Camila's POV
- Rozumiem — powtarzam kolejny raz podczas rozmowy z lekarzem.
Czekałam na wyniki kilka dni. Miałam trochę czasu, żeby zastanowić się, co zrobię, jeśli naprawdę wystąpi zgodność. Osiągnęłam już swoje i swoje również zrobiłam. Na tym mogę zaprzestać. Ale jeśli będę miała możliwość uratować komuś życie, za niewielką cenę? Uważam się za dobrego człowieka, mimo że kilka razy postąpiłam niewłaściwie. Chyba nawet nie byłabym w stanie odmówić.
- Może pani zostać dawcą. - Dziwnie mi ulżyło. Chyba już się nastawiłam, że mu pomogę.
- Cudownie — uśmiecham się pod nosem. - Kiedy mogę przyjechać na zabieg?
- Czas jest dla nas bardzo ważny. Może pani przyjechać jutro rano, o ile to nie problem.
- Oczywiście. Do zobaczenia jutro. - Kończę połączenie, odwracając się w kierunku drzwi sypialni.
Sztywnieję na moment, widząc stojącą w progu Lauren. Nie wspomniałam jej o tym.
- Słyszałaś, więc kłamanie o wyjeździe służbowym już nie ma sensu, prawda?
- Owszem. Co to za zabieg? Coś ci dolega? - Na jej twarzy maluje się troska.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. - Podchodzę kilka kroków bliżej. - Spędzę noc w prywatnej klinice, żeby dość do siebie po zabiegu.
- Na czym będzie polegał? - Ona naprawdę się martwi. To nie jest zwykła ciekawość.
- Uśpią mnie i pobiorą szpik z kości biodrowej — tłumaczę.
- Zostaniesz dawcą? Kogo?
- Tak. To już trochę bardziej skomplikowane. Ważne, że ten człowiek przeżyje. - Chwytam ją za rękę, co stało się już dla mnie jakimś oczywistym odruchem.
- Jesteś dobrym człowiekiem, Camz — uśmiecha się czule, a ja razem z nią. To przezwisko jest naprawdę uroczę. Nikt nigdy tak do mnie nie mówił.
- Zostań tu, jeśli chcesz. Dam ci zapasowe klucze.
- Dziękuję, ale powinnam pomieszkać trochę w domu. Wiesz, spędzić czas z przyjaciółmi, których ostatnio trochę zaniedbuję.
- To przeze mnie — krzywię się.
- Nawet tak nie myśl. Oni po prostu byli przyzwyczajeni, że jesteśmy dla siebie na wyłączność. Teraz po prostu mam życie również poza naszym małym kręgiem.
- Masz rację. Spędźcie razem trochę czasu. Ale klucze i tak dostaniesz. Różnie bywa.
Różnie bywa?! Ale z ciebie idiotka, Camila...
Jakbym nie mogła po prostu powiedzieć, że mój dom jest również jej domem, czy coś w tym stylu. Musiałam oczywiście palnąć głupim tekstem.
- Mam taką jedną prośbę do ciebie — zaczynam powoli.
- Jaką?
- Mogłabyś podpytać Normani, czy nie myślała o innej pracy? Mam na myśli, wyższy szczebel niż asystentka.
- Chcesz ją zwolnić czy awansować, bo trochę się zgubiłam — śmieje się cicho.
- Przyjaciel rodziny przenosi do Miami siedzibę firmy i szuka kogoś zaufanego do poprowadzenia działu technicznego. Obie wiemy, że Normani nadaje się na to stanowisko jak nikt inny, więc szkoda byłoby zmarnować taką okazję.
- Naprawdę? Byłaby zachwycona!
- To mogłaby być dla niej szansa. Rozwinęłaby skrzydła, bo potencjał ma ogromny.
- Tak, to byłoby coś.
- A ty? Nie chciałabyś? - pytam, ciągnąc ją na łóżko. - Pięknie rysujesz, może poszłabyś w tym kierunku? - Składam pojedynczy pocałunek na linii jej szczęki.
- Ja nawet nie skończyłam studiów — wzdycha, przymykając powieki.
- Wykształcenie to nie wszystko, Lo. W takiej branży najbardziej liczy się talent i doświadczenie. Nie musisz znać fachowych nazw ołówków, żeby umieć stworzyć z ich pomocą czegoś pięknego.
- Jaką branżę masz na myśli?
- Na przykład ilustrator.
- Chyba się nad tym bardziej zastanowię.
Połowa sukcesu za mną.
![](https://img.wattpad.com/cover/135357001-288-k727206.jpg)
CZYTASZ
iიsoოიio | CAMREN |
FanficDodzwoniłeś się na gorącą linię. Jeśli nie ukończyłeś osiemnastego roku życia, zakończ połączenie. Aby odbyć seks rozmowę, pozostań na linii.