Powoli zaczęłam otwierać oczy, lecz uniemożliwiało mi to światło które wbijało się do jasnego pomieszczenia. Po minucie przyzwyczaiłam się do niego, poczułam się bardzo słabo i nie mogłam poruszyć żadną częścią ciała. Leżałam tak chwilę dopóki nie nabrałam sił. W końcu udało mi się przekręcić głowę na bok i pierwsze co zobaczyłam to Vaasa podpartego o ścianę, patrzącego na coś przez okno. Jego wyraz twarzy był bardzo poważny, lecz tym razem w jego oczach nie widziałam żadnych uczuć.
Tłumił je głęboko w sobie. Sprawiał wrażenie zamyślonego, zamkniętego w sobie, przybitego... Mój wzrok przeniósł się nieco niżej. Na dłoń trzymającą bardzo mocno rękojeść broni którą nosił przy sobie. Miał zaciśniętą tak mocno że knykcie pobielały. To zdradzało że był czymś bardzo zdenerwowany. Przekręciłam z powrotem głowę i rozejrzałam się po pustej sali, gdzie prócz nas nie było nikogo. Vaas wyrwał się z transu i spojrzał na mnie a po chwili podszedł bardzo wolnym krokiem i usiadł na brzegu łóżka.
- Jak się czujesz? - Zapytał cicho i bardzo spokojnie.
To było bardzo niepokojące, bo od kiedy stał się wobec mnie taki czuły i opiekuńczy?! Patrzył się na mnie swoim przeszywającym, szmaragdowym spojrzeniem co było nieprzyjemne, bo mój stan nie pozwalał nawet na myślenie o czymkolwiek.
- Słabo. - Mruknęłam.
- Mogłaś umrzeć, wiesz?
- Dlaczego więc nie pozwoliłeś mi na to? Tylko tego pragniesz...
Westchnął ciężko i spojrzał mi głęboko w oczy. Wtedy zobaczyłam w nich lekką złość ale i pewnego rodzaju ból. Coraz bardziej się niepokoiłam.
- Żebym chciał to już wtedy pozwoliłbym na bicie przez moich ludzi, pożarcie przez niedźwiedzia a nawet teraz, zostawiłbym cię na śmierć z przedawkowania heroiny.
Wtedy do mnie coś dotarło... On stawał w mojej obronie, chronił mnie a nawet ratował moje życie. A ja tylko opieprzałam go za to że mnie więzi i nie zauważyłam jak mi się poświęca. Nawet mu za to nie podziękowałam. Żadnego, zwykłego dziękuję... Czyżby trochę zależało mu na mnie? Czyżby miał w sobie jakieś ludzkie uczucia?
- Masz mi obiecać że nigdy więcej nie weźmiesz żadnego narkotyku do ręki.
Milczałam chwilę, nie wiedząc co odpowiedzieć. Przyznam, to było coś niezwykłego i spodobało mi się. Miałam wrażenie że wszystkie problemy mnie opuściły a ja jestem nie do pokonania. Vaas ciągle patrzył się głęboko w moje oczy.
- Obiecujesz? - Zapytał trochę głośniej, starając się zachowywać spokój, co mu się to udało.
- Tak... - Odparłam w końcu z rezygnacją.
Skinął lekko głową i skierował wzrok na okno będąc ciągle śmiertelnie poważny. Od razu poczułam swego rodzaju ulgę że nie naciska na mnie. Czułam się nieco lepiej i udało mi się wstać do pozycji półleżącej.
- Vaas... - Opuścił wzrok z okna i spojrzał na mnie. - Ja... Przepraszam za swoje zachowanie. Dziękuję ci za uratowanie mojego życia.
W jego oczach pojawiło się wielkie zdziwienie. Chwilę wpatrywaliśmy się w siebie po czym skinął lekko głową i na nowo przeniósł wzrok, tym razem na ziemię. Starał się zachować powagę lecz i tak zauważyłam jak jego kąciki ust delikatnie uniosły się w górę. Wstałam do pozycji siedzącej i uśmiechnęłam się czule, gdy wpatrywaliśmy się po raz kolejny w swoje oczy. Po chwili posmutniał lekko i spuścił głowę a ja nieco zaniepokoiłam się.
- Jest coś o czym musisz wiedzieć... - Powiedział cicho.
Powoli przybliżał swoją dłoń do mojej, jakby oczekując mojej zgody na to. Cały czas wpatrywał się w moje oczy a w nich widziałam strach... Czegoś bardzo bał się powiedzieć, czułam to, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
CZYTASZ
Rook Island || Far Cry 3
FanfictionWojna domowa na Rook Island pomiędzy plemieniem Rakyat a najemnikami Hoyta i współpracującymi z nim oddziałami piratów Vaasa, trwa już 18 lat. Rozpoczęła się, gdy na świat przyszła Zelda - córka Amidali i Shaya. W wieku 7 lat dziewczynka straciła ob...