#35. Wolność puka do drzwi

136 8 2
                                    

Byliśmy gotowi na wszystko. Potajemnie przed Citrą zebrałam wszystkich Rakyat a Vaas swoich ludzi. Wyruszyliśmy na południe. Każdy milczał, słychać było jedynie ryk silników. Część sprawdzała stan swoich broni, inni modlili się w myślach. Ja, Jason i Vaas siedzieliśmy na tyłach jednej z terenówek. Jason najpewniej myślał o swoich braciach... W jego oczach zauważyłam maleńkie kropelki łez. Vaas również siedział zamyślony... Nie wiem o czym mógł myśleć a w jego oczach nie widziałam żadnych emocji. Patrząc na nich wróciły do mnie wszystkie wspomnienia.
Wydawać się mogło że zaledwie wczoraj uczyłam Jasona polowania a teraz są to nasze ostatnie chwile razem... Z mdlejącego na widok krwi chłopaka stał się prawdziwy wojownik, któremu nie straszna żadna śmierć. Jestem z niego bardzo dumna. Tyle osiągnął w ciągu tych kilku miesięcy. Widać to doskonale na jego tatau, które jest już kompletne. Będzie pamiątką na całe życie, opowiadającą o przygodach na Rook Island.

Vaas również nie jest taki jak kiedyś. Wciąż pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Wtedy moje demony wyszły na wierzch. Miałam ochotę zabić na miejscu, nienawidziłam go z całych sił. Lecz kiedy zabrał mnie tam, do swego obozu, kiedy mogliśmy poznać się bliżej, zrozumiałam w końcu ten jego obłęd. Los go cholernie potraktował. Odebrało mu wszystko, rodzinę, wolność, człowieczeństwo... Był prawdziwym potworem, marionetką w rękach Hoyta, wrakiem samego siebie. Z dnia na dzień niszczył się coraz bardziej. Teraz jest zupełnie inny. Po raz pierwszy od wielu lat, zaczął mieć ludzkie uczucia. Skończył również z używkami i przestał zabijać dla przyjemności. Jestem z niego cholernie dumna i pragnę dać mu to, czego nie miał przez całe życie... Każdy z nich jest inny. Mają odmienne poglądy, charaktery, przekonania... Są przeciwieństwem samego siebie, jak ogień i woda. Dobro i zło. Jasność i ciemność. Jednak, mimo tych różnic jest coś, co obu ich łączy...

Nadzieja

Dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy po cichu ruszyliśmy na teren lotniska. Nasza trójka zakradła się nieco bliżej by móc obejrzeć teren i opracować plan, by następnie dać znak naszym żołnierzom. Było tam cholernie dużo najemników i helikopterów. Najwięcej było tam snajperów, którzy z wielką precyzją szukali niepokojących odznak, by rozpocząć ostrzał. Wszyscy byli zapracowani, każdy przenosił tyle towaru, ile mógł udźwignąć, z magazynów na pokład prowadzili jeszcze kilku złapanych ludzi których zdołali po drodze złapać. Bez dobrego planu nie mogliśmy nic zrobić.

- Więc tak, część ludzi zaatakuje od północnego-wschodu. - Zaczęłam, wskazując palcem na mapę. - Gdy oni zwrócą na siebie uwagę, zakradniemy się do tamtego budynku...

- Skąd wiesz że tam oni są? - Zapytał Jason.

- Tylko popatrz jak jest obstawiony. Muszą tam być.

- A Hoyt?

- Nim zajmiemy się później...

Skinął głową a Vaas kontynuował za mnie:

- Następnie zaatakujemy ich z oddziałem od zachodu, my uwolnimy tych ludzi, a wy będziecie mogli wyprowadzić chłopaków.

- Będę was osłaniać a gdy będziecie już bezpieczni, wrócisz na północ, zabierzesz z domu przyjaciół i uciekniecie stąd. - Dodałam.

Tak też zrobiliśmy. Vaas ruszył zająć pozycję i czekali na znak. Po kilku minutach skinęłam głową a oni od razu zaatakowali. Rozpoczęła się rzeź. Najemnicy padali jeden po drugim, lecz i udawało się im zabić również i naszych. Ja i Jason natychmiast pobiegliśmy w stronę budynku, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Zabiliśmy wszystkich pilnujących wejścia najemników i ruszyliśmy do środka budynku. Dotarliśmy do ostatnich drzwi, zabijając po drodze stojących tam kilku żołnierzy i wyważyliśmy je. Spodziewaliśmy się obecności Hoyta. Celował z obu stron do związanych braci Jasona.

Rook Island || Far Cry 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz