Camila's POV
- Białe, czerwone? - pytam, machając dziewczynie przed oczami dwoma butelkami wina. - Mam jeszcze jakąś wódkę i trochę whisky.
- Dziękuję, ale nie piję. - uśmiecha się niepewnie.
- No tak, przecież jesteś autem. - odwracam się plecami do niej, aby nalać alkoholu do wyciągniętego wcześniej kieliszka.
- Wcale nie piję. - wyjaśnia.
- Grasz grzeczną dziewczynkę? - śmieję się cicho.
Zachowuję się jak dziecko, które jest na pierwszej w życiu fazie. Zapewne będę żałować, że w ogóle zostałam u nich na kolacji, a co dopiero doprowadzenia się do takiego stanu i wciągnięcia Lauren do mieszkania. Ale przecież ludzie w żałobie robią różne głupie rzeczy i zostaje im to wybaczone ze względu na okoliczności.
- Do góry i na lewo. - mówię, wskazując na schody. - Chyba że wolisz sypialnie, to na prawo. - dodaje bez zastanowienia, za co od razu gryzę się w język.
Jestem pijana, w emocjonalnej rozsypce i w dodatku samotna. Ona za to jest młoda, ładna i homo. Ciężko mi się powstrzymać od dwuznacznych komentarzy, nawet jeśli powinnam próbować z całych sił. Przecież to moja pracownica do jasnej cholery. Nie potrzebuję jeszcze jednego skandalu.
- A co jest na lewo?
- Salon. - mówię, gdy stajemy u szczytu schodów. - To jak, powiesz mi, dlaczego nie pijesz?
- Uznajmy, że to przejaw nadużycia w przeszłości.
- Opowiedz mi o tym. - proszę, przekraczając próg pomieszczenia. - Lubię znać historie ludzi, z którymi przebywam.
- Nie lubię o tym mówić. - siada na jednej z kanap.
- Opowieść za opowieść i odpuszczę ci ten sekrecik. - uśmiecham się zachęcająco, siadając zdecydowanie zbyt blisko dziewczyny.
Milczy od dłuższej chwili. Już tracę nadzieję, że zacznie opowieść. Są sprawy, o których ciężko myśleć, a co dopiero mówić. Zrozumiem, jeśli mi nie powie.
- Też kogoś straciłam. - odzywa się w końcu ściszonym tonem. - Brata. - ku mojemu zdziwieniu nie odwraca wzroku, lecz patrzy prosto w moje oczy. Dopiero teraz zauważam, że jej tęczówki są zielone. Mają barwę intensywniejszą niż szmaragd. - Byłam z nim bardzo zżyta. Strasznie to przeżywałam. Nie radziłam sobie z emocjami, a rodzice wcale nie pomagali. Wysyłali mnie tylko na jakieś terapie, a sami udawali, że wszystko jest w porządku.
- Wtedy postanowiłaś szukać ukojenia w alkoholu?
- Nie tylko. Zaczęło się od palenia. Potem jakieś piwo w krzakach i poleciało dalej. Gdy zaczął mi grozić ośrodek wychowawczy, rodzice dopiero postanowili naprawdę mi pomóc. Zaczęli ze mną rozmawiać o tym, co się stało i razem poradziliśmy sobie z żałobą.
- Ile miałaś wtedy lat?
- Piętnaście.
- Byłaś bardzo młoda. - upijam łyk wina.
- A teraz niby jestem stara? - śmieje się cicho.
Zauważyłam, że czuje się przy mnie dużo swobodniej. Podczas kolacji wcale się nie odzywała, a podczas jazdy samochodem zamieniła tylko kilka zdań z tą dziewczyną. Swoją drogą, absolutnie do siebie nie pasują.
- Obie jesteśmy piękne i młode. - uśmiecham się szeroko.
- Niezła kolekcja. - przenosi wzrok na ścianę.
- To tylko te najcenniejsze dla mnie. Nie mają dużej wartości materialnej, lecz sentymentalną. - wyjaśniam, zerkając na kolekcje piór wiecznych w gablotce.
- Musisz mieć piękny charakter pisma.
- Nieskromnie przyznam, że tak.
- Powinnam już iść.
- Długo jesteście razem? - kolejne nieprzemyślane słowa wypływają z moich ust, ale chcę ją jeszcze trochę zatrzymać.
- Z Elise? - dziwi ją moje pytanie. - Tak w sumie to nie jesteśmy razem. Spotykamy się od niedawna.
- Sprawia wrażenie takiej niewinnej i grzecznej. Mogę się założyć, że ma coś na sumieniu.
- Założyć? O co? - śmieje się lekceważąco.
- Jeśli coś znajdę, zostaniesz dłużej.
- Dłużej czyli ile? - unosi jedną brew.
- Dopóki nie zasnę. - odpowiadam sprytnie. Nie musi wiedzieć, że dzisiaj to zapewne nie nastąpi. - Jeśli nic nie znajdę, jutro będziesz miała płatny dzień wolny.
- Stoi. - uśmiecha się zwycięsko, zapewne pewna, że wygra.
Powoli staję na nogach, uważając aby się nie przewrócić. Lekko się chwieję, a przy mojej koordynacji ruchowej istnieje spore prawdopodobieństwo, że wywrócę się nawet na prostej drodze bez procentów we krwi.
Robię kilka kroków przed siebie, po czym chwytam tablet, który zostawiłam na komodzie jeszcze przed wyjazdem. Trzymając pożądany przedmiot, wracam równie ostrożnie na kanapę.
- Allie, pokaż mi wszystko, co jest w sieci na temat... - urywam, spoglądając pytająco na dziewczynę.
- Elise Bauman.
- Na temat Elise Bauman.
Nie mija kilka sekund, a na ekranie urządzenia, które trzymam pojawia się spora ilość linków do różnych portali społecznościowych i innych. Klikam w pierwszy z brzegu i uważnie czytam wszystko co znajduje się na stronie.
- Dyplom ukończenia bla bla bla... - mruczę pod nosem.
Kilka kolejnych źródeł, które sprawdzam to bezwartościowe informacje na temat zawodów, w których brała udział czy ukończonych kursów. Kolejny z kolei link przykuwa moją uwagę.
- Wiesz, kim jest Natasha Negovanlis? - pytam, pokazując dziewczynie jej zdjęcie.
- Nie mam pojęcia. - kręci przecząco głową.
- Według opisu jest narzeczoną Elise i wraca do Miami za dwa dni.
- Za dwa dni? Za dwa dni Lise jedzie do rodziny na jakieś urodziny i zostaje tam na tydzień.
- Wychodzi na to, że aniołek cię okłamuje.
- Taa, na to wychodzi. - mruczy pod nosem.
CZYTASZ
iიsoოიio | CAMREN |
FanfictionDodzwoniłeś się na gorącą linię. Jeśli nie ukończyłeś osiemnastego roku życia, zakończ połączenie. Aby odbyć seks rozmowę, pozostań na linii.