incipit prologus

4.7K 336 53
                                    

Nie było cię wtedy, gdy moje zastygłe od snu powieki uniosły się leniwie i niechętnie, a słoneczne światło padające przez duże okno padało na moją alabastrową, nagą skórę. Z mojego gardła uciekł niezadowolony pomruk, ciało zaczęło się lekko drgać, bowiem mimo parzącego słońca, było mi przeraźliwie zimno, o czym mogła świadczyć gęsia skórka na moich ramionach. 

W pierwszej chwili przejechałem zaspany ręką po prześcieradle, w poszukiwaniu twojego ciała. Po chwili jednak uniosłem się na łokciach i uważnie rozejrzałem po pokoju, przecierając oczy kilkukrotnie, jakby w nadziei, że ujrzę więcej, wyraźniej.

Jakby w nadziei, że jednak z o s t a ł e ś.

Ale nie było Cię obok mnie. Nie było cię w tym łóżku, nie było cię w tym pokoju, nie było cię także w tym domu. Zapewne nie było cię nawet w tym mieście.

Więc gdzie teraz byłeś, Hoseok? I dlaczego mnie zostawiłeś tak jak wczoraj? Cztery dni temu również to zrobiłeś.

Dwa lata również.

wiecie, że znów zaczynam coś, czego nie skończę:).

chcę pisać z kimś, przysięgam, wtedy co tydzień byście mieli 3k słów w nowym rozdziale .

mam nadzieję, że tego nie spieprzę!

havana ➽ sopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz