Nauczyciele unikali mojego wzroku odkąd to się stało. Kiedy tyko mijali mnie na korytarzu ich głowy automatycznie wędrowały w dół, jakby moje spojrzenie przyciągało klątwy, czy bóg wie co. Słyszałem, jak mówili do siebie, raczej szeptali, że to ja. "To ten". Słyszałem to, ale ignorowałem. Łatka dzieciaka, którego ojciec się zabił chyba zostanie już ze mną do końca liceum, myślałem. Ich zainteresowanie słabło jednak z każdym tygodniem i trochę mnie to pocieszało. Trochę.
Wyszedłem ze szkoły i od razu w oczy rzucił mi się czerwony samochód mamy. Bez słowa podszedłem do niego i zająłem miejsce zaraz za kierowcą. Mama uśmiechnęła się do mnie, ale nie odwzajemniłem tego. Po prostu włożyłem słuchawki do uszu i odpaliłem playlistę, pisząc do Hoseoka wiadomość, że chciałbym go dziś odwiedzić.
Kiedy jedliśmy z mamą obiad, czyli jakieś dziwne wegańskie kotlety z bóg jeden wie czego, mężczyzna oddzwonił, więc od razu poderwałem się od stołu i wyszedłem do łazienki, by swobodnie porozmawiać. Jego głos d razu poprawił mój humor i kąciki ust powędrowały w górę.
- Hej, mały - powiedział i wyobraziłem sobie, jak siedzi u siebie w mieszkaniu przed laptopem i popija zieloną herbatę, robiąc sobie przerwę, by do mnie zadzwonić. - Już po szkole?
- Tak.
- Jak było?
Przez chwilę milczałem. Nie chciałem opowiadać mu o tych spojrzeniach, o plotkach na mój i taty temat. Hoseok miał i tak zdecydowanie za dużo zmartwień w swojej nowej pracy, by jeszcze musieć mnie niańczyć.
- W porządku - odparłem, choć wiedziałem, że mężczyzna nie do końca mi uwierzył. Na szczęście westchnął i postanowił nie kontynuować tego beznadziejnego tematu.
- Pytałeś, czy się spotkamy. Możesz wpaść, ale nie wcześniej niż o dwudziestej, mały. Mam masę rozdziałów do nadrobienia - wyjaśnił, nawiązując do tego, co narzucało mu wydawnictwo, w którym pracował. Kolejne książki i opowiadania do tłumaczenia spędzały mu sen z powiek, a niełatwo było mu przestawić się z pensji, jaką oferował Grapes na tą, którą miało do zaoferowania GoodReedsKorea.
- Może być dwudziesta. Po prostu bardzo chciałbym cię zobaczyć.
Chciałem. Właściwie tylko to trzymało mnie przy życiu - jego wiecznie tryskająca energią osoba, jego ciepły dotyk i scałowujące ze mnie stres usta. Właściwie tylko przy nim czułem się bezpiecznie.
- Przyjadę po ciebie - zaoferował, więc się zgodziłem. Jutrzejsza szkoła nie miała znaczenia, skoro nauczyciele i tak zdawali się dawać mi "fory", przez wzgląd na to, co się stało.
Nie dojadłem obiadu. Poszedłem do siebie, gdzie położyłem się pod kołdrę, by poczekać na odpowiednią godzinę. Mama do mnie już nie zaglądała. Minęło za dużo czasu. Przez pierwszy miesiąc od śmierci ojca przychodziła, siadała na łóżku i głaskała moje włosy, pytając, jak się czuję. Ale odkąd kazałem jej się wynosić, już nie przychodzi. Obraziła się wtedy, ale to tak samo mnie nie obchodziło, jak jej dzisiejsza opowieść o podwyżce cen paliwa, jaką uraczyła mnie przy jedzeniu.
Nie czułem potrzeby rozmowy z nią. Nawet trochę się nią brzydziłem. Nie było w tym nienawiści, a przynajmniej jeszcze, bo w końcu tylko ona mi została, nawet jeśli nieświadomie zamieniała się w ojca. Znikała na całe dnie, ale chociaż gotowała. Tłumaczyła się pracą i sam nie chciałem wnikać w to, czy to prawda, czy może obce perfumy i ona kompletnie piana co piątek wieczór czegoś nie oznaczają. Zamknąłem się. Nie rozmawiałem z nią, ani o niej samej, ani o sobie, ani o ojcu.
Tamtego dnia, tamtego strasznego dnia też się do siebie nie odezwaliśmy. Zbudził mnie jej krzyk, więc pobiegłem do sypialni. Potem była policja, bo na karetkę było już za późno.
CZYTASZ
havana ➽ sope
Fanficit hurts to know that you will never look at me the way i look at you 。 Czyli o tym, jak Yoongi znalazł swoją Havanę w swoim korepetytorze o cudownym uśmieszku. książka pisana we współpracy z @ohnotuagain top!hs...