Jungkook długo po opuszczeniu gabinetu przez Taehyunga i małą Gahyeon po prostu siedział przy biurko, wpatrując się tempo w zamknięte drzwi. O ile wcześniej nie mógł sobie pozwolić na wybuch, trzymając wszystko w środku, tak teraz, nawet jeśli bardzo by próbował, nie był w stanie zrobić nic. Żadnego krzyku, szału, płaczu. Pustka ogarnęła go całego, co było aż dziwne w porównaniu do setek myśli, kłębiących się w jego głowie.
Nie mógł powstrzymywać się od snucia kolejnych wniosków i możliwych biegów wydarzeń i mimo że nie znał prawdy, już przypuszczał najgorsze.
Zakochał się w kimś innym, więc tak po prostu zostawił go i wyjechał z nową kobietą na drugi koniec kraju z nadzieją, że nigdy się nie spotkają i teraz wiodą spokojne życie? Wszystko by się zgadzało, gdyby nie wcześniejsze słowa szatynki. Zostawiła go samego z dzieckiem i odeszła?
A może po prostu Taehyung zapędził się z jakąś kobietą na imprezie, ta zaszła w ciążę i obciążyła go wszystkim, po tym zostawiając razem z dzieckiem?
Było tak wiele możliwości, ale żadna nie brzmiała ani trochę dobrze. Nie ważne, co okazałoby się prawdą, serce Jeona dalej pozostawało złamane. Schował twarz w dłoniach, opierając się łokciami o blat i westchnął ciężko, mając dość przytłaczających go myśli. Tego było za dużo. Dlaczego pojawił się tak nagle? Przez ostatnie lata nie słyszał nawet jednego słowa o blondynie, a teraz jakby znikąd wyrósł przed jego nogami, to ma być przypadek? Jungkook nigdy nie wierzył w przypadki. Los coś mu podpowiadał, wskazywał pewną ścieżkę, którą powinien podążać, ale czy słuszną? Kolejna wskazówka ukazała się przed jego oczami, kiedy tylko je otworzył. Na krześle przed biurkiem leżał telefon, który zapewne wypadł z kieszeni wcześniejszego pacjenta. Kim mógł on być, skoro tego dnia odwiedził go pewien ojciec z dzieckiem?
Niespiesznie wstał z miękkiego fotela i wziął urządzenie w dłoń, odblokowując ekran, aby upewnić się co do swoich przypuszczeń. Wszystko stało się jasne, kiedy na ekranie blokady pokazało się zdjęcie Taehyunga z Gahyeon na kolanach, uśmiechających się tak słodko. Wyglądali razem pięknie, jak prawdziwa rodzina, czego Jungkook zaczął strasznie zazdrościć blondynowi. Nawet jeśli miał tylko córeczkę, nie był samotny. Miał do kogo wracać i do kogo się odezwać, mimo że była to tylko kilkulatka.
Zablokował ekran i odłożył telefon na swoje biurko. Taehyung powinien zorientować się o jego braku i po niego wrócić, ale czy Jeon byłby sobą, gdyby nie skorzystał z takiej okazji?
Czekał pięć lat i nie miał zamiaru czekać więcej.
Chwycił w dłonie kartę, która leżała na jego biurku i wyciągnął z niej plik dokumentów, szukając wzrokiem adresu zameldowania małej Gahyeon.
Jednak pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, była data jej urodzenia. Dwunasty sierpnia, niecałe pięć miesięcy po tym, jak się rozstali. Szatyn aż poczuł dziwne dreszcze przechodzące przez jego ciało.
Teraz miał kolejny powód do odwiedzenia domu Kimów.
• • •
Kilkukrotnie spoglądał na niewielki skrawek papieru, upewniając się, czy stoi pod właściwymi drzwiami. Serce biło mu tak szybko, że miał wrażenie, że zaraz wyskoczy mu z piersi, wsiądzie na motor i odjedzie do domu, zakopując się pod pierzyną i nie wychodząc z niej do końca tygodnia. A przynajmniej próbował powstrzymać przed tym siebie samego.
Branie głębokich oddechów i liczenie do dziesięciu wcale nie działało, nawet kiedy doszedł już do czterdziestu dwóch. Raz kozie śmierć, pomyślał i zanim zdał sobie z tego sprawę, nacisnął dzwonek. Już chciał uciekać, zostawiając jedynie telefon na wycieraczce, ale drzwi się otworzyły i nie miał wyjścia. Spojrzał przez małą szparę, jednak nikogo nie zauważył. Dopiero, kiedy zniżył swój wzrok, dostrzegł małą Gahyeon, wyglądającą zza drzwi.
CZYTASZ
carousel ❧ jjk · kth
Fanfiction❛that one person for whom you can do things you couldn't before❜ gatunek: smut, fluff, light angst, mpreg paring główny: taekook, top!jk paring poboczny: yoonmin [zakończone]