Jak patrzę na poprzedni rozdział to, nie wierzę! TAKI KRÓTKI?!
I akcja za szybko się dzieje....Eh....Czyżbym chciał się pozbyć Pogromcy?
A racja! Jeszcze nie jest Pogromcą! Sorki! Miłej lektury!
------------------------------------------------
- Armia.... - szepnąłem. - Vold-demort tworzy armię...Hogwart...Chaos...
Zemdlałem.
- Mrok? - odezwał się znajomy głos, znajomy a tak bardzo inny.
Otworzyłem oczy.
- Ojcze?
Byłem w szpitalnej sali, leżałem na łóżku przy którym siedzieli : Ojciec, moi prawdziwi rodzice, o dziwo mój stary pies, czyli owczarek niemiecki i mój dziadek.
- C-co wy tu robicie? - spytałem. - Co ja tu robię?
Pies wskoczył na łóżko i zaczął lizać mnie po twarzy.
- Dobrze Claw, też się stęskniłem. - pogłaskałem psa.
- Dobrze Cię widzieć synu. - powiedział tata.
- Was również. To co ja tu robię?
- Jak zawszę nie cierpliwy. - odezwał się dziadek i uśmiechnął się.
- Po kimś, to odziedziczyłem.
- Powiemy mu? - spytała matka.
- Jeszcze pytasz? - zdziwił się tata.
- To może ja zacznę. - odezwał się Ojciec. - Mroku, jesteś w swojej głowie.
- Aha. - odpowiedziałem inteligentnie.
- Dobra powiedz mu, to co może zmienić jego życie. - warknął Claw.
Warknął. Pies. Powiedział. Coś.
- T-ty gadasz? - spytałem czworonoga.
- Jesteśmy w twojej głowie. - przypomniał pies.
- C-co mogę zmienić? Wszystko poszło, po myśli Notesu. - spytałem Ojca. - Prawda?
- Jak wiesz Notes się skończył. - zaczął. - Niestety powstały pewne okoliczności, których moja aura jasnowidza nie zauważyła. Wiesz o czym mówię?
- Russel?
- Tak. Ta jedna postać zmieniła dużo w przyszłości. Posłuchaj Mrok, trzymaj przyjaciół blisko a wrogów jeszcze bliżej. Nie próbuj się walczyć z...
- Rick? RICK! OBUDŹ SIĘ!
- Musisz lecieć.
- Chwila! Z kim mam nie walczyć?!
Obudziłem się w Skrzydle Szpitalnym.
- Wszystko ok? Zemdlałeś. - powiedział Łapa.
- T-tak? Chyba tak. - odparłem.
Zorientowałem się, że coś ściskam w dłoni - Kamień Wskrzeszenia. Oczywiście.
Rozejrzałem się. Przy moim łóżku był tylko Syriusz.
- Gdzie reszta?
- Promyk poszła po dyrcia, Remus i James zebrali cały Gryffindor. - odpowiedział. - Wiesz, że gadałeś o jakiejś armii?
- Tak. Voldemort chce napaść na Hogwart.
- Po co? - spytał Black.
- Jak to po co?!
Właśnie. Po co?
Myśl jak ślizgon, głupi lwie.
- Czarna Różdżka! - krzyknąłem.
Najpotężniejsza, najwspanialsza, potrafi zrobić wszystko...
- Czyli chce tego patyczka? - spytał Łapa.
- Tak. Patyczka.
- Dobra, zbieraj się. Czas zebrać naszą Armię.
Armia...Zebrać Armię....
Do Armii potrzeba najlepszych wojowników. Najsilniejszych.
Najmądrzejszych.
BINGO!
Wybiegłem niczym Struś Pędziwiatr z Skrzydła.
Nie pamiętam kiedy dotarłem do biblioteki.
Setki półek z książkami.
Setki a może miliony książek.
A ja potrzebowałem tej jedynej.
- ACCIO "ZAŁOŻYCIELE HOGWARTU"!
Przekartkowałem niepotrzebne informacje...i znalazłem. Miejsce, gdzie wszyscy zostali pochowani.
Aportowałem się.
Pojawiłem się na cmentarzu, zakurzonym, opuszczonym i zapomnianym.
Na czterech nagrobkach były wyryte nazwiska: Gryffindor, Slytherin, Hufflepuff i Ravenclaw.
- To nie ma szans się udać, wiesz?
- Och zamknij się głupi wężu. - warknąłem do tatuażu. Mówiłem, że ma tak jakby umysł? Pewnie nie.
Oddychaj. ODDYCHAJ DO DIABŁA!
Wyciągnąłem rękę z Różdżką do góry, i przy okazji odkryłem tatuaż.
Wymówiłem moją ulubioną Mroczną Formułkę i tatuaż zaświecił się.
Machnąłem patykiem w powietrze a następnie w groby.
Po pięciu minutach, przede mną stały dwie kobiety i dwaj mężczyźni.
Założyciele Hogwartu żyli.
----------------------------------------
Nie przesadziłem?
CZYTASZ
Pogromca Huncwotów [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction[CRINGE] [TYLKO Z SENTYMENTU] [CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ] Pogromca Huncwotów - Do Hogwartu przybywa nowy uczeń,na czwarty rok nauki. Od razu naprzykrza mu się czwórka chłopaków zwanymi Huncwotami. Skąd przybył? Co zrobi? Jaki ma zamiar w ki...