le veston [ 7 ]

1.5K 184 103
                                    

Zasada "wszystko co dobre kiedyś się kończy" okazała się obowiązywać nawet i Yoongiego oraz Hoseoka. Gdy starszy z nich odebrał telefon od nieznanego Minowi mężczyzny, szybko przeprosił i powiedział, że pilnie potrzebują go w biurze. Rudowłosy zapłacił za ich desery i uśmiechając się do bruneta promieniście wyszedł z kawiarni, czemu towarzyszyło dzwonienie malutkiego dzwoneczka umiejscowionego nad drzwiami.

Sam Yoongi, tuż po wyjściu korepetytora szybko stracił chęci na przebywanie w pachnącym kawą i biszkoptem lokalu. Jego humor momentalnie spadł, a widok nieskończonego ciasta wywoływał nawet lekkie mdłości. Z westchnieniem sięgnął po pełen naszywek plecak i gdy miał wstawać z zamiarem opuszczenia kawiarenki, zauważył ciemną marynarkę, która najwidoczniej spadła na podłogę.

Mina nie kojarzono z bezmyślnością i impulsywnością, choć gdyby ktokolwiek zauważył, jak prędko zgarnia w swoje łapki drogi materiał należący do pana Junga, mógłby nazwać go takimi przymiotnikami. Gdy kelnerka spytała, czy może odebrać naczynia, Min nieśmiało przytaknął i podziękował, nim, podobnie jak starszy mężczyzna, wyszedł na świeże powietrze. Sprawdzając godzinę w telefonie dotarło do niego, że spędził z tłumaczem ponad półtorej godziny, co zdziwiło jego samego. Pierwszy raz miał okazję poznać Hoseoka tak... bezmyślnie. Nie musiał zaprzątać głowy nauką i przejmować się obecnością ojca, który popatrzyłby na niego dziwnie, a zamiast tego miał przed sobą uśmiechniętego i naturalnego mężczyznę, który z własnej woli spędzał z nim swoją przerwę w pracy. Gdy byli w swoim towarzystwie, brunecik mógłby pokusić się o stwierdzenie, że jakaś nieznana siła wyższa przyśpieszała czas, nie pozwalając sobą nacieszyć

I choć kawa na jego szkolnej marynarce dalej się kleiła do jego brzucha, a plam najprawdopodobniej nie dopierze, to naprawdę cieszył się, że Jung z powodu pośpiechu zniszczył jego ubrania.

Wiosenny wiatr otulał jego bladą buzię, gdy wracał do domu, ozdabiając czubek nosa delikatnym różem. Postanowił dziś odpuścić sobie autobus i wrócić do domu na piechotę, by nacieszyć się przyjemną pogodą. Ot co, nie było ani za gorąco, ani za zimno, a słońce i tak sprawiało, że na policzkach był widoczny cień jego własnych rzęs. Wiatr również sprzyjał - nie był silny, ale wyczuwalny na licach mieszkańców, którzy zapewne tak samo jak on postanowili wybrać się na spacer.

Po raz pierwszy od dawna miał chęci powrotu na nogach do domu. Zwykle po szkole wręcz padał na twarz i często było mu ciężko unieść się z autobusowego krzesła, gdy powinien wysiadać, a teraz mimo lekkiego bólu w nogach, czuł się dobrze.

Przypomniał sobie o tym, jak jeszcze niedawno narzekał na swoje przydługie końcówki. Niby nic do nich nie miał, jednak jeszcze trochę, a włosy zaczną wpadać mu do ust. W dodatku zastanawiał się nad jakąś rewolucją na głowie, głównie przez Taehyunga, który co rusz pojawiał się w szkole w nowym kolorze włosów, co Yoongi skrycie podziwiał, gdyż nie miał tyle śmiałości, by nagle wparować do klasy z czerwienią lub srebrem na głowie. Z tego powodu, nie do końca pojmował co w niego wstąpiło, gdy postanowił zadzwonić do zaufanej fryzjerki, by ta nie tyle, co skróciła jego włosy, co przefarbowała je. Jak się okazało, Chaerin miała teraz wolną chwilę, bo jedna z klientek musiała odwołać wizytę i bez problemu mogłaby zająć się puklami młodego chłopaka, a przy nakładaniu rozjaśniacza na brunatne pasma, opowiedzieć nieco o swoim życiu prywatnym. Lee była niegdyś przyjaciółką jego matki, stąd pewnie czuł przywiązanie do kobiety, a ona sama pytała o Sunmi, choć wiedziała, że nigdy nie uzyska bardziej rozbudowanej odpowiedzi od: „u mamy wszystko w porządku, radzi sobie w Kioto". Rozumiała zachowanie licealisty, w końcu znała go od małego i wiedziała doskonale, jak przywiązany był do mamy. Nie dziwiło ją to, że po jej utracie zamknął się w sobie, a o niej samej rozmawiał zdawkowo, jakby każde słowo drażniło jego przełyk.

havana ➽ sopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz