Obudziłem się. Była noc. Ubrałem się i poszedłem w kierunku gabinetu dyrektora. Jedna myśl nie dawała mi spokoju, ale to nie możliwe.
Wszedłem do gabinetu, po cichym "Proszę".
- O Rick. Spodziewałem się ciebie. Usiądź. - powiedział. - Dropsa?
- Nie, dziękuję.
- To, co Cię do mnie sprowadza?
- Miałem sen, a raczej wizję. - odparłem.
- Rozumiem...A co było w tej wizji?
- Voldemort. Ma jakiegoś potężnego sprzymierzeńca.
- Nazywał go jakoś?
- T-tak. Mówił do niego "synu".
- Masz jakieś podejrzenia? - spytał dyrektor, zajadając się cytrynowymi dropsami.
- Mam, lecz to prawie nie możliwe...
- Myślisz, że to ty.
- Skąd Pan...
- Magia dziecko. - uśmiechnął się.
- Czyli może to być prawdą?
- Patrząc na to jak długo byłeś pod zaklęciem Imperio, możliwe. Słyszałeś od czasu, do czasu głos w głowie?
- T-tak.
- Wiesz, że kogoś pod Imperiusem, może uratować ból? - spytał Dumbledore.
- Teraz wiem. - odparłem. - Dlatego Voldemort mnie nie torturował?
- Dokładnie. Gdy skoczyłeś, by osłonić mnie przed zaklęciem, dostałeś dużą dawką bólu. Twój umysł podzielił się na dwie części. Ten, którym myślisz teraz i ten, którym myślałeś u Voldemorta. Twój drugi umysł, pod takim bólem, mógł odczepić się całkowicie.
- Ale nie sądzi Pan... - zacząłem.
- Że, ma ciało? To możliwe. - dokończył. - Mam pytanie. Ile nauczył Cię Tom?
- Tyle, ile sam potrafi.
- Czyli, jesteś potężniejszy ode mnie i od Voldemorta.
- Proszę Pana, nie sądzę...
- Jesteś. Umiesz więcej niż ja i Tom. A patrząc na to, że twoje drugie ja, żyję. To mamy nowych dwóch najpotężniejszych czarodziejów.
Pożegnałem się i wyszedłem.
Gdzie iść? Zasnąć nie zasnę.
Poszedłem do Pokoju Życzeń. Gdy wszedłem, zamarłem.
Przy biurku, na fotelu, ktoś siedział. A dokładniej JA. Skierowałem różdżkę w niego. W siebie?
- Opuść kijek, bo się pokaleczysz. - powiedział.
- Kim jesteś? - warknąłem nie opuszczając różdżki.
- Tobą. Pewnie wiesz wszystko od dyrektora, więc po co pytasz?
- N-nie rozumiem.
- Eh, no tak. Ty jesteś tą głupszą wersją. Jestem tobą, ty jesteś mną. Schowaj różdżkę i usiądź. - wskazał na drugi fotel. - Chcę pogadać.
- No, dobra? - schowałem patyk do kieszeni spodni i usiadłem w fotelu. - To, o czym chcesz pogadać?
- Dam Ci propozycję, dołącz do Czarnego Pana.
- C-co?!
- No, wróć do NAS. Będziemy potężniejsi. Będziemy rządzić światem. My dwaj, jesteśmy najpotężniejszymi czarodziejami na świecie. Czarny Pan tego nie wie.
- Rick...
- Nie nazywaj mnie tak. - warknął. - TO imię nie odpowiada. Jestem Russel.
Teraz zauważyłem, że zamiast czarnych włosów, jakie ja mam, on ma białe. Takie jak Mary.
- Nie wiem co wmawiali Ci twoi głupi rodzice... - zaczął Russel.
Wstałem chwyciłem go za bluzę, podniosłem i przyparłem do ściany.
- Moi...NASI rodzice nie byli głupi! - warknąłem.
- Rozumiem, że się nie zgadzasz? - spytał. W jego zielonych oczach widziałem swoje odbicie.
- Nie, zgadzam. - potwierdziłem. Jego tęczówki zaczęły się kręcić, aż zniknęły. Jego oczy były całe czarne.
- Nie fajnie Mrok. - szepnął. - Właśnie, zacząłeś wojnę z diabłem. Zacząłeś wojnę z Russelem Chaosem Moonem.
I zniknął.
Rick Mrok Moon vs Russel Chaos Moon. Świetnie. Lepiej być nie mogło.
----------------------
Wiem krótkie, ale na temat : )
Komentarze??
CZYTASZ
Pogromca Huncwotów [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction[CRINGE] [TYLKO Z SENTYMENTU] [CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ] Pogromca Huncwotów - Do Hogwartu przybywa nowy uczeń,na czwarty rok nauki. Od razu naprzykrza mu się czwórka chłopaków zwanymi Huncwotami. Skąd przybył? Co zrobi? Jaki ma zamiar w ki...