Rozdział 10

7.6K 220 5
                                    

    Po dotarciu do galerii handlowej, od razu kobiety poszły do sklepu z ubraniami. Ja za nimi szłam najwolniej jak się dało. Weszłyśmy i się zaczęło.

- Ola chodź tu szybko! Co z tobą? - wypytywała mnie mama.

- Ide już. Od rana się źle czuję. - myślałam, że mi odpuści ale jednak się pomyliłam.

- Co ci jest. Martwię się o ciebie. Od dłuższego czasu jesteś nieobecna duchem.

- Nic mi nie jest. Wybierzmy te sukienki i wracajmy do domu- odpowiedziałam znudzona.

Oglądałam różne kreacje, ale nic mi się nie spodobało. Aż zauważyłam ją.

Moja mama wybrała długą bordową suknie a pani Nur ciemno zieloną

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Moja mama wybrała długą bordową suknie a pani Nur ciemno zieloną. Razem ruszyłyśmy do kasy. Zapłaciłyśmy za zakupy i postanowiłyśmy wrócić do domu. Na miejscu czekała na mnie Pelin. Poprosiła mnie o radę dotyczącą jej kreacją na jakże ważny dla mnie bal. Skierowałyśmy się do jej pokoju. O dziwo żadnego faceta nie spotkałyśmy. Usiadłam na jej łóżku i czekałam, aż wyjdzie z garderoby. Jak przyszła to myślałam, że zwariowała. Miała całą stertę ubrań na rękach.

- To chyba wszystkie sukienki jakie mam- powiedziała uśmiechając się.

- Oszalałaś! Nie mam zamiaru spędzić tu całego dnia!

- Jej spokojnie. Jak tam przed balem masz humor? - zapytała przymierzając ubrania.

- A jak mam się czuć. Byłabym szczęśliwa, jeśli to miał być bal zaręczynowy z kims kogo kocham.

- Mam przeczucie, że będzie ci z nim dobrze. Nie martw się. Patrz! Chyba już znalazłam idealną. Idź już bo chy a ci się nie chce tutaj siedzieć bezczynnie. - mówiąc to zaśmiała się i poszła do garderoby schować wszystkie sukienki.

Ja w tym czasie wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam do kuchni. Powiedziałam naszej gosposi, żeby zrobiła sobie dzisiaj wolne od pracy. Sama zaczęłam przygotowywać obiad. Zrobiłam zupę krem z dyni, kurczaka z ziemniakami do tego zestaw surówek i na koniec deser lodowy. Nim się obejrzałam była godzina 15. Usłyszałam odgłosy rozmów. Do kuchni wszedł Bruno.

- Hej! Co tu tak ładnie pachnie? Nie mów, że to ty sama zrobiłaś! - zapytał z ciekawości.

- A co nie mogę choć raz coś zrobić? Zawołaj wszystkich na obiad i nie śmiej się.

Brat poszedł a ja wyciągnęłam z szafki talerze i sztućce. Wzięłam wszystko na tackę. Weszłam do jadalni dziękując Bogu, że nic nie zbiłam. Nikogo jeszcze tam nie było. Ułożyłam zastawę i skierowałam się po jedzenie. Kiedy byłam już z powrotem każdy zajmował swoje miejsca.

- Ola ty to sama zrobiłaś? - zapytał mnie ojciec Aarona.

- Tak. Nie miałam co robić, więc przygotowałam posiłek.

Nikt nie zadawał pytań tylko zajadał się. Po skończonym obiedzie, razem z Jackobem zaniosłam talerze do zmywarki.  Miałam jeszcze dużo czasu. Poszłam wziąść prysznic. Umyłam włosy kokosowym szamponem a ciało czekoladowym żelem. Wychodząc ubrałam mój szlafrok i japonki. Stojąc przed lustrem, dotarło do mnie, że za niedługo będę żoną mężczyzny którego nie kocham i nie ma odwrotu chyba, że bym uciekła. I dzisiaj to zrobię. Pomalowałam się i ubrałam w sukienkę. Włosy zakręciłam i zostawiłam rozpuszczone. Włożyłam czarne szpilki i wyszłam z pokoju.

Mój przyszły mąż Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz