EPILOG

227 8 2
                                    

- Zelda, już czas. - Powiadomiła mnie Rita, była barmanka w obozie Vaasa. Teraz jest moją przyjaciółką.

- Już idę...

Minęły już 2 miesiące od dnia zakończenia wojny. Ludzie zaczęli żyć tak jak dawniej. Co prawda, na wyspie nadal są niewielkie oddziały rebeliantów, jednak nie stanowią dla nas większego problemu. Zostały odbudowane wszystkie zniszczone przez wojnę wioski, spalono wszelkie pozostałości narkotyków, uwolniono wszystkich ludzi i zaprowadzono ich do domów oraz zmienione zostało prawo na wyspie. Ludzie żyją tu teraz jak w raju. Dziś jest cudowny dzień, w którym oficjalnie zostaniemy koronowani i złożymy sakramentalne "tak". Bardzo się stresuję, jednak wiem że wszystko będzie dobrze.

Po raz ostatni spojrzałam w lustro i wyszłam z komnaty. Byłam ubrana w pastelowo-niebieską suknię. Góra była w stylu "hiszpanki", a dół długi aż do ziemi, lekko rozkloszowany, z głębokim wcięciem. Na nogach miałam sandałki, wiązane na kostkach. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, które były lekko pofalowane. Na szyi miałam delikatną, srebrną kolię. Cała moja stylizacja ślubna. Szłam pewnym krokiem przez korytarz a następnie wyszłam na zewnątrz i wspięłam się po schodach na podwyższenie, gdzie czekał na mnie Vaas w rytualnym stroju Rakyat. Czyli brązowe bojówki i buty wojskowe. Nie miał na sobie koszulki, tylko dwie kabury na broń, a ciało pokrywały wzory z farby, imitująca tatuaże. Na mój widok wstrzymał powietrze, lekko otwierając usta, a po sekundzie zaskoczenie zamienił w łobuzerski uśmiech, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Dołączyłam do niego i czekaliśmy na przyjście najwyższego kapłana.

- Wyglądasz cudownie. - Wyszeptał w moją stronę Vaas.

- Mam nadzieję że nigdy więcej tego nie założę...

- Dla mnie powinnaś tak wyglądać codziennie. Zaniemówiłem gdy cię zobaczyłem...

- Dzięki... - Zarumieniłam się. - Też się stresujesz?

- Nie. Tylko wstydzę...

- Czego?

- Wyglądam jak pajac.

Zaśmialiśmy się cicho, a po chwili wszedł kapłan i rozpoczął obrzędy. Po krótkiej przemowie, musieliśmy uklęknąć przed świętym drzewem tumbuhan, po czym kapłan nałożył mi wianek z kwiatów lilii, wykonanych ze srebra i diamentów. Wyglądał jak samo jak naturalny. Vaas otrzymał "odnowiony" lin cong, którym musieliśmy delikatnie naciąć nadgarstek, by "napoić" naszą krwią drzewo. Po chwili, na tumbuhan rozbłysnął żółtym światłem wzór tatau. Zostaliśmy władcami. Po chwili, kapłan stanął przed nami z obrączkami i zapytał:

- Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć ten związek małżeński?

- Chcemy... - Odpowiedzieliśmy jednocześnie.

- Czy chcecie wytrwać w tym związku, w zdrowiu i chorobie, bogactwie i biedzie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?

- Chcemy...

Wyciągnął w naszym kierunku obrączki, a Vaas wziął jedną i recytował słowa podpowiadane przez kapłana:

- Ja Vaas, biorę ciebię Zelda za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci...

Nałożył mi obrączkę, a teraz ja powtarzałam słowa kapłana:

- Ja Zelda, biorę ciebie Vaas za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci...

Kapłan spojrzał w górę, unosząc ręce i powiedział donośnie:

- Co bogowie złączyli, niech człowiek nie rozdziela! Małżeństwo przez was zawarte potwierdzam i błogosławię!

Rook Island || Far Cry 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz