Camila's POV
- Skarbie, zaczekasz w samochodzie? Muszę zadzwonić do firmy. Zostawiłam nowego asystenta samego i... - ucisza mnie w najprzyjemniejszy możliwy sposób. Od razu odwzajemniam czuły pocałunek.
- Nie tłumacz się, Camz. Zaczekam — lekko unosi kąciki ust.
Wiem, że to dla niej spore wyzwanie, więc doceniam ten malutki gest znacznie bardziej.
Przez cały pogrzeb dyskretnie obserwowałam Iana. Przysięgam, że na jego widok bardzo się przestraszyłam. Obecność mężczyzny to ogromne zagrożenie. Zarówno dla mnie, jak i dla niego.
Gdy Lauren wsiada na tylne siedzenie mojego samochodu, szybkim krokiem ruszam w kierunku przyjaciela. Stoi między dwoma drzewami, nonszalancko opierając się o jeden z pieni. Cierpliwie na mnie czeka.
- Pojebało cię? - szepczę do niego z wyrzutem. - Co ty, kurwa, tu robisz?
- Musiałem przyjechać — odpowiada łagodnie niezrażony moim ostrym tonem.
- Naćpałeś się? Wiesz, że nie może cię tu być.
- Wiem, ale skoro już jestem, możesz się przywitać. - Rozkłada ramiona.
Wzdycham z irytacją, ale w końcu się do niego przytulam. Zawsze tęsknię za jego obecnością, zapachem, sposobem bycia, jego przeklętym uśmiechem, który jest w stanie wywołać mój, nawet mimo największego doła.
- Gdzie ona jest? - pyta po chwili.
- Czeka na mnie w samochodzie.
- Śliczna z niej dziewczyna — przyznaje.
- Nie możemy tu rozmawiać, Ian. - Rozglądam się, czy ktoś nie jest nami zainteresowany. - Pojedziesz do mnie. Dam ci klucz do mieszkania. Ja zabiorę Lauren na jakiś obiad czy coś.
- Ryzykujesz.
- To ty zaryzykowałeś, przyjeżdżając tu — mruczę. - Wjedź windą przez parking. - Podaje mu wspomniany wcześniej przedmiot.
- Tęskniłem.
- Idź już — poganiam go.
Nic nie odpowiada. Odchodzi, a ja idę w przeciwnym kierunku. Przyspieszam kroku, jednocześnie uważając, aby nie potknąć się na obcasach.
Robię źle. Cholernie źle.
- Przepraszam, że tak długo — uśmiecham się lekko, zająwszy miejsce obok dziewczyny.
- W firmie w porządku? Nowy daje radę?
- Tak, tak. - Kładę dłoń na jej udzie.
- Gdzie jedziemy, pani Cabello? - pyta kierowca.
- Matka organizuje stypę. Chciałabym się tam pojawić dla taty — odzywa się Lauren.
- Dobrze, Lo. Jedźmy.
Ruszamy zaraz, gdy szofer uzyskuje adres. Wiem, że powinnam się teraz skupić wyłącznie na niej, ale niestety moje myśli krążą wokół Iana. Mam również świadomość tego, że jeśli chcę spędzić z nim trochę czasu, będę zmuszona unikać Lauren, a to jest najmniej odpowiedni na to moment.
- Wiesz, że matka mi nie odpuści — przerywa ciszę. - Widziała nas i nie zostawi tego... - przerywam jej długim pocałunkiem.
- Nie myśl o tym, skarbie. I nie daj się sprowokować.
- Jeśli nie chcesz, mogę sama tam iść. - Patrzy na mnie smutnym wzrokiem.
Przecież nie zostawię jej samej na pastwę tej hieny.
- Nie ma takiej możliwości. - Przejeżdżam palcami po jej zaczerwienionym policzku. - Mam zamiar poznać twoich rodziców. Nie ważne czy w przyjaznej atmosferze, czy podczas kłótni.
- Dziękuję — szepcze, tuląc twarz do mojej klatki piersiowej.
Jazda mija nam spokojnie i dość szybko. Nawet udało nam się ominąć korek, co graniczy z cudem o tej godzinie.
- Jesteśmy, pani Cabello — odzywa się kierowca.
- Możesz jechać. Zadzwonię, gdy będziemy wracały.
- Oczywiście. - Wysiada z samochodu, aby chwilę później otworzyć nam drzwi.
CZYTASZ
iიsoოიio | CAMREN |
FanfictionDodzwoniłeś się na gorącą linię. Jeśli nie ukończyłeś osiemnastego roku życia, zakończ połączenie. Aby odbyć seks rozmowę, pozostań na linii.