40.

1.1K 36 22
                                    

Tris

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tris

Z ciekawością przyglądam się zupełnie innemu światu. Przy drodze stoją jakieś dziwne obrazy z ludźmi lub jakimiś rzeczami i wielkim napisem „promocja". Zupełnie nie wiem, o co chodzi.

- To wszystko jest takie... dziwne - stwierdza Tobias.

- Przyzwyczaisz się - odpowiada Tyler.

- Ludzie z Agencji to Erudyci? - Pytam, a on parska śmiechem. Nachmurzam się, bo nie sądzę, żebym powiedziała coś śmiesznego, więc rzucam mu wściekłe spojrzenie, które podchwytuje w lusterku.

- Przepraszam, zapomniałem, że o niczym nie wiecie. Na świecie nie ma frakcji. Chicago jest jednym z miast eksperymentalnych.

- Co to znaczy?

- Wyjaśnią wam to już w Agencji. Twoja mama chyba będzie odpowiedniejszą osobą, żeby to zrobić. W końcu nie pochodzi z Chicago.

- Moja mama pochodzi z Chicago.

- Nie, Tris. Twoja mama pochodzi z tego świata. Została wysłana przez Agencję do Chicago jako szpieg.

Nawet nie zdaję sobie sprawy z tego jak mocno ściskam dłoń Tobiasa. Nie wyrywa jej jednak.

Jak wiele rzeczy nie wiem? Mieszkałam ze swoją rodziną przez szesnaście lat i przez cały ten czas ukrywano przede mną prawdę. Ciekawe, czy chociaż tata o tym wie...

Nie odzywam się już więcej, bo nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć więcej. Ta cała sytuacja zaczyna mnie już coraz bardziej męczyć. Po jakimś czasie docieramy do ekskluzywnego kompleksu budynków, które wyróżniają się od pozostałych w tym miejscu.

Tyler parkuje przed wysokim płotem i wysiada z auta, więc robimy to samo. Podchodzi do wejścia, a na jego twarz pada czerwone światło, po czym brama otwiera się.

Idziemy długą, żwirową ścieżką wśród zieleni. Rośliny, które tu rosną wyglądają dziwnie, nie spotkałam takich w Chicago. Docieramy do największego budynku i wchodzimy do środka. Ku swojemu zaskoczeniu, przy wejściu widzę swoją mamę.

- Mamo - mówię, a ona wzdycha z ulgą, gdy nas widzi.

- Nareszcie jesteście - przytula mnie. - W Chicago już się zaczęło. Bałam się, że nie zdążyliście - kładzie rękę na sercu.

- Nie mieliśmy większych problemów - odpowiada Tyler. - Eee... wymsknęło mi się kilka rzeczy podczas rozmowy, więc Tris dowiedziała się, że nie pochodzisz z Chicago.

Patrzę na mamę, oczekując, że cokolwiek mi wyjaśni.

- Spotkajmy się z Davidem, tam dowiecie się wszystkiego - stwierdza mama.

- Kto to David? - Marszczę czoło.

- Dyrektor Agencji. Bardzo chciałby cię poznać, jesteś jego najlepszym wynikiem eksperymentu.

- Tris jest człowiekiem, a nie eksperymentem - rzuca Tobias, przekazując to, co sama miałam na myśli.

- Kochany, przecież wiem. Chodźmy, David już się niecierpliwi.

Zerkam na Tobiasa, który wygląda na zdenerwowanego. Tyler już gdzieś się ulotnił, ale on nie potrzebuje poznać odpowiedzi na dręczące go pytania - poznał je znacznie szybciej niż my.

Mama prowadzi nas do wind. Jedna z nich się otwiera, więc wchodzimy do środka, a mama naciska guzik z numerem piętra, które znajduje się najwyżej.

- Rozchmurz się, Beatrice. Jesteście już bezpieczni, teraz wszystko będzie dobrze - odzywa się mama.

- Tak, ale nie mogę tego powiedzieć o swoich przyjaciołach.

- Widziałam ich. Uwierz mi, sama nie chciałabyś tego zobaczyć, są teraz zupełnie innymi osobami.

- Mogliśmy ich uratować...

- To nie było możliwe.

Winda otwiera się i wchodzimy do jasnego pomieszczenia, w którym stoi starszy mężczyzna, mniej więcej w wieku mamy. Odwraca się, a na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

- Beatrice Prior - chwyta moją dłoń i potrząsa nią lekko. - Bardzo chciałem cię poznać. Ciebie również, Cztery - kiwa głową Tobiasowi. - Zapewne jesteście wszystkiego ciekawi, więc pozwólcie, że zacznę od pewnej prezentacji - macha ręką, pokazując nam, że mamy pójść za nim. Naciska jakiś guzik i na ścianie zaczynają pojawiać się obrazy. - Wszystko wam wyjaśnię.

>>>

Po tym, co opowiedział nam David, mam wrażenie, że w mojej głowie pojawił się jeszcze większy mętlik. Nie mogę uwierzyć w to, czego się dowiedziałam. Wydaje mi się to nierealne, jakbym wciąż śniła.

- To jest naprawdę porąbane - stwierdza Tobias, kiedy wchodzimy do mieszkania, w którym teraz mamy żyć. Składa się z pokoju z aneksem kuchennym, sypialni i łazienki. Przypominałoby mi mieszkanie Tobiasa, gdyby nie ta wszechobecna jasność. Może bardziej zwracam na nią uwagę po czasie spędzonym w Nieustraszoności, gdzie króluje czerń.

- Jest - przyznaję.

Wciąż w mojej głowie rozbrzmiewają słowa Davida. Chce, żebym z nim ścisłe współpracowała, tak jak moja mama. Kontrolowała to, co się dzieje w Chicago i w miarę możliwości, interweniowała. Cała grupa ludzi w Agencji myśli teraz jak powstrzymać Jeanine Matthews, należy do nich moja mama i ja również mam dołączyć. Tobias ma zacząć pracę w zespole, który ratuje dzieci na peryferiach, skąd pochodzi także moja mama.

Wszystko wydaje się powoli układać, ale mam złe przeczucia. Tak jakby szykowało się coś naprawdę niedobrego.

- Wszystko będzie dobrze, Tobias - mówię jednak, przytulając się do niego.

- Mamy siebie, więc musi być - odpowiada, całując mnie lekko.

Nie mamy pojęcia, co nas czeka w przyszłości. Ale ważne, że zmierzamy ku niej razem.

KONIEC

Dziękuję za czytanie tego opowiadania ❤️

W przyszłym tygodniu zaczynam pisać drugą wersję „Odrzucona: Powrót do Chicago", także zapraszam ludzi o mocnych nerwach 😈

❌ life in dauntless ❌ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz