57. Żyj Kobieto

215 7 4
                                    

*Martyna*
Jesteśmy już w Warszawie i dzisiaj idziemy na kontrolę.
Po chwili byliśmy już w szpitalu.
- siadaj misia.
- ok - usiadłam na krześle. - ale ja tu nie zostaje prawda?
- no pewnie, że nie. Nie ma co.
Dostałam buziaka.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Po chwili przyszedł Adrian.
- cześć
- cześć!!
- to zapraszam do gabinetu
- ok.
*Piotrek*
Ściągnąłem jej kurtkę i wziąłem od niej torebkę.
Poszli.
- Piotrek a ty co to robisz? - Wiktor
- z Martyną na kontrolę
- aha. Lepiej coś?
- niby tak, ale jakaś nieobecna jest
- minie. Ważne, że nic ją nie boli
- nom
- A wiesz, że ty masz iść do psychologa?
- nie ma mowy.
- to Cię sam zaprowadze albo powiem Martynie żeby z tobą poszła
- ej
Po co mam iść?
- okresowe
-. Ehh dobra pójdę.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili Martyna wyszła.
- oddaje tą wariatke - Adrian
Zaczęliśmy się śmiać.
- wypraszam sobie - Martynka - śmiać się nie wolno?
Zaśmiałem się.
- dobra to kiedy znowu mamy przyjść
- jak się tabletki skończą.
- aha - ubieram Martynie kurtkę. - czyli nadal ma je brać
- no i tej zgred przepisał jakieś nowe.
- żebyś żyła a nie wyłączała się. - dał mi receptę
- zgred - Wiktor
Zaczęliśmy się śmiać.
- to wszystko. Jesteście wolni
- spoko. To Teraz idziemy na zakupy.
- no na pewno.
- no tak na pewno pójdziemy - jak ja ją kocham
- a może wpadniecie do bazy.
Dawno was nie było
- ok
Ubrałem jej czapkę i szalik.
Poszliśmy do bazy.
- dobry den
- cześć
- cześć!!!!!!!!!!!
Przytulili Martyne mocno.
- ale był spokój - ta nowa.
- dla ciebie - Mateusz.
Poszliśmy na kanape.
- czemu was tak długo nie było?
- to moja wina. Źle się czułam. - Martyna przyznaje
- aha
- a kto na nas nasłał policję?
- yyy no wiesz.
- A co tam u was?
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra.
Mateusz przyznaj się
- zawsze na mnie
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra mniejsza o to
Tomek odetchnął.
- ha mam cię
Zaczęliśmy się śmiać.
Ściągnąłem Martynie i sobie kurtkę.
Macham jej przed oczami.
- aha
- Martyna!! - po raz pierwszy na nią krzyknąłem
- co?
- żyj kobieto.
- wow Piotrek krzyknął na Martyne
- nie krzyknął tylko Obudził do żywych
- czyli jednak umiesz krzyczeć?
Dobrze wiedzieć
- nie sprowokujesz mnie
- to jeszcze zobaczysz
Zaczęliśmy się śmiać.
- a co ty tak się wyłączasz
- nie wiem
- ostatnio by ciężarówka w nią wjechała
- Martyna. Nic ci nie jest
- zdążył mnie odepchnąć a sam się poturlał.
- żyje.
- Piotrek się oczepie i idzie dalej.
- ta Phy
Zaczęliśmy się śmiać.
- Martynka bo Piotrek nie chce iść do psychologa
- a po co ma iść?
- rutyna
- ehh
- pójdziesz Piotruś
- yym
- pójdziesz. Zaprowadze cię za rączkę i nie będziesz miał wyjścia
- jak małe dziecko?
- no. Jeszcze nagrodę dostaniesz.
- to kiedy mam iść?
- dopiero za trzy miesiące.
- eee to masz czas
- ty też Martynka
- nie bo zaś mi powie, że mam bujną wyobraźnię
- to prawda
- wiem
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra Martynka tabletka.
- yh.
Dałem jej tabletkę i wodę.
Połknęła i skrzywiła się.
- dobre? - Mateusz
- bardzo
Dałem jej buziaka.
Uśmiechnęła się.
- Piotrek przygotowany
- no a jak. Wszystko ma.
Martyna Wyciąga. - Szczotkę, lizaki, wodę, tabletki, receptę, portfel, telefon, gumy.
Wzięłam szczotkę i rozczesuje włosy.
A potem mnie zaczyna. Ciągnie.
- zostanę łysy.
Zaczęliśmy się śmiać.
Schowała i plecie mi warkoczyki.
- słodko wyglądasz
Zaczęliśmy się śmiać.
- uśmiech - uśmiechnąłem się i zrobiła mi zdjęcie
Rozwaliłem.
- No wiesz a ja się nad tym napracowałam. - Martyna z tym lizakiem
Zaczęliśmy się śmiać.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i pojechaliśmy do apteki, na zakupy a potem do domu.
Jej szczęście jest dla mnie najważniejsze.









~Odmienić los~2~ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz