Camila's POV
- Normani! - próbuję przekrzyczeć lecącą z głośnika piosenkę. - What's the problem I don't know. Well, maybe I'm in love, love — podśpiewuję pod nosem. - Think about it everytime. I think about it. Can't stop thinkin about it.
- Ma pani świetny głos — stwierdza dziewczyna, wchodząc do mojego biura.
- I can't ignore it if its love, love. - Podskakuję w fotelu. - Wychodzę dzisiaj wcześniej.
Wstaję z miejsca tanecznym krokiem.
- Właściwie to teraz. Jeśli nie masz nic do roboty, to wracaj do domu. - Uśmiecham się od ucha do ucha.
Mam naprawdę świetny humor i chyba nic nie jest w stanie mi go zepsuć.
- Trochę mam, ale dziękuję. Na pewno skorzystam, gdy skończę.
- Well baby I surrender. To the strawberry ice cream never ever end of all this love.
- Wszystko w porządku? - chichocze pod nosem.
Racja, ostatni raz widziała mnie taką pobudzoną, gdy ostro przesadziłam z kofeiną.
- Cudownie, Mani. Idealnie! - Wyrzucam ręce w górę. - Życie jest piękne! Świeci słońce, trzeba się tym cieszyć!
- W Miami bez przerwy świeci słońce — trafnie zauważa.
- W takim razie, cieszmy się bez przerwy! - ruszam w do drzwi w podskokach. - Miłego dnia!
Wychodzę z biura i kieruję się do windy, myśląc o jednym. Mam nadzieję, że moja mała niespodzianka ucieszy Lauren. Nie natrudziłam się, a dla niej może to być coś wielkiego.
Wchodzę do windy, po czym wciskam odpowiedni guzik.
- Accidentally in love. - powtarzam kilka razy wers piosenki.
Winda zatrzymuje się w miejscu, szklane drzwi się rozsuwają, a do środka wchodzą dwie kobiety i mężczyzna w średnim wieku. Cała trójka milknie na mój widok. Prostują się jak słupy i spuszczają wzrok na podróbki drogich butów.
- Dzień dobry, pani Cabello — witają się chórkiem.
- Dzień dobry — odpowiadam radośnie. - Moje piętro — zauważam. - Miłego dnia. - Uśmiecham się na odchodne, po czym wychodzę.
Idę szybkim krokiem do bufetu, w którym o tej godzinie nie powinno nikogo być. Nie mylę się. Przez szyby widzę jedynie puste stoliki. Wchodzę do środka i prawie podbiegam do lady, za którą stoi Caity.
- Co podać? - pyta uprzejmie.
- Lauren.
- W pomidorach, ze szpinakiem, czy może w sobie własnym? - żartuje.
Śmieję się pod nosem, bo to było serio zabawne.
- Lauren! - krzyczy, zaglądając na kuchnię. - Pani Cabello do ciebie!
Nie muszę długo czekać, aż dziewczyna się pojawi. Wychodzi odrobinę zestresowana, co widać po jej minie. Przecież nie ma się czego obawiać. Chyba.
- Zajmę się czymś — odzywa się Caity, po czym znika za masywnymi drzwiami.
- Dzień dobry, pani Cabello. - uśmiecha się uroczo.
- Co tak oficjalnie, skarbie? - Podpieram dłonie na blacie i wychylam w jej stronę. - Chcę buziaka.
- Tutaj? - dziwi się. - Ale przecież w każdej chwili...
- Całuj i nie marudź — śmieję się, chwytając ją za koszulę i przyciągając do siebie.
Lauren niepewnie muska moje usta, co specjalnie przeciągam jak najdłużej. Uwielbiam, ją całować.
- Zbieraj się. Niespodzianka czeka — uśmiecham się tajemniczo.
- Ale teraz? Jestem w pracy!
- Serio, Lo? Serio? - parskam rozbawiona. - Chodź, chodź. Nie wypada się spóźnić.
- Co ty kombinujesz?
CZYTASZ
iიsoოიio | CAMREN |
FanfictionDodzwoniłeś się na gorącą linię. Jeśli nie ukończyłeś osiemnastego roku życia, zakończ połączenie. Aby odbyć seks rozmowę, pozostań na linii.