Przyzwyczajenie się do nowej sytuacji, w której się znalazł, kosztowała Jeongguka zdecydowanie zbyt dużo nieprzespanych godzin. Nie mógł przestać myśleć o wszystkim, czego dowiedział się w ciągu ostatnich kilku dni, a z każdym kolejnym wcale nie było lepiej. Chodził zaspany, nieraz z poparzonymi opuszkami palców (zapominał, że czajnik z wrzątkiem jest równie gorący, co woda w środku) i sztucznym uśmiechem.
Sztucznym uśmiechem, który stawał się prawdziwy tylko w towarzystwie Taehyunga i Gahyeon.
Bo kiedy przebywał razem ze swoją rodziną w cudzysłowie, nie myślał o niczym innym. Wszystko zaczynało się dopiero wtedy, kiedy zostawał sam ze sobą.
Był zły na Taehyunga, chociaż nie okazywał tego przy nim. Poprawka, był na niego wkurwiony i cały czas zastanawiał się, jak mógł zrobić coś takiego. Jednak nie naskakiwał na niego, krzyk nic by nie dał. Blondyn nigdy nie lubił, jak ktoś krzyczał, zwyczajnie się wtedy rozklejając i Jeon to wiedział. A nie miał zamiaru znowu wywoływać jego łez.
Jednocześnie rozumiał, jak i nie rozumiał jego wyboru sprzed pięciu lat. Przecież się kochali (i może kochają nadal), Jungkook nie zostawiłby go z tym samego, robiąc wszystko, aby tylko mogli być szczęśliwą rodziną. Żeby tylko Taehyung pozostał przy nim.
I może nie był wtedy gotowy na rodzicielstwo, ale.
Ale nauczyłby się przewijania maleńkich fasolek.
Ale nauczyłby się sprawdzać temperaturę mleka, aby jego maleństwo się nie poparzyło.
Ale zacząłby pracować, żeby mogli kupić łóżeczko, wózek, pieluszki.
Ale zrobiłby wszystko, żeby Taehyung nie został z tym sam.
A przez to wszystko stracił go na całe pięć lat. Nie wiedział, gdzie jest, czy wszystko z nim dobrze, czy je regularnie, czy nie marznie w nocy i czy w ogóle żyje.
Gdyby nie przypadek, gdyby nie to, że Yongguk poprosił go, aby zamienił się z nim na zmiany tego felernego dnia i gdyby córka Kima, poprawka, córka ich obu, nie rozcięła sobie czoła, najprawdopodobniej dalej żyłby w niewiedzy. A Taehyung nawet nie próbowałby tego zmienić.
Była już sobota. Od ostatniego spotkania z jego córeczką minęło kilka dni, a czuł się, jakby były to lata.
Mimo że wiedział o jej istnieniu niecały tydzień, ta mała kulka radości stała się jedną z najważniejszych części w jego życiu i zdążyła zając stałe miejsce w jego sercu. Chciał się jej odpłacić za te wszystkie lata, kiedy go przy nich nie było. A nawet nie tylko chciał, jego wnętrze mu kazało. Wręcz krzyczało, że zawiódł i musi odpokutować te lata, kiedy nie był przy niej, kiedy zdmuchiwała świeczki na torcie. Że nie było go, kiedy postawiła pierwszy krok. Że nie opowiadał jej wieczorami bajek, całując w sam środek czoła.
Że nie miała przy sobie drugiego taty.
Szczerze? Tak, po części obwiniał o to Taehyunga. Ale sam nie był bez winy. W końcu musiał w jakiś sposób zawieść jego zaufanie, skoro nawet nie powiedział mu o ciąży.
Uśmiechał się za każdym razem, wyobrażając sobie, jak mogłoby to wyglądać, gdyby został z nim wtedy. Jak przytulaliby się rano, smakując swoich ust w ich własnej sypialni. Jak gładziłby jego wystający brzuszek, mówiąc cicho do niego, aby dziecko przyzwyczaiło się do głosu tatusia. Jak nosiłby Taehyunga na rękach, kiedy bolałyby go opuchnięte stopy. Jak w strachu pakowaliby torby do samochodu, kiedy "wody" odeszłyby pewnej nocy zupełnie niespodziewanie. Jak mocno ściskałby jego dłoń, starając się go uspokoić. Jaki szczęśliwy byłby, widząc w końcu swoje małe szczęście owinięte różowym kocykiem i większe szczęście, które płakało już nie tylko z bólu.
CZYTASZ
carousel ❧ jjk · kth
Fanfic❛that one person for whom you can do things you couldn't before❜ gatunek: smut, fluff, light angst, mpreg paring główny: taekook, top!jk paring poboczny: yoonmin [zakończone]