- Będę czuł się zaszczycony, mając swój wkład w to przedsięwzięcie. - nieznacznie unosi kąciki ust.
- Cieszę się, że nawiążemy współpracę. - uchylam głowy, niespiesznie odsuwając krzesło od szklanego blatu w swoim gabinecie. - Jesteśmy umówieni na środę. - przypominam, stając na równych nogach.
Zanim zrobię kilka kroków w stronę mężczyzny, poprawiam sukienkę. Miło w końcu rozprostować kości po długim siedzeniu w jednej pozycji. Nie sądziłam, że spotkanie z inwestorem aż tak się przeciągnie. Na szczęście omówiliśmy najważniejsze kwestie, więc następnym razem pójdzie znacznie szybciej.
- Normani. - zwracam się do dziewczyny, wychodząc z gabinetu w towarzystwie swojego gościa. - Odprowadź Pana Stevensa do windy.
- Nie trzeba, Panienko. - macha ręką ze znacznie szerszym uśmiechem. - Jestem stary, ale moja orientacja w terenie jeszcze nie zawodzi. - śmieje się cicho.
- W takim razie. - wystawiam dłoń w jego stronę. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - ściska ją delikatnie, po czym ostatni raz spogląda na mnie spod siwiejących brwi i odchodzi w głąb korytarza.
Powoli wypuszczam wstrzymywany oddech i podpieram się o biurko asystentki. Obawiałam się, że mężczyzna nie zdecyduje się na współpracę. Firma doskonale poradziłaby sobie bez jego pieniędzy, ale wsparcie finansowe będzie dla nas bardzo korzystne.
- Która godzina? - pytam, uświadamiając sobie, że całkowicie straciłam poczucie czasu.
- Pora lunchu.
Przez chwilę analizuję, ile pracy jeszcze mi zostało, i czy mogę sobie pozwolić na posiłek w bufecie. Od kilku dni jadam przy biurku, zajmując się papierkową robotą.
- Masz rację. - przyznaję w końcu. - Chodźmy na lunch.
- My? Razem? - pyta zaskoczona.
- Opowiesz mi o swoim projekcie. - uśmiecham się nieznacznie.
Dziewczynę przenieśli do mnie z działu technicznego. Uważnie przeczytałam jej kartotekę i doskonale wiem, że jest ambitna i zdolna. Miała kilka całkiem niezłych pomysłów, a przecież młode umysły to klucz do przyszłości.
Darowałam sobie powrót do biura, aby zabrać telefon. Należy mi się pół godziny spokoju. Szybkim krokiem ruszam w stronę windy z czarnoskórą dziewczyną u boku. Gdy oszklone drzwi, jak prawie wszystko w tym budynku, otwierają się, wchodzę do środka, a Normani wciska odpowiedni guzik. Spokojną jazdę na dół przerywa nam przystanek na niższym z pięter. Do środka wkracza elegancko ubrana kobieta. Na oko ma z trzydzieści lat, ale z racji tego, że dla mnie pracuje, doskonale wiem, że jest grubo po czterdziestce.
- Dzień dobry, Pani Cabello. - odzywa się z ledwo słyszalną nutą szacunku w głosie.
- Dzień dobry. - mierzę ją od stóp do głów, zatrzymując wzrok na jej naszyjniku, wykonanym z 24 karatowego złota.
Na biżuterii znam się bardzo dobrze. Bez problemu odróżnię tanią podróbę. Ten to zdecydowanie oryginał.
- Piękny naszyjnik. - komentuję. - Dostałam podobny na dwunaste urodziny.
- Dziękuję. - odpowiada speszona, spuszczając nieznacznie głowę w dół.
Po chwili wychodzę z widny, a moja asystentka kroczy tuż za mną. Skręcam w kierunku bufetu, po drodze witając się z kilkoma pracownikami. Niedługo później obie wchodzimy do odpowiednio odizolowanej od reszty pomieszczeń na tym piętrze przestrzeni. Szczerze, nie mam pojęcia, kto projektował ten budynek, ale jest tu zdecydowanie zbyt dużo szkła. Ściany, stoliki, biurka... Chwilami aż mi niedobrze, gdy widzę jakąkolwiek szybę po wyjściu z pracy.
- Na co masz ochotę? - zwracam się do dziewczyny.
- Zamówię sobie sama. - uśmiecha się wdzięcznie.
- Nie żartuj. - ślę jej może odrobinę za surowe spojrzenie. - To, co zwykle. - tym razem słowa kieruję do czarnowłosej dziewczyny za ladą. - Wybierz coś i dołącz do mnie. - mruczę w stronę Normani, przykładając kciuk do czytnika linii papilarnych, w celu zapłacenia rachunku.
Technologia to chyba jedyne, co nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Mój tata włożył sporo pracy i pieniędzy w to, aby pomysł na takie, a nie inne terminale płatnicze przyjął się w społeczności. Na dzień dzisiejszy, korzysta z nich dwie trzecie banków na obszarze całych Stanów Zjednoczonych. Jest to spore udogodnienie. Nie muszę nosić przy sobie portfela, czy telefonu, aby za cokolwiek zapłacić.
- Dziękuję za lunch. - znowu się uśmiecha, siadając naprzeciwko mnie w skórzanym fotelu.
- Drobiazg. - odpowiadam niedbale. - Słucham. Opowiedz mi o swoim pomyśle. - zachęcam ją.
Układam się wygodniej na miękkim meblu, gotowa, aby skupić całą uwagę na słowach dziewczyny.
![](https://img.wattpad.com/cover/135357001-288-k727206.jpg)
CZYTASZ
iიsoოიio | CAMREN |
FanficDodzwoniłeś się na gorącą linię. Jeśli nie ukończyłeś osiemnastego roku życia, zakończ połączenie. Aby odbyć seks rozmowę, pozostań na linii.