☽ 16 ☾

4.4K 525 67
                                    

Jungkook nigdy nie przypuszczał, że zwykły obiad będzie potrafił wywołać w nim tyle różnych emocji. Od podekscytowania, bo w końcu pozna osobę, która zajmowała ważne miejsce w życiu Taehyunga, kiedy go przy nim nie było, aż po stres wywołany strachem przed możliwością niezostania zaakceptowanym.

Niedzielę miał wolną od pracy, dlatego specjalnie zbudził się o świcie, żeby szybciej wziąć się za papiery potrzebne na poniedziałek. W końcu resztę dnia chciał przeznaczyć dla ważniejszej części swojego życia.

Było już po dziewiątej, a o jedenastej umówił się z Taehyungiem pod jego domem. Jeon nie wiedział, gdzie mieszkała starsza Park, dlatego blondyn wraz z Gayeon musieli go tam zaprowadzić. Skończył uzupełniać ostatnią rubrykę w karcie, która jako jedyna pozostała na jego kupce „do zrobienia" i odłożył wszystko na bok, żeby zacząć się w końcu szykować.

Nie wiedział kompletnie, w co może się ubrać, a ostatecznie nie zapytał się Kima, czy będzie to luźny obiadek rodzinny, czy coś bardziej oficjalnego. Jednak patrząc na wczorajszy strój pani Park, który składał się z luźnej sukienki w kwiaty, mógł wnioskować, że nie musi przywiązywać do tego tak wielkiej wagi i ubrać się tak, jak ubrałby się na zwykłe spotkanie w gronie rodziny.

Właśnie w taki sposób skończył w przyległych jeansach i luźnym, granatowym sweterku, zatrzymując swój motor na wolnym miejscu przy budynku, w którym mieszka jego były chłopak. Nawet nie zdążył dojść do drzwi wejściowych, bo wybiegająca z nich czterolatka, wpadająca w jego ramiona, skutecznie go zatrzymała.

– Jungkook! – Mężczyzna automatycznie roześmiał się radośnie, kiedy drobne ciało jego córki objęło go za szyję (pomińmy fakt, ze musiał kucnąć, aby była w stanie to zrobić).

– Kiedy tylko zobaczyła cię przez okno, stwierdziła, że musi już iść. – Jungkook nigdy nie wiedział, że jest różnica w głosie osoby, która się uśmiecha, a która nie, ale teraz, słysząc kilka kroków od siebie Taehyunga, był pewien, że te piękny wyraz gości na jego buzi. I kiedy tylko na niego spojrzał, przekonał się, że tak było. – Dzień dobry.

– Bardzo dobry, hyung – odpowiedział cicho, wstając już z niewygodnej pozycji, jednak nie puścił przy tym Gahyeon, która dalej przyklejona była do jego klatki piersiowej, przez co ta skończyła na jego rękach, śmiejąc się przy tym zadowolona.

– To jak, gdzie idziemy, Hyeonnie? – zapytał jeszcze mniejszej blondyn, stając na równi z nimi i poprawił jeszcze jej czerwony szalik, który w trakcie biegu zsunął się nieco z jej szyi.

– Kierunek babcia! – Ta krzyknęła radośnie w odpowiedzi, czym wywołała kolejny raz to dziwne uczucie w sercu Jeona. Obca kobieta stała się dla niej bliższa niż biologiczny ojciec.

Nic jednak nie powiedział, utrzymując dalej uśmiech na swoich ustach, aby nie budzić podejrzeń.

Jak się okazało po chwili spaceru, dom pani Park znajdował się zaraz nad mała kwiaciarnią, którą Jungkook odwiedzał zaledwie wczoraj. Z tą różnicą, że wejście do mieszkania znajdowało się z drugiej strony budynku i minęła chwila, zanim znaleźli się na klatce schodowej.

Do nosów całej trójki od razu doleciał piękny zapach ramenu. Nie wiedzieli, czy to zasługa babci, jednak z każdym kolejnym schodkiem nabierali pewności, którą mieli już całkowitą, kiedy po zapukaniu do pewnych drzwi, otworzyła je niska kobieta w błękitnym fartuszku, a woń stała się jeszcze intensywniejsza.

– Pięknie pachnie, babciu – powiedziała na wstępie szatynka, zeskakując już na ziemię, aby rozebrać się z kurtki i różowych kozaków. Rodzice od razu potwierdzili je słowa, a kiedy wszyscy założyli już przygotowane przez kobietę bambosze, ta zaczęła witać się z każdym z osobna przytuleniem i kilkoma pocałunkami w policzki.

carousel ❧ jjk · kthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz