29.

661 35 14
                                    

Tris

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tris

Ten dzień nie należał do specjalnie udanych. Usilnie starałam się nie myśleć o Tobiasie, ale wraca do mojej głowy jak bumerang. Najwyraźniej musi mi na nim bardzo zależeć, skoro wciąż boli mnie to, co zrobił poprzedniego wieczoru. No ale czy naprawdę mam co do tego wątpliwości?

- Prawie nic nie zjadłaś - zauważa Christina, gdy siedzimy razem na stołówce, jedząc obiad. W moim przypadku jest to tylko bezcelowe grzebanie widelcem w jedzeniu na talerzu, ale nie dopisuje mi dziś apetyt.

- Nie jestem głodna - wzruszam ramionami.

- Chodzi o Cztery? - Christina chyba mocno powstrzymuje się, żeby nie przewrócić oczami. - Tego kwiatu jest pół światu, Tris. Na pewno znajdziemy ci kogoś lepszego, kto nie będzie całował się z innymi na twoich oczach.

Nie chcę innego. Chcę Tobiasa.

- Chyba najlepiej będzie, jak zostanę sama - odpowiadam.

- Daj spokój, jedna porażka nie oznacza, żeby całkowicie z tego rezygnować. Nie możesz się zrażać, ten idealny czeka właśnie na ciebie!

- Znowu oglądałaś jakieś romansidło i powtarzasz z niego jakąś kwestię?

- Nie, ale może tobie by się przydało.

- Mnie teraz przyda się jedynie święty spokój - mówię, patrząc na nią znacząco. - Żadnych rozmów o chłopakach. Nie są niezbędni do życia, więc nie wciskaj mi żadnego na siłę. Nie mam na to ochoty.

- A Fred?

- Co Fred?

- No, nie podoba ci się?

Parskam śmiechem.

- Chris, błagam cię. Fred jest moim kolegą z pracy, nigdy nie myślałam o nim w inny sposób - wyjaśniam, ale ona najwyraźniej dalej nie rozumie.

- To może najwyższa pora zacząć? Wydaje się miły.

- Nie chcę chłopaka, przynajmniej przez najbliższy rok, więc przestań w końcu - warczę i wstaję.

Christina odprowadza mnie wzrokiem, a ja kieruję się do wyjścia. Po drodze macham do Uriaha, Marlene, Lynn i Shauny, którzy siedzą przy jednym stoliku.

Wychodzę na korytarz prowadzący do mieszkań. Kiedy przechodzę obok jednego z nich, słyszę podniesione głosy. Nie powinnam mieszać się w nie swoje sprawy, ale ciekawość wygrywa.

- Nie mogę tego zrobić, nie dam rady!

- Musisz, taki jest plan i nie będziemy go teraz zmieniać tylko dlatego, że wymiękasz!

- To sam to zrób, jak jesteś taki mądry! Nie nadaję się do tego!

- Zostałeś wybrany przez Jeanine, więc doceń to do cholery i rób, co do ciebie należy! Chyba, że mam jej powiedzieć, że rezygnujesz?

- Żebym później skończył na dnie przepaści? Nie dzięki, chyba wolę jeszcze pożyć. Ale jak nie wyjdzie, to nie będzie moja wina.

- No to zacznij być bardziej przekonujący, bo mam wrażenie, że na razie w ogóle się nie starasz.

- Ja się nie staram?! Chyba pokazywałem ci swoje poświęcenie!

- Dobra, przestań się mazać i nie zawiedź nas, bo przestanę być miły - ktoś kończy mówić i drzwi gwałtownie się otwierają. Widzę zirytowanego Erica, który zauważa mnie i momentalnie robi się wściekły. - A ty co tu węszysz, Sztywniaczko? Nie masz nic do roboty?

- Nie węszę - kłamię. - Po prostu tędy przechodzę do swojego mieszkania.

- No to spadaj - rzuca i szybkim krokiem idzie w przeciwną stronę.

Co za idiota.

Idę do mieszkania, zastanawiając się z kim rozmawiał. Nie brzmiało to za ciekawie... Ktoś władował się w tarapaty, nie dość, że Eric, to jeszcze Jeanine... Co oni w ogóle planują? Tobias prowadził w tej sprawie swoje własne śledztwo i z tego, czego zdążył się dowiedzieć, planowali atak na Altruizm, a nie śledztwo w Nieustraszoności. Nie wiem, co mam o tym myśleć... Chciałabym o tym z kimś porozmawiać, najlepiej z Tobiasem, ale poprzedniej nocy nasze drogi się rozeszły... A może niepotrzebnie zaprzątam sobie głowę jakąś bzdurą.

CDN.

🤔

❌ life in dauntless ❌ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz