– Gahyeonnie, wstawaj, rybko – powtarzał od dobrych kilku minut, jednak ta dalej tylko coś stękała, przewracając się z boku na bok. Niby była sobota i zwykle mogła sobie wtedy trochę pospać, jednak tym razem blondyn musiał odebrać jej tę przyjemność.
Słońce ledwo wzeszło, kiedy budzik rozbrzmiał w sypialni rodziców, budząc jednak tylko jednego z nich (Jungkook naciskał na pilota od telewizora, myśląc, że ustawia drzemkę i poszedł spać dalej). Hany już nie było w mieszkaniu, bo zawieźli ją poprzedniego dnia do Jimina, aby zajął się nią przez te kilka dni. W końcu nie mogli zabrać jej ze sobą. Pogoda na najbliższe dni zapowiadała się wyśmienicie, dlatego lepszego terminu na krótki wyjazd nie mogli wybrać. Jednak aby można było o nim mówić, trzeba było dobudzić te małą kulkę z potarganymi włosami i w pogniecionej piżamce w księżniczki (nie, tym razem nie chodzi o Jungkooka).
– Budzimy się, skarbie, szybciutko – powiedział znowu, gilgocząc ją po stopach, co na nic się nie zdawało, bo ta jak na złość nie miała tak silnych łaskotek. Mimo to w końcu mu się udało, a szatynka przeniosła się do siadu, przecierając oczy zaciśniętymi w piąstki dłońmi.
– Ale tato, miałam taki fajny sen... Poznałam księcia i tańczyłam z nim na balu! – odezwała się niemrawo, wyrażając dosadnie swoje niezadowolenie.
– Czyli nie chcesz jechać na przygodę? Okej, twoja spra-
– Przygoda?! Chcę! Mogę wziąć mój plecak w jednorożce? Proszę! A gdzie jedziemy? Znowu do lasu? Tam były przecież te straszne pająki! A będziemy spać w namiocie czy hotelu? Chcę pokój z dużym łóżkiem, żeby pan Miś się ze mną zmieścił! Właśnie, mogę zabrać pana Misia? Będzie samotny beze mnie. I pani Wróżka też... I pan Włochatek... Tato, one wszystkie będą samotne, co ja mam zrobić?!
Mógł nic nie mówić. Znacznie łatwiej było okiełznać śpiącą Gahyeon niż Gahyeon o-kurczę-ale-się-ekscytuję-muszę-skakać-po-całym-pokoju.
Choć tym razem na szczęście nie biegała po domu, piszcząc z podekscytowania, a jedynie wręcz telepotała w swoim łóżku. Sen najwidoczniej odszedł w niepamięć.
Taehyung musiał wziąć głęboki oddech, starając się przyswoić wszystkie jej słowa do głowy, a było to nie lada wyzwaniem, bo ta mówiła tak szybko, że ledwo dało się wyłapać, gdzie jest przerwa pomiędzy wyrazami.
– Spokojnie, kochanie. Nie będą samotne, mówię ci, wujek Jimin będzie przychodził codziennie i je przytulał, żeby nie były smutne. Możesz wybrać jedną, ale małą, dobrze? Póki co musimy się ubrać, zjeść śniadanko, więc hop, do łazienki myć rączki.
– Tak jest! – pisnęła i wyskoczyła spod pościeli niczym z procy. Kim otarł czoło, w końcu mogąc wstać z jej materaca i iść, aby tym razem obudzić swoje drugie szczęście.
Na całe szczęście Jungkook był o wiele prostszy w obsłudze, bo wystarczyło jedynie przez kilkanaście sekund gładzić go po włosach, składając w tym czasie pocałunki na policzku, a kiedy zacząłby mruczeć z przyjemności, odsunąć się i czekać, aż sam wstanie, dopraszając się o więcej.
Taka była jego taktyka każdego dnia, również dzisiaj.
– Hyung, czemu przestałeś? – mruknął zaspany brunet, przenosząc się do siadu, z zamkniętymi oczami poszukując blondyna. W końcu natrafił dłonią na jego udo, od razu przyciągając go do siebie niczym dziecko potrzebujące czułości.
– Już późno, a o dziesiątej mamy być na miejscu, pamiętasz? – zapytał, mimo pośpiechu wtulając się w jego klatkę piersiową, aby choć jeszcze przez moment móc rozkoszować się bliskością. Chwilę po tym jak słowa starszego rozbrzmiały w pokoju, Jungkooka momentalnie olśniło.
CZYTASZ
carousel ❧ jjk · kth
Fanfiction❛that one person for whom you can do things you couldn't before❜ gatunek: smut, fluff, light angst, mpreg paring główny: taekook, top!jk paring poboczny: yoonmin [zakończone]