Rozdział 3

5.6K 388 29
                                    

- Zadzwonię po kierowcę i możemy się zbierać. - odzywam się do Ally, szukając telefonu w stosie papierów. 

- Nie spiesz się, złotko. - posyła mi ten swój radosny uśmiech. 

Brooke jest ode mnie trochę starsza. Są między nami dwa lata różnicy, jednak nie odczuwam tego zbyt często. Przyznam, że czasami odrobinę mi matkuje, ale ona już taka jest. Sama nie jest aniołkiem, chociaż większość osób, które nie znają jej tak dobrze jak ja, bierze ją za grzeczną i ułożoną. 

- Zuma? - proponuję, mając na myśli naszą ulubioną azjatycką restaurację. 

- Z chęcią. 

Gdy już znajduję pożądane urządzenie, wybieram numer do szofera i niecierpliwie czekam, aż łaskawie odbierze. W tym czasie wolną ręką wkładam do swojej teczki dokumenty, którymi muszę się jeszcze dzisiaj zająć. 

- Za pięć minut wychodzę z firmy. Lepiej dla ciebie, żebyś czekał przed budynkiem, gdy z niego wyjdę. - mruczę do słuchawki, po czym kończę połączenie i chowam telefon. 

- Musisz go sobie wychować. - śmieje się Ally. 

- Tęsknię za Jamesem. - krzywię się na wspomnienie poprzedniego kierowcy. 

Gdyby nie przeklęty zawał, nie musiałabym się tyle denerwować. Szkoda faceta. Był naprawdę świetny. Czasami nawet potrafił mnie rozbawić, co udaje się nielicznym. Momentami mam nawet wyrzuty sumienia, że jako jego pracodawcy, moja rodzina nie zapewniła mu lepszej opieki medycznej. Ale później przypominam sobie, że to przez jego wyjątkowo niezdrowy tryb życia i sama mam ochotę go zabić za te wszystkie hamburgery i inne tego typu jedzenie. 

- Chodźmy. - mówię, upewniając się, że niczego nie zapomniałam. 

- W weekend Lucy organizuje imprezę. 

Lucy Vives to nasza dobra znajoma. Jest bardzo dobrą fotomodelką. Dość często spotykamy się na tego typu imprezach. Nie pracuje w tej branży, ale dobrze mieć znajomości wszędzie. Ostatnio nawet zaproponowałam tacie, aby dziewczyna została twarzą nowego modelu zegarków hologramowych naszej produkcji. Jeśli dobrze pójdzie, rozpoczniemy z nią współpracę. 

- Wiem, dostałam zaproszenie. 

- Wybierasz się? 

- Tak. - zerkam na czarnoskórą dziewczynę, która wciąż siedzi za swoim biurkiem, wpatrując się w ekran tabletu. - Co ty tu jeszcze robisz? - pytam lekko zaskoczona. 

- Powinnam to jeszcze dzisiaj skończyć. - odpowiada speszona, unosząc na mnie wzrok. 

- Idź do domu. Jutro też jest dzień. 

- Dziękuję. - kiwa głową, odkładając urządzenie. 

- Dobranoc. - dodaję, po czym nie czekając na odpowiedź, ruszam w kierunku windy. 

- Polubiłaś ją. - komentuje Brooke, gdy oddalamy się wystarczająco, aby Normani nas nie słyszała. 

- Jest w porządku. - przyznaję. - Pracuje bez zarzutu. I nawet pamięta, jaką piję kawę. 

- Bardzo młodo wygląda. 

- Ma dwadzieścia trzy lata, Ally. - śmieję się krótko. - To tylko ty wyglądasz tak staro. 

- Masz jakiś problem do moich dwudziestu ośmiu? - unosi jedną brew, przez co wygląda jeszcze bardziej niepoważnie. 

- Przedyskutujemy to przy lampce dobrego wina. - uśmiecham się, wychodząc z windy. 

Hol świeci pustkami. Przy recepcji stoi tylko trzech ochroniarzy, a przy drzwiach portier. Nie dziwię się, jest już dosyć późno. Godziny pracy dawno dobiegły końca i tylko nieliczni dalej siedzą w swoich biurach. 

- Życzę paniom miłej nocy. - żegna się z nami mężczyzna, otwierając drzwi. 

- Dobranoc. - nieznacznie unoszę kąciki ust. 

- Do jutra. - dodaje Ally, po czym wychodzimy z budynku. 

Na podjeździe stoi mój samochód, a młody kierowca opiera się o jego maskę. Przewracam oczami z irytacją na widok chłopaka. Naprawdę nie pałam do niego entuzjazmem. 

- Dobry wieczór, Pani Cabello. - kłania się zdecydowanie zbyt nisko. Chyba naoglądał się za dużo kiczowatych filmów. 

- Będzie dobry, jak zejdziesz mi z oczu. 

Chwilę później siedzę już wraz z przyjaciółką w samochodzie. Marzę o chwili relaksu. Niestety mój umysł mi na to nie pozwala. Ciągle myślę o pracy, o tym co jeszcze muszę dzisiaj zrobić, i czym muszę się zająć jutro. 

- Dokąd jedziemy? 

- Na kolację. - mruczę niedbale. 

- Może pani sprecyzować? - pyta ostrożnie. 

- Powinieneś już wiedzieć, że w tygodniu o tej porze jadam wyłącznie w jednej restauracji. 

- Zawieź nas do Zuma. - odzywa się Ally, ratując tym samym chłopaka od wykładu z mojej strony. 

- Postaraj się nas nie zabić po drodze. - dodaję złośliwie, nie mogąc powstrzymać się od komentarza. 

iიsoოიio | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz