wskazywałoby na to, że ktoś tu mieszka.

- Pokaż tę ranę - mamrocze szatynka, wyrywając mnie z chwilowego transu. Ściągam spodnie, które i tak nadają się tylko do wyrzucenia, siadając na ogromnym dwuosobowym łóżku.

Lauren klęka blisko moich nóg, a w jej dłoni znajduje się już wacik nasączony wodą utlenioną. Przykłada go do rozcięcia, na co syczę, cofając się do tyłu.

- Siedź spokojnie, Karla - ostrzega, ale zauważam iskierki rozbawienia w jej oczach. Gdy ponownie zaczyna oczyszczać ranę, tylko się krzywię, nie poruszając się nawet na milimetr.

- Mów mi Camila, to moje drugie imię - wypalam. Zielonooka podnosi na mnie swój wzrok, przez co płonę rumieńcem. - Wolę jak bliscy się tak do mnie zwracają, bo nienawidzę pierwszego imienia - tłumaczę, a szatynka marszczy brwi.

- Cieszę się, że mam ten przywilej bycia dla ciebie bliską osobą - mruczy z łobuzerskim uśmiechem, na co moje policzki pokrywają się jeszcze większym rumieńcem.

- Pomagasz mi, więc zasługujesz na to - mówię cicho. Nie chcę wyjść na idiotkę i pokazać Lauren w jakiś sposób, że spodobała mi się od pierwszego wejrzenia. 

- To tym bardziej się cieszę - śmieje się, a następnie skupia całą swoją uwagę na moim kolanie. Gdy trochę oczyściła ranę, nie wygląda ona tak masakrycznie jak na samym początku. - Taka czerwoniutka... Twoja krew zapewne jest słodsza niż jakikolwiek cukierek - mruczy ni stąd ni zowąd. Wprawia mnie tym w jeszcze większe zakłopotanie, chociaż nie powinno mnie to podniecać. 

Nie wiem skąd nagle obraz Lauren pijącą moją krew pojawia się w mojej głowie. Mam wrażenie, że przez ten zamek pojebało mnie do reszty. Jednak wolę być tutaj niż w domu z moimi cholernie nudnymi i zarozumiałymi rodzicami. I na dodatek mój ślub jest w trakcie przygotowań.

- Odpłynęłaś, kociaku - słyszę śmiech szatynki, a później delikatny ucisk na kolanie. - Fantazjowanie o mnie zostaw na potem, myszko - puszcza mi oczko. - Za niedługo wszyscy pójdą w stan spoczynku - uśmiecha się łobuzersko i staje na równe nogi, chowając niepotrzebne rzeczy do apteczki. - Chociaż uważam, że te majteczki są wspaniałe, to jednak muszę pożyczyć ci spodnie. Tylko ja mogę cię oglądać w takim stanie, myszko.

Opowieść halloweenowa || Camren FF || ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz