IV. Galeria

3.8K 548 50
                                    

Leżąc na wznak w swojej nowej pracowni, patrzył w biały sufit, w srebrne oko czarnej lampy.
Czuł w środku coś dziwnego.
Jakby jedna z jego wielu dziur została zalana czymś ciepłym i poczęła się zrastać sama z siebie.
Czuł jakby mniejszą pustkę.
Ta dzielnica ze starymi budynkami, rzeźbami na ulicach i mnóstwem muzeów i galerii wokół, koiła jego starą duszę.
Nie do końca, oczywiście, ale odczuwał wyraźną ulgę, jakby ktoś przyłożył zimny okład na jego oparzenia.
W końcu delikatne mrowienie, to nie to samo co ból, jak przy paleniu żywcem.
Nie był pewien jak stara jest jego dusza, domyślał się tylko, że miał za sobą jakąś wieloletnią przerwę, która wyjaśniłaby jego tęsknotę za czasami, które minęły.
Nie miał pojęcia, co mógł przeskrobać, by zasłużyć na karę.
Zawsze zaczynała go boleć głowa, ilekroć o tym myślał.
Westchnął cicho, przymknął powieki i sięgnął po paczkę fajek, zastanawiając się gdzie i jak poustawiać swoje klamoty, które na razie były na dole.
Z Felixem uzgodnił, że część mebli sprzedadzą, bo bodajże dwie szafy i tak stały praktycznie puste i robiły tylko za sztuczny tłok.
Na pewno potrzebował tą, w której trzymał wszystkie farby, sztalugi, te większe i małe, i całą resztę pierdół, które w praktyce większość czasu spędzały na stoliku przy obrazie nad którym akurat pracował, bo był niezorganizowany i bałagan nie był mu obcy.
Musiał pozawieszać obrazy, które już skończył, zabezpieczyć podłogę, urządzić sobie sypialnie, która na razie stanowiła pusty pokój.
A zamiast tego leżał na podłodze i palił papierosy myśląc o rzeczach nieważnych.
- Nie chce mi się - sapnął zamykając oczy, wolną dłoń kładąc na brzuchu.
Jak na zawołanie, telefon leżący obok jego głowy zaczął wibrować.

Westchnął ciężko i sięgnął po niego, odbierając z zamkniętymi oczami.
- Tak?
- Słuchaj no - zaczął Jasper. - Gadałem dzisiaj z rudzikiem i wymyślił, żebyśmy się przeszli do galerii. Idziesz z nami?
- Jasne, trochę się odchamię - odpowiedział od razu, z tyłu głowy mając również myśl, że to dobra okazja, by mniej popracować z noszeniem rzeczy.
- To zgadamy się jeszcze jakoś, co? Tak około siódmej do ciebie zadzwonię.
- Jasne, jasne.
- A jak przeprowadzka?
- Na razie leżę na podłodze i oswajam się z tą myślą.
Jasper zarechotał cicho budząc lekki uśmiech na ustach malarza.
- To się tam oswajaj, potem pogadamy.
- Jasne, na razie.
- Cześć.
Mężczyzna odłożył telefon i przeciągnął się stękając cicho.
Zdecydował, ze wniesie chociaż kartony z ubraniami i książkami, a potem namówi jakoś Felixa, by pomógł mu z łóżkiem, bo o ile materac mógł spróbować dotachać w pojedynkę, tak z metalową ramą było już trudniej.
Ale najpierw wypali papierosa.

__ __

Wieczorem okolica płynęła w różu neonów i żółci latarni ulicznych, które rozbłysły już, mimo że horyzont krwawił jeszcze czerwienią i brzoskwinią.
Malarz założył na siebie przylegające spodnie, czarny golf i jeansową kurtkę, by nie wyglądać jak kompletny buc.
A przy wyjściu i tak zamienił ją na marynarkę.
Idąc przez miasto, lekko z górki, z dłońmi w kieszeniach rozglądał się tak, jakby był tam po raz pierwszy.
Neony przy sklepach nienamolnie rzucały się w oczy, podkreślając swoim blaskiem wiekowe kamienice, stare lampy pnące się ku niebu oświecały nierówne chodniki.
Rzeźby, obejmujące latarnie stały zakurzone, całkiem nieruchome, białe i majestatyczne, z gumami do żucia zamiast oczu.
Blondyn co jakiś czas spuszczał wzrok na telefon, bo zapominał adres, który wysłał mu zielonowłosy.
Stevena poznał już dość dawno, ale jeszcze nigdy u niego nie był, więc trochę się stresował.

Siren dopiero się budziło, w oknach lśniły niebieskie światła, lampki świąteczne, chociaż mieli środek maja, a na parapetach stały kwiaty płynące wodospadami po murach.
Zamaskowane graffiti tramwaje dzwoniły cicho, na rolkach jeździły trzymające się razem grupy wyprowadzające psy na spacer.
Było o wiele ładniej, jak na jego szarym blokowisku śmierdzącym wymiocinami turystów.
Wziął głęboki, śmierdzący wdech i uśmiechnął się lekko sam do siebie.
Może to i dobrze, że ten kastrat nie chciał jego obrazu, inaczej siedziałby tam kolejny miesiąc, a może i dłużej.
Na pewno dłużej.

Spiritus Movens | bxb✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz