[rozdział dodawany dzień po dniu. upewnij się, że przeczytałaś wczorajszy]
Zanim Jungkook był w stanie wziąć sobie cały dzień wolnego, aby poświęcić go Taehyungowi i ich córeczce, minęło kilka dni, podczas których blondyn celowo nie organizował im spotkania, co mimo wszystko nie było aż tak trudne, bo Jeon miał więcej zleceń, niż mógłby przypuszczać. I tak zleciał wtorek, środa, czwartek i piątek, podczas których lekarz nie miał pojęcia, że z dnia na dzień jego córka była coraz bardziej uświadamiana, jak wyglądała ich sytuacja. Kim opowiedział jej jeszcze kilka historii, aby obraz Jungkooka w jej głowie nie przedstawiał kogoś, kto ich zostawił, a kogoś, kto troszczył się o nich przez cały czas.
Jedna z nich mówiła, że przelał całą swoją energię na Gahyeon, która wtedy była jeszcze w brzuszku Taehyunga, aby ta wyrosła na dzielną i silną dziewczynkę. W jeszcze kolejnej zawarł bohaterską wygrana Jeona nad złym smokiem, który czyhał pod domem Kimów, zagrażając ich życiu.
Właśnie dzięki temu, mimo że o tym nie wiedzieli, zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej, a szatynka nie mogła się doczekać „spotkania z tatą".
W końcu nadeszła sobota. Kiedy tylko Taehyung otworzył oczy, wiedział, że będzie to dobry dzień. Słońce przebijało się przez zasłony, a piękne, błękitne niebo sprawiało, że aż chciało się wyjść na zewnątrz i śpiewać razem z ptakami.
Gahyeon biegała od świtu po mieszkaniu w swojej piżamce, szykując wszystkie ubrania i spinki, jakimi chciała, aby tata spiął jej dziś włosy. Chciała wyglądać jak najlepiej, żeby spodobać się swojemu tacie, który bronił ją przez tak długi czas.
W końcu się doczekała i kiedy mała wskazówka wskazała jedenastkę, po całym mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi.
– Ojej, to oppa! Wyglądam dobrze, tato? – zapytała szybko blondyna, okręcając się dookoła własnej osi, a jej sukienka w kwiaty ładnie uniosła się w powietrze wraz z jej ruchem.
– Najpiękniej na świecie, kruszynko. Leć otworzyć i pamiętasz? – zapytał, po uklęknięciu przed nią i delikatnym pogłaskaniu jej po policzku. Uśmiechał się ciepło, choć tak naprawdę stres i niepewność ogarnęły całe jego ciało.
Młodsza odkrzyknęła tylko „pamiętam!", biegnąc już po tym w stronę drzwi wejściowych. Taehyung podniósł się z ziemi, żeby stanąć w drzwiach przed korytarzem, wyjmując z kieszeni telefon z uruchomionym aparatem. Nie mógł przegapić tego momentu ani pozwolić, żeby pozostał tylko w ich pamięciach.
Szatynka odblokowała zamek, następnie pociągając za klamkę, a Jeon nawet nie zdążył wykonać jednego kroki ani powiedzieć zwykłego „dzień dobry", bo ktoś wręcz rzucił się na jego nogi. Jednak to nie drobna postać wtulająca się w niego wprawiła go w osłupienie. To słowa, które wyleciały z jej ust.
– Tato, tęskniłam za tobą!
W pierwszej chwili miał wrażenie, że się przesłyszał. W drugiej myślał, że mówiła do Taehyunga. W trzeciej podniósł wzrok na Taehyunga, który tylko ciepło się do niego uśmiechał. A w czwartej zdołał jedynie osunąć się na ziemię, biorąc mniejszą w objęcia.
Jungkook nie płakał. To oczy mu się pociły, sprawiając, że kolejne łzy spływały po jego policzkach, mocząc włosy Gahyeon, w które był wtulony. Jego dłoń delikatnie gładziła ją po plecach, jakby bał się, że ona wcale nie jest realna, że zaraz rozpadnie się na drobne kawałeczki, a jego prawdziwa córka wyjdzie zza rogu, jak zwykle witając go słowami „Hej, Jungkook". W tym momencie nie samotność, nie smutek, nie potwory były jego najgorszym koszmarem, tylko to, że obudzi się z tego pięknego snu i wszystko będzie jak kilka dni temu.
CZYTASZ
carousel ❧ jjk · kth
Fanfiction❛that one person for whom you can do things you couldn't before❜ gatunek: smut, fluff, light angst, mpreg paring główny: taekook, top!jk paring poboczny: yoonmin [zakończone]