Rozdział 13

4.7K 357 34
                                    

Wsiadam do dużego, czarnego samochodu, za którego kierownicą siedzi czarnoskóry mężczyzna ze znaczną nadwagą. Lucy uznała, że skoro zdecydowałam się poświęcić swój cenny czas, aby udać się na jej imprezę, to zadba o to, żebym bezpiecznie na nią dotarła. Nie było to konieczne, w końcu mam własne auto i szofera, ale nie protestowałam. 

Jestem już odrobinę spóźniona, ale to wszystko przez tę przeklętą sukienkę. Latałam po sklepach dobre dwie godziny, zanim znalazłam coś wartego mojej uwagi i ceny na metce. Koniec końców postawiłam na coś klasycznego. 

- Będzie miała pani coś przeciwko, jeśli podjedziemy po panią Brooke? - odzywa się uprzejmie. 

- Absolutnie. Jedźmy po nią. - mówię równie przyjemnym tonem. 

Mężczyzna zatrzymuje samochód na światłach. Szyby są przyciemnione, więc nikt nie wtyka nosa do środka. Wyjątkowo nie lubię, gdy ludzie interesują się cudzymi sprawami. Nie jestem osobą publiczną, a mimo to niejednokrotnie doświadczyłam zamieszania wokół mojej osoby na skalę brukowców. Na ogół staram się unikać kamer czy dziennikarzy. Mam zbyt wiele do stracenia, aby móc pozwolić sobie na jakiś skandal. Są sprawy, które nie mogą wyjść na światło dzienne i usilnie próbuję do tego nie dopuścić. 

- Mila! - uśmiecha się Ally, wchodząc z pomocą kierowcy do auta. - Pięknie wyglądasz. - siada na przeciwko mnie. 

- Dziękuję. - odwzajemniam uśmiech, kładąc obie dłonie na kolanach. - Jednak ty wyglądasz dużo lepiej. 

- Jesteś bardzo miła. - odgarnia niesforny kosmyk włosów, który opada jej na oko. - Widziałam dzisiaj Woods w Bello. - skraca nazwę firmy, spoglądając na mnie znacząco. 

- Przyjechała na kilka godzin. 

- W interesach? 

- Powiedzmy. - nieznacznie unoszę kąciki ust, dając jej tym samym do zrozumienia, co mam na myśli. 

- Och, Mila... - kręci pobłażliwie głową. - Biedna Griffin. 

- Clarke nie ma nic przeciwko jej skokom w bok. Żyją w otwartym związku. 

- Ja bym tak nie potrafiła. 

- Wychodzi im to na dobre. Nie wchodzą w żadne konflikty z tego tytułu. 

Samochód gwałtownie się zatrzymuję. Gdybym nie zapięła pasa, poleciałabym do przodu i wpadła na przyjaciółkę. 

- Jakiś problem? - pytam kierowcy lekko zaniepokojona. 

- Panie wybaczą słownictwo, ale ten ćwok przede mną włączył bezpodstawnie kierunkowskaz. 

- Nic się nie stało, kochaniutki. - odzywa się Ally. - Jedźmy dalej. 

Mężczyzna znowu rusza, a ja wyglądam przez okno, aby zorientować się w jakiej części miasta się znajdujemy. 

- Mam zamiar unikać kamer, więc oby Lucy nie wkręciła mnie w żaden wywiad. - stwierdzam. 

- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo unikasz rozgłosu. 

- Żeby moje brudy... - urywam, patrząc na nią znacząco. - Nie wyszły na jaw. 

- Chyba larwy. - śmieje się cicho. 

- Jesteśmy na miejscu. - oznajmia kierowca. 

Wzdycham ciężko, przymykając na moment powieki. Pół dnia istnej euforii, spowodowanej zdecydowanie zbyt dużą ilością kofeiny we krwi, wykończyło mnie na tyle, że całkowicie straciłam ochotę na tę imprezę. 

Szofer opuszcza samochód, a po krótkiej chwili otwiera rozsuwane drzwi pojazdu. Z jego pomocą wychodzę z auta, a tuż za mną robi to Ally. Kobieta od razu dostrzega znajomą postać, więc z uśmiechem na twarzy idzie się przywitać, a ja nieświadomie wpatruję się w sam środek obiektywu. Jestem pewna, że moje zdjęcie pojawi się jutro na przynajmniej jednym portalu plotkarskim. Clevver News na pewno nie odpuści takiej okazji. Już nawet widzę nagłówek 'Czerwony dywan pod kolor temperamentu?'.

- Camila! - słyszę znajomy głos, a po chwili dostrzegam sylwetkę dziewczyny, wyłaniającą się z tłumu.

- Lucy! - uśmiecham się na widok jej rozpromienionej twarzy. 

- Już myślałam, że nie dotrzesz. 

- Wybacz spóźnienie, ale miałam mały problem z doborem odpowiedniego stroju. 

- Wyglądasz niesamowicie. - chwali mnie, jadąc wzrokiem od czubka moich szpilek aż po wcięcie na piersiach. - Wejdźmy do środka. Na zewnątrz czai się odrom dziennikarzy. - obejmuje mnie w pasie. 

- Będzie alkohol, prawda? - szepczę jej do ucha. 

Lucy ma zaledwie osiemnaście lat, więc możliwe by było, aby zrezygnowała z procentów na własnej imprezie. Jednak wydaje mi się, że znam ją wystarczająco dobrze, by sądzić, iż będzie to jedna wielka popijawa w kulturalnym stylu. 

- Kpisz? - zachichotała. - Inaczej bym cię nie zaprosiła. 

iიsoოიio | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz