Dotarliśmy na brzeg Żółwiego Przylądka i schowaliśmy się w roślinność. Kilka metrów przed nami było wejście do bunkra które pilnowała straż. Trochę dalej na prawo od pomieszczenia kilku piratów nosiło worki z kokainą. Wszystko było tak jak sobie wyobraziłam. Wyciągnęłam nóż i zagwizdałam cicho, a jeden ze stróżujących usłyszał to i ostrożnie do nas podszedł sprawdzić co to było. Już miał krzyknąć lecz zakryłam mu usta, wbijając nóż w obojczyk i pociągnęłam go do siebie chowając ciało. Drugi widząc że jego kumpel zniknął, postąpił tak samo. Gdy oboje leżeli martwi, podbiegliśmy niezauważalnie pod drzwi. Jason ostrożnie je otworzył i zakradliśmy się do środka z wyciągniętą przed sobą bronią.
Szliśmy długim korytarzem, gdzieniegdzie były zakręty i kilku wrogów ale nie stanowiło nam to problemu. Dotarliśmy do końca, a przed nami problem stanowiły wielkie, żelazne drzwi za którymi była dziewczyna. Obejrzałam zamek i jedynym rozwiązaniem otwarcia go było wyważenie kopniakiem. Udało się. Wbiegliśmy do środka a tam siedziała przywiązana i z zaklejonymi taśmą ustami Liza. Była to niewysoka brunetka uczesana w kok i niebieskoszarymi oczami. Na lewym policzku tuż pod okiem miała mały pieprzyk. Jason poszedł za nią by rozwiązać ręce a ja odkleiłam jej usta. Gdy tylko to zrobiłam ona krzyknęła do mnie:
- ZA TOBĄ!
Odwróciłam się na pięcie i wyciągnęłam Desert Eangle'a przed siebie. Spojrzałam w te zielone, głębokie, pełne nienawiści oczy i zamarłam.
- Vaas...- Pomyślałam, lecz miałam poważny wyraz twarzy.
To był on. Wysoki, dobrze zbudowany 28-latek z czarnym irokezem na głowie, lekkim zarostem i blizną po lewej stronie głowy nad skronią. Stanął w tej samej pozycji co ja i celowaliśmy sobie w czoło, nie spuszczając wzroku z naszych oczu. Staliśmy tak, nie poruszając się nawet na milimetr a napięcie między nami rosło. Jason odsunął się nieco w tył i celował przed siebie, a Liza schowała się za jego plecami. Za Vaasem wbiegli ciężkozbrojni żołnierze, blokując wyjście i również celując w naszą stronę. Wpadliśmy w pułapkę.
- O proszę, cóż za spotkanie. - Powiedział spokojnie Vaas, lekko się uśmiechając. - Gdyby nie tamten atak przez który tak mocno mnie wkurwiłaś to może byłaby możliwość dobicia transakcji i byśmy się jakoś dogadali w przyjemniejszych warunkach.
- Ta... Ciastko, herbatka a potem wpierdol? - Rzuciłam sarkazmem, będąc poważna.
- Wolę od razu zacząć od trzeciego. Brać ich.
- Nie radzę. - Syknęłam. - Jeśli któryś z twoich ludzi ich dotknie to wjebię ci ołów między oczy.
- Dajesz, zabij mnie. Pociągnij za ten pieprzony spust i skończ ze mną. Przecież to takie proste. No dalej, zabij mnie!
-Nie prowokuj, za dobrze znam twoje zagrania. Nie dam ci tej satysfakcji... - Zerknęłam na zbliżających się powoli piratów. - I każ im się cofnąć do ścian, bo jeśli podejdą choćby milimetr to wszystkich rozpierdolę.
Vaas zaśmiał się, ciągle wymieniając się spojrzeniem. Gestem dłoni kazał ostrożnie zbliżającym się żołnierzom cofnąć, a po chwili zapytał z szyderczym uśmieszkiem:
- Dogadamy się może jakoś czy będziemy tak stać jak poranny drągal?
- Zwal, szybciej opadnie. Jeszcze zmierzę czas.
- Albo się poddacie albo zginiecie na miejscu. - Warknął nieco zdenerwowany. - Twój wybór.
Nie wiedziałam co robić. Ciągle staliśmy nieruchomo w tej samej pozycji, patrząc sobie w oczy. Wyciągnięta ręka zaczynała mi już drętwieć, przez co pistolet lekko drżał mi w dłoni. Jeden fałszywy ruch i po nas. Nie mogłam pozwolić mu na to, by coś zrobił Jasonie lub Lizie. Ten bydlak był nieobliczalny, zdolny do wszystkiego, musiałam szybko wpaść na jakiś pomysł. Nagle mnie olśniło, było to bardzo ryzykowne ale nie miałam wyboru:
CZYTASZ
Rook Island || Far Cry 3
FanfictionWojna domowa na Rook Island pomiędzy plemieniem Rakyat a najemnikami Hoyta i współpracującymi z nim oddziałami piratów Vaasa, trwa już 18 lat. Rozpoczęła się, gdy na świat przyszła Zelda - córka Amidali i Shaya. W wieku 7 lat dziewczynka straciła ob...