8.

552 39 1
                                    

- Nie to niemożliwe...

Jak mam ją zabić?! Nie mogę tego jej zrobić...Nie mogę tego SOBIE zrobić! Boję się jak nigdy...Strach...Czym jest strach? Nie no super Rick, dostałeś informację, od Ojca, że będziesz musiał zabić kogoś dla ciebie ważnego i przychodzą Ci myśli filozoficzne! Ale czy kiedyś się bałem? Nie.

- Chce szafę z boginem. - powiedziałem.

Obok biblioteczek pojawiła się szafa z dębu. Podszedłem do niej. Machnąłem różdżką i otworzyła się. Wyszła z niej jakaś postać z kapturem na głowie. Dementor? Nie. 

- Zdejmij kaptur. - rozkazałem.

Postać posłusznie go zdjęła. Zobaczyłem siebie.

- No, no, no Rick. W końcu się spotykamy. - powiedział bogin. 

- Myślisz, że się ciebie boję?

- Boisz się mnie. Boisz się, że zrobisz coś źle. Boisz się, że nie podołasz wyzwaniom. Boisz się, że zginą ludzie, którzy są dla ciebie ważni. Boisz się siebie.

- Może i racja...Ale wiem to. - powiedziałem niepewnie. 

- Wiesz to? Wiesz ilu rzeczy NIE wiesz? Nie wiesz, jak to jest być normalny. Nie wiesz czym jest miłość. Nie wiesz co robić. Nie wiesz, że twoja siostra Cię kocha, ale nie jak brata. Nie widzisz tego. Ranisz ją.

- A weź się pieprz. - warknąłem. - Ridiculus!

Bogin zniknął w szafie. To wszystko co powiedział jest prawdą. Niestety. Tylko czy to o Promyku też? Wyszedłem z pokoju, a drzwi za mną zniknęły. Ruszyłem w stronę dormitorium. Teraz gdy wiem, jakie horkruksy ma Voldemort, muszę powiedzieć o tym siostrze. Moje ciało przeszedł dreszcz. Muszę go zabić, bo zwariuję. Wszedłem do pokoju chłopaków i mojego zarazem. Nie wiem, która była godzina. Nie wiem jaka była pora dnia. Zasnąłem na łóżku. Obudziłem się. Była noc. To kiedy ja zasnąłem?! Wszystko było normalne. Moi współlokatorzy spali. Nie było tylko Peter'a. W pokoju było ciemno. Nie normalne był tylko powód przez, który się obudziłem. Obudził mnie syk węża. Moje mięśnie napięły się niczym struna gitary. Syk dochodził spod mojego łóżka. Chwyciłem różdżkę. Wąż to jeden z horkruksów Voldzia. Ale co by tu robił jego wąż? Miałem plan, wstać z łóżka i wybiec z pokoju, a najlepiej z dormitorium. Nie wiem dlaczego, ale czułem zagrożenie. Syk urwał się. Skorzystałem z okazji i wybiegłem z pokoju. Słyszałem jak wąż za mną pełznie. Wyleciałem z hukiem z dormitorium. Odwróciłem się. Zamarłem. To był 4 metrowy wąż! I do tego taki jak na zdjęciach horkruksów! Rzucił się na mnie. Machnąłem parę razy różdżką i poleciały w niego zaklęcia, które się odbiły jak od trampoliny. Czego się boją węże? Biegłem dalej i szybciej, rzucając za siebie ślepo zaklęcia. Rick jesteś animagiem! Do tego czarnomagicznym! Zmieniłem się w wilka i stanąłem na przeciw węża. Ten jakby przestraszony cofnął się trochę, lecz po chwili skoczył na mnie. Zmieniłem się szybko w jego sobowtóra i zaczęła się walka dwóch wielkich gadów. Gryźliśmy się i skakaliśmy po całych korytarzach robiąc wielki hałas. Przemieniłem się z powrotem w człowieka. Jak się gadało po wężemu? Uczyłem się tego na Merlina! Wąż skoczył na mnie. Przygotowałem się na ból, lecz nic się nie stało.

- Pan nie kazał Cię zabijać. - syknął. O nagle umiem! 

- To po co Cię przysłał? - syknąłem w mowie węży.

- By Cię nastraszyć. Nie wchodź mu w drogę. I tak mój Pan Cię zabiję.

- Wątpię. - odparłem normalnym głosem. Zepchnąłem gada z siebie i wyprostowałem rękę z różdżką. - Jeden horkruks mniej.

Wąż skoczył i moją ręka znalazła się w jego paszczy.

- Avada Kedavra.

Wąż leżał martwy na ziemi. Skąd Voldek wie o moim istnieniu? Usłyszałem głośne kroki. O ktoś idzie!

- Panie Moon co Pan tu robi? - spytała McGonagall. Po chwili byliśmy w gabinecie dyrektora z ciałem węża.

- Czyli obudziłeś się i wąż był pod twoim łóżkiem? - spytał Dumbledore.

- Dokładnie. - odparłem.

- I całkiem przypadkiem był to wąż Czarnego Pana?

- Nie wiedziałem... - skłamałem.

Pogadałem sobie z nim trochę i wyszedłem. Jakim cudem ten wąż był w zamku? Jakim cudem Voldemort o mnie wie? Za dużo pytań...Mózg mi wybuchnie. Położyłem się z powrotem spać, gdy wszedłem do dormitorium. Następnego dnia, pierwszą lekcją była historia magii. Będę musiał dziś pogadać z Promykiem. Nagle zauważyłem białowłosą dziewczynę przed salą. Szczęka mi opadła.

- No hej braciszku. - powiedziała Promyk.

Pogromca Huncwotów [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz