*Martyna*
Dzisiaj jest sobota. Cały dzień z rodzinką, ale najpierw troszkę dłużej poleże w łóżku.
- Martynka
- Mamo!!
Udaje, że śpię.
- wstawaj!!.
Przytulili mnie mocno.
- za przytulasa wstaje.
- no nie masz wyjścia.
Wstałam. Poszli do kuchni a ja poszłam się ubrać.
*Piotrek*
Karmie małą a dzieci i Martyna jedzą śniadanie.
- co dzisiaj robimy? - Martyna zaczyna
- możemy iść do kina
- na obiad zjeść pizze
- potem kręgle
- lody
- a potem się pomyśli.
- no i ok
- to patrzymy co leci w kinie
- yhym
*Martyna*
- Strzeleccy!!!! - wparowali Rodzice
- cześć!!
Patrzą się mroźnym spojrzeniem.
- a wiecie, że was kochamy?
Dzieci się śmieją.
- słabe. - Kamil
- co to miało być?
- ale co?
- ten wasz wywiad
- aaa trochę nam odwaliło
- Pozdro dla rodziców. Naprawdę?
- yyy to on.
- Dzięki
- Martyna! - mój tata
- i tylko oto?
Naprawdę?
- no.
Rodziców trzeba szanować.
- co wy sobie myślicie.
- ale...
- skończyliśmy.
- to może się czegoś napijecie
- nie. Idziemy
Poszli.
- rozumiesz?
- no. Rodziców trzeba szanować.
- i nigdy nie mówić, że okulary się znalazły.
Zaczęliśmy się śmiać.
- wy się nie przejmujecie? - Natka
- nie.
Patrz
3
2
1
Przytuliłam się do Piotrka.
Weszli.
- dobra przepraszamy. Trochę nas poniosło.
- Martyna płacze?
- i co zrobiłeś durniu. Wiesz, że Martyna się krzyku boi. - moja mama do taty
Przytulili mnie mocno.
- a ty nie płaczesz? - tata Piotrka
- wyrosłem z tego
Przytulili mnie mocno.
- ale to nie znaczy, że nie nosicie okularów
- ale...
- co ale?
- to zerówki.
Zaczęliśmy się śmiać.
- teraz to dopiero nam się oberwie
- no. Macie karę.
Martyna pakuj się.
- Piotrek ty też
- nie!!
Przytuliliśmy się mocno.
- eee działa.
Jeszcze się nas boją.
- pa dzieciaki
Poszli.
Patrzymy przez wizjer.
Wsiadają do auta.
- gdy rodzice wyjdą.
Zaczęliśmy się śmiać
- zwariowali na stare lata
- no.
Dzieci się śmieją.
- jak będziemy się zachowywać tak samo to Odrazu przywalcie nam z patelni.
Zaczęliśmy się śmiać.
- no to zrób to?
- żeby mnie zabili? Oszalałaś kobieto.
Zjedliśmy śniadanie i szykujemy się do wyjścia.
Pojechaliśmy najpierw do kina, potem poszliśmy się przejść.
- Piotruś patrz kto idzie - pokazuje mu na blondi.
- nie widzę nikogo.
Zaczęliśmy się śmiać.
- to kiedy rozwód?
- gdy jednorożce zaczną chodzić po mieście a ja będę rzygać tęczą. - odpowiedziałam
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszliśmy dalej.
- kiedy będę miał brata?
- yyy Martynka
- no już chyba nie
- czemu?
- no jest już was troje. I tak ledwo sobie radzimy.
- obiecuję już będę grzeczny. Proszę.
- zobaczymy.
- no wiesz, ale to nie jest wiadome, że to będzie chłopczyk - Natka
- Phy
- jak tatuś się postara do będzie chłopczyk
- Martynka?
Zaczęli się śmiać.
Objął mnie.
- a jak się poznaliście?
- to znaczy odkąd się już widzieliśmy czy Zaczęliśmy ze sobą coraz bardziej przebywać
-nie przynudzaj.
To było tak...
Zaczęliśmy się śmiać
- on był jakimś sztywnym chłoptasiem i mieszkaliśmy w Krakowie.
- no każdy z rodzicami
Mama totalna zła kobieta nąstop pali, pije
- ale może bez takich szczegółów
- czemu?
- nie wstydź się.
- dobra. No i ten facio zaczął mi dokuczać.
- robiłem to dla twojego dobra bo nudziło mi się w życiu.
- wylewał mi wszystko, papierosy sprzedawał i kupował mi kolorowe sukienki.
- chodziła tylko na czarno. Z obrożą na szyi i była strasznie wymalowana.
No, ale potem moi rodzice mieli "wypadek" i niby zginęli.
- to samo moi.
No i mama poznała Rafała.
- a ty Monikę
- weź - oczepał się.
- I każdy rozszedł się w inną stronę.
- no i tak sobie żyliśmy.
- no z Rafałem było super.
Zaręczyliśmy się.
- ale jak. Przecież potem trzeba wziąść ślub
- trzeba i nie trzeba
- no jakby nie miał tego swojego brata to by może był ślub.
- możemy o tym nie mówić?
Pomińmy ten temat.
- ok.
- uciekłam przed ołtarza.
- coś się musiało stać jeśli mama nie chce o tym mówić
- no tak.
Potem wracam do domu. Domu nie ma. Znaczy nie jest już mój. Samochód poszedł sobie. Nic nie miałam i znalazłam się na ulicy.
- tym czasem ja wiodłem cudowne życie milionera. Pieniądze były dla mnie najważniejsze. Tak samo jak dla mojej dziewczyny.
W jeden dzień pokłóciłem się z nią jak zwykle i w drodze do pracy spotkałem
Dziewczynę.- Pokazał na mnie. - Nie ukrywając bardzo mi się spodobała.
Ale że szedłem do pracy to no.
- i mieliście wezwanie jak pamiętam.
Ja się go boję.
Podchodzi do mnie jakiś facio w pomarańczowym stroju.
I wzięli mnie do szpitala a reszta została i nadal tam jest.
- no wiesz
- i potem tata zaczął się mną zajmować. Dał mieszkanie, nowe ubrania.
- no nie mogłem pozwolić aby miłość mojego życia została na pastwę losu.
- no i to tyle chyba naszego poznania.
- a później?
- było róźnie.
- Do ślubu mama zostawiła mnie 4 razy
- a po ślubie jakieś 2
- chcecie najgorsze czy takie no
- wszystkie
- to przed ślubem jak Monika była niby w ciąży
- potem jak miałam swoje humorki
- następnie się czepiałem o byle co
- potem było, że powinnam o siebie zadbać
- tak. Żałuję tego do tej pory
- oj nie wracajmy do przeszłości
- ok
A po ślubie
Mama była gotowa mnie zostawić.
Wziąć Natalke i pa pa.
- ja tego nie pamiętam.
- bo byłaś mała. Jeszcze mniejsza niż Lenka.
Nawet nie wiem o co poszło
- dobra mniejsza o to
Robiłem wszystko żeby ją zatrzymać.
- płakał a ja byłam bez litosna
- musiałeś bardzo skrzywdzić mamę
- Pocałowałem się z inną. Uciekłem bo nie mogłem spojrzeć potem mamie w oczy.
- no, ale to ona to zmusiła. Wszyscy wyszli z bazy a ona go Pocałowała.
Tylko jak masz mi się znowu smucić to zmieniamy temat. Jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy. Trudno.
Czasu nie cofniemy.
Teraz już będzie tylko lepiej.
Yhym.I poszliśmy dalej cieszyć się sobą.
CZYTASZ
~Odmienić los~2~ Zakończone
FanfictionKontynuacja "Odmienić los" Zapraszam chętnych do czytania.