Taehyung przez następne dni pluł sobie w brodę, że zepsuł im tak cudowny wieczór. To miał być ich dzień, a skończył się w niezbyt przyjemnym, zapewne dla obu, miejscu przy akompaniamencie bardzo ciekawych zapachów z pudełkiem tabletek węglowych i dwulitrową butelką wody mineralnej. Dla starszego było to najgorszym z możliwych upokorzeń i niejednokrotnie prosił Jungkooka, żeby nie niego nie patrzył, a najlepiej poszedł do siebie. Przepraszał go co kilkanaście minut, a tamten cały czas powtarzał to samo.
"Nie przepraszaj, głupku"
"Przecież jesteś moim chłopakiem, o którego muszę się troszczyć"
"Chcę sam dopilnować, że będziesz czuł się lepiej, skarbie"
I może faktycznie była to zasługa obecności Jeona, a może po prostu tabletki przyniosły w końcu efekt, ale na następny dzień Taehyung czuł się znacznie lepiej. A przynajmniej starał się to udawać, bo mdłości towarzyszyły mu każdego następnego poranka, tylko w ciągu tych kilku tygodni zdążył przyzwyczaić się do tego nieprzyjemnego uczucia i tłumić w sobie odruchy wymiotne, kiedy przebywał w towarzystwie szatyna. Nie chciał martwić go kolejne raz.
W końcu nadszedł dzień urodzin Kima. Który oczywiście sam o tym nie pamiętał. I sam Jungkook nie miałby o nich pojęcia, gdyby nie to, że dwa tygodnie przed świętami chciał trochę postalkować swojego chłopaka na jednym z portali społecznościowych, a jego oczom ukazała się data jego urodzin. Może i nie miał zbyt dużo czasu na zorganizowanie niczego wymyślnego, ale praktycznie od razu w jego głowie zrobił się plan na może niezapomniane spędzenie tego dnia.
A raczej dnia późniejszego, bo dopiero w sylwestra mieli się spotkać. Niestety Jeon nie był w stanie przełożyć kolacji z jednym z najlepszych seulskich lekarzy, do którego kliniki będzie składał papiery za dwa lata. Może faktycznie jeszcze za wcześnie na myślenie o takich rzeczach, jednak jako jeden z najlepszych studentów na roku musiał się już zapoznawać z przyszłymi pracodawcami.
I w końcu nadszedł wyczekiwany dzień. Od rana chodził jak poparzony po mieszkaniu, wydzwaniając do kolejnych firm, aby upewniać się, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
A jakie było zdziwienie Taehyunga, kiedy o godzinie dziesiątej rano dzwonek do drzwi zwlókł go z łóżka, a kiedy w różowym szlafroku otwierał drzwi, przed jego oczami wyrósł wielki kosz kwiatów. Zaskoczony odebrał je z rąk kuriera, a kiedy już zamknął za nim drzwi, znalazł małą karteczkę między płatkami róż.
"Spóźnione wszystkiego najlepszego, kwiatuszku. Ubierz się ładnie, będę po ciebie o dwudziestej."
Nie był w stanie określić, jak bardzo szczęśliwy był. Jeon naprawdę sprawiał, że czuł się jak zakochana nastolatka.
Miał już tylko nadzieję, że znowu nie zepsuje im tak ważnego wspomnienia.
❅ ❅❅
Jeon zdecydowanie nie należał do osób gołosłownych. A przynajmniej w pewnej części, bo punkt ósma wieczorem pod mieszkaniem Taehyunga faktycznie czekał samochód, tyle że chłopaka w nim nie było. Kierowca ubrany w czarny frak otworzył drzwi limuzyny zaskoczonego blondyna, który już zastanawiał się, ile Jungkook musiał wydać na to wszystko (bo wcale nie wiedział, że wujek Jungkooka wynajmuje limuzyny i w ramach przysługi użyczył mu jej za darmo, a w rolę szofera wcielił się jeden z jego kuzynów).
Całą drogę zaciskał nerwowo palce na nieco uciskającej go w brzuchu, białek koszuli (chyba faktycznie trochę mu się przytyło, bo zaledwie dwa miesiące temu była idealna) ukrytej pod grubym płaszczem. Jednocześnie nie mógł się doczekać tego, co przygotował szatyn, ale i też bał się swojego organizmu. Jak znowu wymyśli mu taką niespodziankę w najmniej odpowiednim momencie, chyba zapadnie się pod ziemię z zażenowania.
CZYTASZ
carousel ❧ jjk · kth
Fanfiction❛that one person for whom you can do things you couldn't before❜ gatunek: smut, fluff, light angst, mpreg paring główny: taekook, top!jk paring poboczny: yoonmin [zakończone]