3.

888 66 0
                                    

Poczułem ból i zobaczyłem ciemność. Zamroczyło mnie. Gdy z powrotem mogłem patrzeć, dostałem pięścią w brzuch. Spojrzałem na napastnika. Był nim James. Złapał mnie za ramiona i przycisnął do ściany.

- Masz z nią zerwać, rozumiesz? - syknął.

- Bo co? - zagadnąłem. Ten walnął mnie jeszcze raz w brzuch. Tym razem ze zdwojoną siłą. Poczułem metaliczny posmak w ustach. Krew. Szkoda, że nie wie jak na wilkołaki działa krew - dodaję im energii.

- To jak?

Użyłem całej swojej siły by wypchnąć go razem ze mną z pokoju. Zaczęliśmy tarzać się po podłodze. Dałem mu parę razy pięścią w brzuch, a on mi w twarz. Wstaliśmy znów. Zaszarżował na mnie. I na moje nieszczęście, za mną był pokój dziewczyn. Pchnął mnie z rozpędu i przebiłem się plecami przez drzwi, zostawiając w niej dziurę. On ma tyle siły?! Usłyszałem przeraźliwe krzyki dziewczyn. Znów leżałem na ziemi. Potter usiadł na mnie i zaczął mnie okładać pięściami. Miał mord w oczach. Skupiłem całą swoją magię. Dotknąłem go otwartymi dłońmi w klatkę piersiową i odleciał, po czym walnął w ścianę. Jak dobrze znać się na czarnej magii.

- Rick! - podbiegła do mnie Lily i pomogła wstać. Syknąłem z bólu, bolały mnie strasznie plecy. - Idziemy do Skrzydła. A ty byś się wstydził!

- Lily... - szepnął James gdy wychodziliśmy.

Po nocy spędzonej w Skrzydle Szpitalnym, mogłem wyjść. Okazało się, że gdy przebiłem się przez drzwi, złamałem sobie parę kości obok kręgosłupa. Gdy wracałem do dormitorium poczułem uścisk w brzuchu. No tak, pełnia. Dzień minął mi bardzo szybko. W sumie to były tylko dwie transmutację, eliksiry i zaklęcia. Wieczór. Czy może być jakaś piękniejsza pora 24 - godzinnego dnia? Cały dzień Remus jest blady i wyczerpany. Przed chwilą postawił jakąś fiolkę na stole, koło fiolki z lekiem na ból głowy.

- Jak się czujesz? - spytałem.

- Wiesz...pełnia. - odparł. - A ty?

- Nie odczuwam tego, aż tak.

- No to...powodzenia.

- Nawzajem. - uśmiechnąłem się. 

Zacząłem czytać książkę. Gdy przestałem była prawie północ. Czas pobiegać. Moich współlokatorów nie było. Ostatni raz widziałem ich, gdy Lupin brał fiolkę, z stołu. Właśnie fiolka. Wstałem i wziąłem ją. Otworzyłem i powąchałem. 

- Pachnie jak...tojad. - powiedziałem sam do siebie. Tojad...Wywar Tojadowy! Dzięki niemu wilkołak zatrzymuję świadomość! - O Boże...

Wybiegłem z dormitorium jak najszybciej. Musiałem ich znaleźć. On ich zabiję. Byłem już poza zamkiem. Widziałem jak Remus i James wchodzą...drzewo? Kawałek za nimi idzie jakiś czarnowłosy typ. Podchodzi do drzewa i nawala je patykiem?! Zmieniłem się w geparda - animagiczna forma. Podbiegłem i rzuciłem się na niego. Przemieniłem się w człowieka.

- Zwariowałeś?! - ryknąłem. - Atakujesz Bijącą Wierzbę!

Lily dużo opowiadała mi o tym drzewie.

- A ty to kto?! - ryknął.

- Nie ważne. Musisz stąd spadać! - spojrzałem na zegarek. Wskazywał północ. Remus na bank się przemienił.

- Nie będziesz mi rozkazywał!

- Jak chcesz. - westchnąłem i skierowałem w niego różdżkę. - Drętwota.

Tłustowłosy chłopak zemdlał. Podbiegł do mnie Black.

- Co ty tu na Merlina robisz?! - krzyknął. - I czemu się nie przemieniłeś?

- Teraz to nie jest...

Z dziury pod Wierzbą wybiegł wilkołak. A zanim jeleń. Zrozumiałem. To byli animadzy. Wilkołak wyczuł ludzi. Łapa zmienił się w psa i ruszył na niego. Musiałem schować gdzieś czarnowłosego. Wziąłem go na ręce i położyłem obok jakiegoś głazu.

- On nie pił tojadu! - krzyknąłem.

W tym momencie wilkołak rzucił czarnym psem. Chwyciłem wielki badyl. Miałem plan. Co prawda samobójczy, ale plan. Rzuciłem w bestię jakimś zaklęciem by ryknął. Gdy otworzył paszczę, podbiegłem włożyłem patyk do niej tak by nie mógł jej zamknąć, i wrzuciłem do niej fiolkę z wywarem. Po chwili hybryda wilka się uspokoiła. Remus przemienił się z powrotem w człowieka po jakiejś godzinie.

- Czy ty zwariowałeś?! - ryknął na mnie James, gdy byliśmy w dormitorium.

- Gdybym tego nie zrobił on, by was zabił! - odkrzyknąłem.

- To prawda. - odezwał się Syriusz. - Remus zabiłby Smarka.

- A co tam niby robił Snape?!

- Tak jakby...Dałem mu pomysł by uderzył w konar Wierzby... 

- Czy ty jesteś normalny Syriuszu?! - krzyknął Remus. - Wiesz co by było jakby mnie zobaczył?!

- Wiem...Przepraszam.

Od tamtego momentu zakumplowałem się z Remusem i Syriuszem. Potter był na mnie ciągle zły. Gdy kładłem się spać, uświadomiłem sobie, że od Snape'a emanowała duża ilość czarnej magii. Wiem jedno, żaden czarodziej nie znający tej magii, by z nim nie wygrał. Ile racji wtedy miałem...

Pogromca Huncwotów [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz