Loving can hurt, loving can hurt sometimes
But it's the only thing that I know
When it gets hard, you know it can get hard sometimes
It is the only thing that makes us feel alive
Sobota nie była dla Taehyunga dniem wolnym, mimo że przedszkole Gahyeon było czynne od poniedziałku do piątku. W ciągu tych kilku lat zdążył się przyzwyczaić do tego trybu, a sama szatynka nie buntowała się przeciwko spędzaniu jednego dnia w przytulnej kwiaciarni, pomagając swojemu tacie z dekorowaniem kwiatów i umilając czas starej Park, dla której była jak rodzona wnuczka. I sama czterolatka również była na tyle przywiązana do kobiety, aby mówić do niej „babciu".
Marzec chylił się ku końcowi, co było odczuwalne nie tylko przez coraz wyższe temperatury, ale i humor całej rodziny Kim, która uwielbiała wiosnę i wszystkie jej owoce. W końcu kwiaty były nieodłącznym elementem ich życia i to nie tylko przez miejsce pracy Hyunga. Sam bez przerwy powtarzał, że to właśnie mała Gahyeon jest jego najcenniejszym kwiatkiem i nigdy nie pozwoli, aby ktoś mu go odebrał.
Dochodziło już południe, a ruch w kwiaciarni nie należał do największych, dlatego wystarczyło, aby Taehyung stał za ladą i obsługiwał klientów, kiedy jego córka wraz z babcią siedziały na pufach na zapleczu, plotąc kolorowe wiązanki.
– Długo się nie widziałyśmy, malutka. Skąd się wzięła ta buba na czółku? – zapytała starsza, pomarszczonym palcem muskając opatrunek znajdujący się na czole szatynki. Nieco zmartwił ją fakt, że wystarczyły dwa tygodnie bez jej codziennych odwiedzin, aby ta coś sobie zrobiła. I to nie byle jakie coś, tak solidne zabandażowanie wskazywało na coś większego niż zwykłe zadrapanie.
– Nie przejmuj się tym, babciu. Jungkook zaczarował i już nie boli. – Posłała kobiecie szeroki uśmiech, nie odrywając swojej uwagi od trzymanych w dłoniach patyczków.
Park zmarszczyła brwi, słysząc imię, które wyleciało z ust dziewczynki. Zdążyła już się z nim poznać, a w dodatku mówi do niego po imieniu?
– Jungkook? – dopytała cicho, wyglądając na moment przez drzwi, aby upewnić się, że Taehyung zajęty jest klientami i nie dosłyszy tej wymiany zdań.
– Taaak, Jungkook. Tatuś ci o nim nie mówił? – Oczywiście, że mówił jej o Jeonie, ale nie spodziewała się, że w tak krótkim czasie to wszystko zdążyło zajść tak daleko. – Oppa jest bardzo super i jest wróżkiem, który naprawił mi czółko. I naprawił też tatusia, kiedy płakał w nocy.
Kobieta starała się przyswoić te wszystkie fakty do siebie, ale to wszystko razem tworzyło dziwną plątaninę wyrazów. Gahyeon mówiła o wszystkim tak beztrosko i swobodnie, jakby Jungkook wcale nie pojawił się w jej życiu niedawno, a był jego częścią od zawsze. I to najbardziej ją niepokoiło. W końcu mała jeszcze nie wiedziała, że osoba, do której bez zająknięcia mówi po imieniu, jest tak naprawdę jej ojcem. Sama nie wiedziała, czy lepiej byłoby, aby dowiedziała się jak najszybciej, czy jednak została do tego odpowiednio przygotowana.
Jednak nagła rozmowa dochodząca z pomieszczenia obok skutecznie odwróciła jej uwagę od swoich przemyśleń.
– Jungkook, co tutaj robisz? – wyraźnie zaskoczony głos doleciał do uszu szatyna, który pojawił się w drzwiach kwiaciarni. Przecież nie wspominał mu o swojej pracy.
– O to samo chciałem zapytać ciebie. Pracujesz tu? – Nieco zmieszany przez zbieg okoliczności podszedł do lady, za którą stał blondyn i posłał mu ciepły uśmiech, mimo wszystko ciesząc się z faktu, że trafił na niego nieco szybciej.
CZYTASZ
carousel ❧ jjk · kth
Fanfiction❛that one person for whom you can do things you couldn't before❜ gatunek: smut, fluff, light angst, mpreg paring główny: taekook, top!jk paring poboczny: yoonmin [zakończone]