☽ 26 ☾

4.1K 478 156
                                    

Jungkook nie był w stanie wyobrazić sobie piękniejszego poranka. Obudził go nie budzik, nie telefon od szefa, nie alarm przeciwpożarowy, a słodkie usta, składające pocałunki na jego policzkach, nosie i czole. Mruknął, uśmiechając się sennie, aby zaraz zarzucić rękę na leżącego obok niego blondyna.

Zdziwił się jednak, kiedy nie poczuł obok siebie jego ciała, a zamiast tego do jego uszu doleciał głośny śmiech.

Momentalnie poderwał się z miejsca, a kiedy tylko otworzył w końcu oczy, zobaczył coś, czego zdecydowanie nie spodziewał się ujrzeć na poduszce obok niego małego kotka. Szybko przekalkulowując w swojej głowie, doszedł do wniosku, że Taehyung nigdy nie wspominał mu nic o zwierzęciu, więc skąd ono się tam wzięło?

Zaraz dostrzegł również źródło śmiechu, który wybudził go całkowicie ze snu – była to stojąca pry drzwiach od sypialni Gahyeon, a zaraz za nią i Taehyung, którzy patrzyli na niego, nie mogąc pohamować szerokich uśmiechów.

– Ktoś tu się bardzo polubił z naszym gościem – powiedział blondyn, podchodząc do łóżka i usiadłszy na jego krawędzi, sięgnął do kotka o pomarańczowo-brązowo-białej barwie futerka, gładząc go po grzbiecie.

Jungkookowi jeszcze chwilę zajęło, zanim zorientował się, co się w tym momencie działo. A kiedy tylko doszło do niego, że to nie jego Taehyung całował go po twarzy, a jakiś kot, zaczął wycierać policzki o podwiniętą koszulkę. Oczywiście wywołując tym kolejną falę śmiechu ich małej córeczki, która wskoczyła obok nich na posłanie, przytulając się do torsu Jeona.

– Ładna, prawda, tatku? Byliśmy z tatą w piekarni po ciepłe bułeczki i znaleźliśmy ją w drodze powrotnej. – Wyjaśniła mu wszystko, wywołując tym ciche „aaa" dalej zaspanego mężczyzny. Jednak to bardziej informacja, że zdążyli już pójść do piekarni, kiedy on dalej spał, wzbudziła jego większe zainteresowanie.

– Chwila, która godzina? – zapytał, przecierając jeszcze oko, które dalej zalepione było tak zwanymi śpioszkami.

– Około 11? Chyba tak – odpowiedział mu Taehyung. – Byłeś bardzo zmęczony, więc nie chcieliśmy cię budzić. Zdążyliśmy pójść po śniadanie, choć już niedługo powinien być obiad i zaszliśmy do weterynarza, żeby powiedział nam, czy nasza kicia nie jest na coś chora. Na całe szczęście wszystko z nią w porządku, czyli musiała od kogoś uciec albo zabłądzić. Póki co zostanie u nas, co ty na to?

Mówił to wszystko tak szybko, że do zamroczonego umysłu Jeongguka niewiele z tego doleciało. Dopiero fragment, że „zostanie u nich" nieco go ożywił.

– A-ale że zwierzątko u nas? – zapytał, doskonale pamiętając każdą swoją przygodę z pupilami. Cóż... nie były one zbyt udane. – Przecież ja nawet rybkę uśmierciłem, hyung...

– Ale tatoooo – przeciągnęła szatynka, skacząc po udach mężczyzny. – Zawsze chciałam kotka! A ten jest taki śliiiiczny!

Obaj już wiedzieli, że nie mają wyboru.

– Um... – Jungkook westchnął, spoglądając na zwierzątko łaszące się do ręki Taehyunga. Może faktycznie? – Macie już imię?

– Hana! – Gahyeon pisnęła jak na zawołanie.

– Prawie jak Montana? – zaśmiał się brunet, jedynie z serialem ze swojej młodości kojarząc to imię. To były czasy... Chociaż gdyby teraz w bajkach dla dzieci wystarczył jeden szczegół, typy zmiana włosów, żeby osoba była nie do poznania, straciłby wiarę w ludzi. Oh, no tak, już za późno...

– Tato, co ty! Przecież to są kwiaty po japońsku!

– A skąd ty to wiesz, maluchu?

– Tata Tae jest baaaardzo mądry.

carousel ❧ jjk · kthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz