mauvaise femme [ 18 ]

900 135 13
                                    

Hoseok odczytał smsa w dobrym momencie. Właśnie zakładał buty i już miał wychodzić, by jechać do domu Minów dać najmłodszemu z rodziny korepetycje. Zatrzymał go jednak dźwięk przychodzącej wiadomości. Zdjął więc buty i marynarkę, a potem poszedł do barku po whisky. Sobie nalał trochę więcej niż do drugiej szklanki, w dodatku zrezygnował z coli. Do szklanki Yoongiego wlał napoju mniej więcej na pół z alkoholem. Potem rozłożył się na kanapie i poczekał. A gdy do drzwi ktoś zadzwonił, zerwał się z mebla i poszedł otworzyć. Spodziewał się oczywiście Yoongiego. Po dość dosadnym smsie, wiedział, że chłopak będzie potrzebował jego ramienia, by się wypłakać i jego ciepła, by móc spokojnie zasnąć.

Ale w drzwiach stał ktoś inny i Hoseok ledwo powstrzymał wkradające się na jego twarz zszokowanie.

Na werandzie stał Jihyun. Jego szef. Ojciec chłopaka, którego ostatnio zabrał do Busan i przeleciał. Ojciec dzieciaka, któremu daje korki i, który to dzieciak wzdycha na jego widok od dłuższego czasu, o czym doskonale wie. Po prostu Jihyun Min we własnej osobie.

- Mogę wejść? - zapytał starszy, więc Jung przesunął się, wpuszczając mężczyznę do środka.

Spodziewał się kłopotów. Kłopotów z Yoongim, rzecz jasna. Może jakimś cudem jego ojciec się dowiedział? Może widział ich wiadomości, albo podsłuchał, jak syn chwali się koledze. Było tak wiele możliwości, że nawet nie chciał o tym myśleć. Ale nie. Nie chodziło stricte o Yoongiego.

- Chodzi o moją żonę. O moją byłą żonę - wykrztusił, gdy usiedli na kanapie. Hoseok podsunął szefowi drinka. Tego bez coli. - Nie wiem, czy w ogóle powinniśmy o tym rozmawiać. Tylko się ośmieszę.

- Nie, spoko. Możemy przecież...

- Nie chcę byś miał mnie za dziwaka, Hoseok. Jestem twoim szefem, a przychodzę do ciebie do domu wieczorem bez zapowiedzi, by napić się i pożalić na tą... - chciał powiedzieć "pizdę". Hoseok to wyczuł. Miał to na końcu języka, ale powstrzymał się. - Kobietę - dokończył, sięgając po szklankę. - Nie możesz mi powiedzieć, bym spadał, bo boisz się, że cię zwo...

- Nie, nie o to chodzi. Nie pomyślałem, byś spadał.

Jihyun i tak nie do końca uwierzył w te zapewnienia. Co prawda w pracy zawsze się dogadywali mimo różnicy wieku. Hoseok miał trzydzieści dwa, a jego szef podchodził pod pięćdziesiątkę, ale naprawdę nieźle się trzymał, mimo ogromu obowiązków w Grapesie. Oznakami zmęczenia były jedynie zmarszczki i czasami może dwudniowy zarost, ale nic więcej. Żadnej siwizny, żadnych większych worków pod oczami. Dogadywali się, bo Jung potrafił słuchać, a Jihyun czuł się przy nim swobodnie. Każdy inny prezes w firmie raczej ucieszyłby się z tego, że komuś się życie wali. Tacy są ludzie. Czują się lepiej z tym, że ktoś ma gorzej, a Hoseok taki nie był. Nie podkładał nóg i nie rozsiewał plotek. Dlatego szef mu ufał, a przynajmniej na tyle, by do niego przyjść się wygadać. Drugą kwestią było to, że nie miał nikogo innego, do kogo mógłby pójść. Syn był zawsze po stronie matki, a z resztą na pewno siedział z nią teraz w domu, a z Jiren, czyli kobietą, na której zaczęło mu niedawno zależeć nie mógł od tak porozmawiać o żonie, do której uczucia nigdy nie wygasły.

Wypili więc po drinku, potem Hoseok zrobił jeszcze dwa kolejne, w między czasie wymykając się do łazienki, by napisać Yoongiemu, że nie może przyjść i, że wyjaśni mu to później.

A potem Jihyun zaczął mówić. O tym, jak żona go potraktowała, gdy wspiął się na szczyt hierarchii w Grapesie, o tym, jak spuściła obrączkę ślubną w zlewie i kazała mu patrzeć, jak rwie zarobione przez niego pieniądze na strzępy, krzycząc, że są nic nie warte. O tym, jak go zostawiła, jak znalazła sobie innego w innym kraju i do niego poleciała, zapominając nie tylko o nim, ale i o własnym synu, którym interesowała się coraz mniej.

havana ➽ sopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz