2.

1.2K 67 3
                                    

Usiadłem na jedyne wolne łóżko, które było przeznaczone dla mnie. Nie witałem się z nikim. Trzeba ich trochę poznać, by mieć na nich jakieś jokery. Z tego co słyszałem jak gadali to siebie, to blondyn-wilkołak miał na imię Remus, ten w okularach James, w długich czarnych włosach Syriusz, a ten niski Peter. Ja nie odezwałem się ani słowa do nich.

- To jak robimy imprezę nie? - spytał James.

- Pewnie! - krzyknął Syriusz.

- A ty Rick co o tym myślisz? - zagadnął nagle Remus. Wszyscy zrobili zdziwione miny. W sumie sam się tego nie spodziewałem.

- Obojętne mi to. - odparłem.

- Tak czy nie?

- Niech będzie. 

- To ustalone! - oświadczył blondyn.

Po dwóch godzinach do pokoju zaczęły schodzić dziewczyny. Blondynka, szatynka i rudowłosa. Ta ostatnia była ładna. Wszystkie gdy mnie zobaczyły zrobiły przerażone miny i spojrzeli się na pozostałych lokatorów. Usiadłem na łóżku i wyjąłem jakąś książkę  o czarnej magii, z kufra, który miałem w kieszeni w zmniejszonej wersji. Dziewczyny podeszły do mnie i przedstawiły mi się a ja im. Ruda nazywała się Lily, blondynka Katherine, a szatynka Dorcas. Dziewczyny i lokatorzy z pokoju, po tym jak jedli i gadali, zaczęli grać w butelkę. Tylko Peter nie grał, bo jadł coś przy stole. Nagle Lily powiedziała:

- Rick.

Spojrzałem na nią z nad książki.

- Co? - zagadnąłem.

- Wypadło na ciebie. - powiedziała.

- Ja w to nie gram. - uśmiechnąłem się.

- Wypadło na ciebie.

- Nie gram.

- Nalegam.

- Nie. - byłem uparty, ale z jej tonu głosu mogłem wyczytać to samo i jeszcze coś...

- Rick. - powiedziała takim głosem, że miałem ciarki na plecach.

- Z Evans nie wygrasz. - szepnął Remus. Oczywiście słyszałem to. Evans...Evans...Czy to nie ta co James ciągle o niej gada?

- Dobra. - poddałem się. - Kto kręcił?

- Ja. - odparła uśmiechnięta Lily. - Pytanie czy wyzwanie?

- Wyzwanie. - widziałem uśmiech na jej twarzy, który wyrażał zwycięstwo.

- Pocałuj....mnie.

Widziałem znienawidzone spojrzenie James'a, które mówiło "Tylko spróbuj". Czas zrobić komuś na złość. W końcu ja się tu tylko uczę. Przyjaciół nie potrzebuję. Wstałem z łóżka, ku mojemu zdziwieniu nie musiałem, bo Lily podeszła do mnie, położyła mi dłonie na ramionach i nasze usta się złączyły. Piękna chwila, która długo trwała.

- Już? - spytał wkurzony James. Otworzyłem oczy i zorientowałem się, że leżymy na moim łóżku a Lily leży na mnie. Wstała z uśmiechem. I szepnęła mi na ucho:

- Fajnie było.

Usiadłem z powrotem na łóżko i powróciłem do lektury. Była późna godzina. Impreza się skończyła. Lokatorzy położyli się spać więc zrobiłem to samo.

- Uważaj rano gdzie siadasz. - szepnął Remus. Wiedziałem, że mówił do mnie. - Rogacz jest wkurzony i nie odpuści.

- Dzięki. - szepnąłem. - Dobranoc.

- Dobranoc.

Następnego dnia, gdy obudziłem się, zauważyłem, że chłopaków nie ma. Ubrałem się i wyszedłem na śniadanie. Wszedłem  do Wielkiej Sali i spojrzenia uczniów wylądowały na mnie. No tak jestem gwiazdą. Bo w końcu jest uważany za martwego a potem żyję? A to wszystko przez to, że musiałem zabić...To nie na teraz, ok?

Pogromca Huncwotów [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz