Mając ciągle przed sobą jedynie ciemność, zaczęłam dostrzegać w oddali promyk światła... Ten promyk zaczynał się powiększać a dźwięki rosnąć. W pewnym momencie mogłam usłyszeć skrawki rozmów a blask światła zupełnie przeniknął mrok. Wybudziłam się... Wzięłam głęboki wdech i powoli otworzyłam oczy. Siedziałam związana na krześle w małej, słabo oświetlonej celi. Kurewsko bolał mnie brzuch, lecz gdy podniosłam wzrok, mój świat zupełnie się zawalił...
- Hoyt... - Pomyślałam, wstrzymując oddech z przerażenia.
Jasnoszare, zmęczone i lekko podkrążone oczy, prosty, lekko wydłużony nos, wysokie czoło, czarne włosy zaczesane do tyłu i charakterystyczne zmarszczki, delikatny zarost na twarzy... To był on.
- Kogo my tu mamy... - Zaśmiał się szyderczo Hoyt. - Osiemnaście lat czekałem na ten dzień, w końcu mam okazję cię zobaczyć. Jak się czujesz po operacji?
Ze zdezorientowania zmarszczyłam brwi, nie spuszczając wzroku z Hoyta, lecz on tylko zaśmiał się jeszcze bardziej.
- Co, nie pamiętasz jak spieprzałaś Vaasowi po tym jak chciałaś zdobyć kolejny posterunek? Heh, jednak oni nie są takimi pizdami jak się wydaje... - Przykucnął przede mną i zmierzył wzrokiem. - Jesteś tak bardzo podobna do Amidali... Eh, była przepiękną kobietą...
Posłałam do niego groźne spojrzenie, zaciskając zęby. Postanowiłam nie odzywać się do niego by przypadkiem czegoś nie wygadać. Kurwa, jak bardzo chciałam go zajebać! Jeszcze miał czelność wspominać moją matkę! Po krótkiej chwili wstał, odwrócił się i podszedł do Vaasa. Dopiero zauważyłam jego obecność. Stał przy drzwiach, oparty plecami o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma. Wzrok miał spuszczony nisko, myślał nad czymś. Nie wiem jaki był... Czy zły, czy smutny...
- Muszę cię częściej straszyć Vaas... - Poklepał go po ramieniu. - Dobra robota! Zaprowadź ją do innego pokoju, niech dziewczyna wypocznie przed rozmową...
Vaas skinął głową a Hoyt wyszedł z celi. On podszedł do mnie i rozciął sznur na moich dłoniach.
- Co ja do cholery tu robię?! - Wysyczałam przez zęby. - Co mu nagadałeś?
- Słuchaj, zrobiłem to ze względu na ciebie. Potrzebna była ci operacja a u mnie nie było do tego warunków. Dla Hoyta powiedziałem że próbowałaś napaść na kolejny posterunek ale jeden z moich cię postrzelił gdy uciekałaś... Najważniejsze że nic ci nie jest... - Próbował mnie przytulić jednak cofnęłam się.
-Zelda... - Mruknął Vaas zrezygnowany.
- Nie! Z resztą, po co to robiłeś skoro mnie i tak zabije?!
- Wiesz że na to nie pozwolę. Już myślałem że prawie cię straciłem... Chodźmy lepiej, później porozmawiamy.
Wyszliśmy z celi a Vaas prowadził mnie przez różne korytarze prowadząc do innego pokoju. Po drodze obserwowali nas najemnicy Hoyta. Każdy był ubrany w czarno-żółty mundur. Byli dobrze opancerzeni i uzbrojeni. W porównaniu do piratów, oni nosili AK-74, lepszą wersję broni. Nie zwracałam na nich uwagi, wzrok miałam utkwiony nisko, jednak czułam ich zimne spojrzenia na sobie. Brzuch nie przestawał boleć... Dotarliśmy do wyższych pięter apartamentu i Vaas otworzył drzwi do pokoju. Spodziewałam się spartańskich warunków, jednak pokój był ładnie urządzony. Łóżko, półka z książkami, szafka nocna z lampką, szafa z ubraniami, nawet była pewnego rodzaju toaletka oraz okno z widokiem na sawannę...
Południowa wyspa jest bardziej "sucha" niż północna, przypomina afrykańską sawannę. Jest tu również dużo gór. Rzadko przyjeżdżałam na tą część wyspy i nigdy nie miałam okazji dobrze ją zwiedzić, ale to z powodu wielu obowiązków na północy. Tam jest dokonywana większość transakcji ludźmi i narkotykami. A tu wpadałam tylko po to, by niszczyć ważne konwoje Hoyta. Jednak, jest tu jedna wioska opanowana przez najemników, lecz nigdy nie mogłam jej odbić...
CZYTASZ
Rook Island || Far Cry 3
FanfictionWojna domowa na Rook Island pomiędzy plemieniem Rakyat a najemnikami Hoyta i współpracującymi z nim oddziałami piratów Vaasa, trwa już 18 lat. Rozpoczęła się, gdy na świat przyszła Zelda - córka Amidali i Shaya. W wieku 7 lat dziewczynka straciła ob...