[ważna notka pod rozdziałem]
Teraz już wszystko miało zacząć się układać. Taehyung odzyskał to, czego pozbawił się przez własną głupotę, Jungkook to, co zostało mu bezlitośnie odebrane, a Gahyeon pierwszy raz w życiu doświadczyła czegoś takiego jak miłość obojga rodziców.
W końcu, po pięciu latach, Jungkook na nowo poznał, jak smakuje prawdziwe szczęście i miłość. Jedyny powód jego uśmiechu odnalazł się na nowo, tym razem w dwóch osobach. I mimo że swoją własną córkę poznał zaledwie dwa miesiące temu, nie wyobrażał sobie bez niej życia. Dzień bez choćby telefonu, w którym krzyczałaby radośnie "tato, kiedy do nas przyjdziesz?", był dla niego koszmarem, a kiedy nie widział swojej rodziny przez dłuższy czas, po prostu wariował.
Dlatego starał się każdą wolną chwilę poświęcać właśnie im, a każde zaoszczędzone pieniądze wydawać na prezenty dla swojej córki. Nawet ślepy zauważyłby, że szatynka kochała wszystko co różowe, błyszczące, falbaniaste i brokatowe. Dlatego dumny tata nie oszczędzał na akcesoriach do włosów w jej ulubionych odcieniach, zestawach brokatowych kosmetyków dla dzieci (warto wspomnieć, że raz został ofiarą jej studia piękności) i pięknych lalek z długimi włosami.
Taehyung tylko na to wszystko wzdychał, za każdym razem mówiąc, żeby jej tak nie rozpieszczał, ale mimo tych słów uśmiechał się szeroko, obserwując radość ich małego szczęścia.
Wraz z rozpoczęciem maja, Kim zaczął mieć myśli, że mimo spędzanego wspólnie codziennie czasu, jemu dalej jest mało. A wspólne weekendy w domu jednego lub drugiego nie wystarczały do zapełnienia jego potrzeby bliskości.
Po zakończeniu swojej sobotniej zmiany, na której jak zwykle towarzyszyła mu Gahyeon, pomagając w zawijaniu wstążek, wrócił z nią prosto do domu, aby przygotować wszystko na przyjście Jungkooka, który obiecał, że zaraz po pracy do nich przyjdzie i spędzą razem czas aż do niedzielnego popołudnia.
Zostawił małą w jej pokoju, włączając bajki, żeby przez moment się czymś zajęła, a sam poszedł do kuchni, wyciągając z lodówki wszystkie rzeczy potrzebne do ugotowania Ramenu. Wiedział, że jego chłopak będzie nie tylko zmęczony, ale i głodny, a on musiał o niego zadbać.
Gahyeon była na tyle grzeczna, że nie obawiał się już, że zrobi sobie krzywdę przez jakąś zabawę. Od czasu do czasu słyszał tylko jej śmiech i słowa typu "pięknie będzie ci w tym kolorze, pani wróżko", co tylko uspokajało go w tym, że wszystko w porządku.
Kiedy w końcu wstawił wszystkie składniki do dużego garnka i włączył pod nim gaz, aby zupa powoli się gotowała, mógł już pójść do pokoju małej i usiąść obok niej na dywanie w kwiaty.
- Bawisz się ładnie, słoneczko? - zapytał, na co ta na moment oderwała się od zabawy i spojrzała na tatę. Usta miała wymalowane połyskującą szminką, a w dłoniach trzymała dwa pędzelki.
- Jasne! Patrz, jak pomalowałam pana misia! - mówiąc to, sięgnęła po maskotkę, a Taehyungow momentalnie zrzedła mina, kiedy zobaczył jak biały materiał, z którego zrobiona jest maskotka, w okolicach jego oczu, policzków i buzi jest cały pokryty różnymi kolorami cieni. - Podoba ci się?
- Tak, jest śliczny - odpowiedział, siląc się na uśmiech, w głowie już myśląc, jak ma to wyprać, żeby maskotka wróciła do swojego pierwotnego koloru.
Ich rozmowę przerwał jednak nagły dzwonek do drzwi. Taehyung zmarszczył brwi, bo było zdecydowanie zbyt wcześnie na przyjście Jungkooka.
Dlatego nieco zdziwił się, kiedy faktycznie po otworzeniu drzwi, zastał za nimi bruneta z wielkim uśmiechem na ustach.
CZYTASZ
carousel ❧ jjk · kth
Fanfiction❛that one person for whom you can do things you couldn't before❜ gatunek: smut, fluff, light angst, mpreg paring główny: taekook, top!jk paring poboczny: yoonmin [zakończone]