15.

430 32 3
                                    

Wszedłem do swojego pokoju, był coraz bardziej zniszczony, a ja nie wiedziałem z jakiego powodu. Budzę się, w coraz dziwniejszych miejscach. A po każdej drzemce, pokój jest bardziej zniszczony. 

Za pięć minut, będzie Zebranie. Czas się przebrać. Przebrałem się w czarne jak smoła szaty i spojrzałem na ścianę. Był na niej, mały, wydrapany napis.

" Mrok 

Nie pamiętam, bym to pisał. Ciekawe.

Wyszedłem z pokoju i zacząłem iść w stronę Sali Głównej.

Nie idź tam. Wróć do Mary.

Od dłuższego czasu, słyszę cichy głosik w mojej głowie, który to mówi. Nie wiem kim jest owa Mary. Wiem, że jestem w domu.

Wszedłem do Sali, gdzie był umieszczony długi stół. Na jednym z jego końców, był wielki tron, a na drugim mniejszy, bo bokach były pojedyncze krzesła około dwudziestu. Na tronie siedział potężny czarnoksiężnik. 

Podszedłem do niego i uklęknąłem.

- Witaj Panie. - powiedziałem.

- Witaj Ricku. - odparł. - Usiądź. Niedługo, przybędzie reszta.

Posłusznie zająłem swoje miejsce, na mniejszym tronie. Po chwili, wszystkie miejsca były zajęte.

- Jak poszło w Ministerstwie? - spytał Pan, jednego z sług.

- Tak, jak powinno Panie. - odparł zapytany. - Minister jest twój.

- Wspaniale. Niedługo zrobimy atak.

- Panie, uważasz, że jestem gotów? - spytałem niepewnie.

- Dziś, będzie ostatni trening. - odparł Czarny Pan. - I tak, jesteś gotów. Umiesz tyle co ja sam.

- Ale czy Dumbledore, nie przybędzie? Nie jestem pewien...

- Koniec spotkania.

Po dwóch godzinach, był trening. Ostateczny trening.

- Dziś, stawisz czoła swoim rówieśnikom. - powiedział Voldemort. - Bello, zapraszam.

Do sali treningowej wkroczyły trzy postacie. Dziewczyna i dwóch chłopaków.

- Znasz zasady. Wszystko. Bez zabijania.

- Tak jest. - powiedziałem.

- Start.

Pierwszego niskiego chłopaka, pokonałem z łatwością i znudzeniem.

Za to pozostała dwójka, miała dużo to pokazania. Różne klątwy leciały w moją stronę, ja je odbijałem. W końcu wszyscy leżeli na ziemi. 

- Wspaniale. - pochwalił Voldemort i podszedł do mnie, po czym położył mi rękę na ramię. - Dasz sobie radę. Mój uczniu. Pamiętam, o twoich urodzinach.

Następny dzień, zaczął się bardzo chaotycznie. Jakiś Śmierciożerca zapukał do mojego pokoju i zaprowadził do Sali Głównej, w której czekali już inni.

- Ricku podejdź. - warknął Czarny Pan miłym tonem. Wykonałem polecenie. - Dziś są twoje piętnaste urodziny, więc mam dla ciebie dwa prezenty.

- To zaszczyt. - powiedziałem i ukłoniłem się.

- Pierwszym jest to, że będziesz prowadzić atak na Ministerstwo. - kontynuował. - Drugim jest to, jeżeli Dumbledore się zjawi, możesz go zabić.

Poszedłem do pokoju. Za godzinę miał być atak. Wyjąłem kufer spod łóżka, coś kazało mi to zrobić. Ukazał mi się na wierzchu, płaszcz i kapelusz kowbojski.

Pogromca Huncwotów [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz