Siedział samotnie na ławce w nieco zapomnianej części parku, w dłoni ściskając kawałek papieru i wpatrywał się w niego tępym wzrokiem. Wszystkie słowa, które usłyszał od lekarza zaledwie godzinę temu kłębiły się w jego głowie, nie potrafiąc zebrać się w jedną, logiczną całość.
Czternasty tydzień.
Jakim cudem mógł przez ten cały czas nosić pod serduszkiem swoje maleństwo, nie zdając sobie z tego sprawy?
Wszystko, co działo się z nim do tej pory, nagle zaczynało nabierać sensu. Szybkie przybieranie na wadze, dziwne zachcianki (raz zbudził Jeona o trzeciej nad ranem, bo zachciało mu się popcornu karmelowego), wahania nastrojów, mdłości... Jak mógł być tak głupi i od razu nie dopasować tego wszystkiego do ciąży?
Wiedział już, że nie ma zamiaru ani usuwać dziecka, ani oddawać go do adopcji. Mimo że dopiero dowiedział się o tej małej fasolce, nie był w stanie myśleć już tylko o sobie. W jego ciele zadziało się coś zbyt pięknego, żeby miał nie docenić takiego cudu.
Cały czas bił się w pierś, bo w ciągu tych kilkunastu tygodni kilkakrotnie pił alkohol, co prawda w niewielkich ilościach i niskoprocentowy, ale jednak, a do tego nie odżywiał się za dobrze. W jego diecie przeważały potrawy instant, którymi zajadał się w przerwach od pracy, bo nie widział potrzeby, żeby specjalnie dbać o swoją dietę, skoro nawet mimo prób, jego brzuch powiększał się coraz bardziej.
No i już wiedział dlaczego.
Ze łzami w oczach wpatrywał się w swoje USG, dopiero teraz dostrzegając na nim główkę, nóżki, rączki i tułów. Widział nawet paluszki swojej małej kruszynki i już wyobrażał sobie, jak będzie zaciskała je wokół jego palca wskazującego.
Całe jego życie wywróciło się do góry nogami, a jeden z najważniejszych problemów dalej nie został rozwiązany.
Co z Jungkookiem?
Właśnie to jedno pytanie zaprzątało cały jego umysł.
Ma mu powiedzieć? Z pewnością nie byłby zadowolony, w końcu znali się zaledwie kilka miesięcy i mimo ogromu uczuć, jakie cały czas między nimi były, Taehyung nie miał pewności, czy nie powie mu "wybacz, radź sobie sam".
Przecież Jeon był studentem zaraz przed uzyskaniem dyplomu. Musiał teraz skupić się na nauce, a nie zakładaniu rodziny.
Na pewno tak by mu powiedział.
Drobne krople zaczęły uderzać w kartkę, którą dalej trzymał w dłoni. Jasnowłosy spojrzał zdezorientowany w niebo, jednak nie było to zasługą deszczu.
Zdał sobie sprawę, że to jego słone łzy bezsilności.
I mimo że dalej jego głowa była pełna najróżniejszych myśli, w głębi serca podjął już decyzję.
ᵜ ᵜ ᵜ
– Halo, Tae? Mam wykłady, słońce, coś się dzieje?
– Hm? Ah, przepraszam, nie wiedziałem...
– Nic się nie stało, mów, mów, nie ma jeszcze profesora, więc mamy chwilkę.
– Uhm... Masz dziś czas?
– Miałem się przygotowywać do egzaminów...
– Rozumiem, nic nie szkodzi, może kiedy in-
– Nie! Spotkajmy się. Będę po ciebie o szesnastej, dobrze?
– Będę czekał.
– Muszę kończyć, kocham cię, Taehyungie.
CZYTASZ
carousel ❧ jjk · kth
Fanfiction❛that one person for whom you can do things you couldn't before❜ gatunek: smut, fluff, light angst, mpreg paring główny: taekook, top!jk paring poboczny: yoonmin [zakończone]