XIII. Panika

2.5K 495 38
                                    

Tak jak powiedział Jasper, do środka dostał się bez problemu, co było w sumie nieco dziwne.
Przed budynkiem kręciły się nie duże grupki studentów, którzy pewnie uczyli się zaocznie.
W środku było dość cicho, stłumione rozmowy ślizgały się między ścianami i odgłosem czyjegoś kaszlu.
Zdawało się, że większość studentów właśnie wychodziła i Surre nie był pewien czy były to grupy uczące się zaocznie, czy znajomi Jaspera, którzy byli z nim na dziwacznej, sobotniej poprawie.
Blondyn co jakiś czas zerkał na telefon, na którym miał wskazówki, według, których powinien dotrzeć do łazienki.
Mijał ściany obwieszone plakatami i tablicami z ogłoszeniami, mijał studentów, którzy nie zwracali na niego najmniejszej uwagi.
Kiedy Jasper opowiadał mu o placówce, wyobrażał ją sobie w niemalże szpitalnej bieli, jednak budynek wyglądał jak stare liceum. Z brzoskwiniowych ścian gdzieniegdzie odchodziła farba, a podłoga, mimo że widocznie wilgotna po myciu, wciąż przypominała brudną szachownicę.
Blondyn skręcił w lewo, poruszając się z bezczelną pewnością siebie, jakby spacerował po własnym podwórku i to chyba tylko dzięki temu nikt się nim w żaden sposób nie zainteresował.
I w końcu dojrzał drzwi do łazienki, w której miał siedzieć Jasper.
Do środka wszedł już mniej pewnie, nie wiedząc czego powinien się spodziewać.
Milcząc rozejrzał się, nasłuchując jakichkolwiek odgłosów.
Cisza, w powietrzu mdły zapach odświeżacza, a patrzyły na niego jedynie jego własne odbicia, zerkające z wiszących nad umywalkami pojedynczych luster.
- Jasper? - odezwał się cicho, stawiając kilka kroków w przód, omijając mokre plamy na szarej posadzce.
Chwila ciszy i w końcu ostatnie drzwiczki się otworzyły, a z kabiny wyszedł przygarbiony Nightingale, który podniósł wzrok dopiero, kiedy zatrzymał się przy umywalce, na której położył dłonie.
Skórki przy paznokciach miał zupełnie zdarte, z otartych ranek leciała krew, kiedy w pozostałych stała już zaschnięta.
Cały lekko drżał, kiedy mył ręce, oczy miał czerwone, powieki spuchnięte, a wargi pogryzione do tego stopnia, że gdzieniegdzie również widać było nieduże, ale na pewno bolesne strupki.
- Cholera... co się stało? - spytał Surre, niepewnie podchodząc bliżej.
W jasnym świetle blada skóra Jaspera wydawała się wręcz sina, a on sam wyglądał jak wrak samego siebie skąpany w delikatnych dreszczach, atakujących od czasu do czasu.
Pokręcił głową w milczeniu, zasysając wargi, kiedy w ciemnych oczach znowu stanęły łzy.
Było gorzej niż myślał.

Malarz niepewnie podszedł do młodszego i położył dłoń na jego plecach, kiedy ten mył ręce, na których widać było już wybladłe zagłębienia po paznokciach.
Wiedział, że sam to sobie zrobił, dlatego nie pytał, udawał że nie widział, by nie zawstydzać chłopaka.
- Miałem jakiś pojebany atak, nie mogłem się ogarnąć, widzisz co zrobiłem - zaczął cicho, pociągając nosem, kiedy wycierał dłonie w chusteczkę, którą wyjął z kieszeni. - Przepraszam, że zawracam ci dupę, ale bałem się wrócić sam do domu. Steven ma wrócić dopiero w środę i po prostu...
- Dobrze, że po mnie zadzwoniłeś - przerwał mu, delikatnie głaszcząc jego plecy. - Chodźmy już, powiesz mi wszystko w domu.
Jasper pokiwał głową w milczeniu, po czym założył plecak i po zapięciu kurtki, naciągnął kaptur bluzy, by schować się przed światem.
Szykowała się trudna rozmowa.

__ __

Drogę pokonali w niemalże zupełnej ciszy, do mieszkania również weszli w milczeniu.
Jasper zdjął buty i bomberkę wzdychając ciężko, kiedy malarz kawałek dalej pozbywał się swoich butów i płaszcza.
Nie był pewien jak powinien zacząć rozmowę, więc na razie jedynie spacerował wzrokiem po mieszkaniu.
Było w nieco większym rozpierdolu jak ostatnio, a to podobno pierwszy dzień nieobecności Stevena, który wolał raczej porządek.
- Więc...co się stało? - spytał w końcu, kiedy glon szedł w stronę kanapy, na której leżały dwa koce i kilka poduszek.
- Oblałem - sapnął w odpowiedzi, kiedy już padł na siedzenie. - Ja wiem, że to wygląda w chuj żałośnie, ale jestem teraz w dupie i to miała być moja ostatnia szansa.
- To wcale nie wygląda żałośnie Jasper.
Chłopak westchnął cicho, kiedy blondyn usiadł obok niego.
- To jest tak, że jak czegoś nie zdasz, to płacisz żeby móc pisać poprawkę, a ja ogólnie mam chujową sytuacje z kilku przedmiotów, bo wychodzi mi tylko malowanie, z resztą leżę. I kurwa... - znowu sapnął, zagryzł mocno wargę. - Kurwa nie stać mnie. W większości i tak utrzymują nas starzy Stevena i jego staż, bo ja gówno zarabiam na zamówieniach. I co ja zrobię jak mnie wywalą? Ja dostaję załamania nerwowego przez pałe, przecież ja sobie nie poradzę, mam dwie lewe ręce, potrafię tylko rysować, a nawet to mi nie wychodzi. A ojciec mi nie pomoże, ostatnio widziałem go w sklepie, to zachowywał się tak jakby mnie nie znał. Jestem w dupie, a w dodatku Steven nic o tym nie wie - mówił dalej, powoli łamiącym się głosem. - Kurwa, a jak on mnie zostawi? Przecież ja się zapierdole, zostanę wtedy zupełnie sam.
Było o wiele gorzej niż myślał, bo słowa Jaspera nie koniecznie musiały oznaczać czarny żart.
- Dobra, ej ej, shh, nie denerwuj się tak na zapas co? Steven na pewno cię nie zostawi, a ze studiów cie nie wyleją.
- Ale jak nie zaliczę tego kurestwa, to będę musiał wybulić z pięć stów, a ojciec mi nie pomoże.
Surre przygryzł wargę, patrząc jak Jasper znowu zaczyna skubać opuchnięte wargi, nerwowo nawijając włosy na krwawiące lekko palce.
- Więc od dzisiaj to ja jestem twoim ojcem i ja ci pomogę - powiedział w końcu, starając się, by jego głos brzmiał pewnie. - Poza tym masz jeszcze Katherine, Jasper nie jesteś z tym sam, my ci pomożemy w razie czego.
Chłopak powoli podniósł na niego załzawione spojrzenie, uśmiechając się słabo.
- Będziesz moim sugar daddy?
- Jeśli będziesz takiego potrzebować, to tak. Mówię ci, nie przejmuj się pieniędzmi, bo z nimi nigdy wszystko nie jest w porządku. A w razie czego my ci pomożemy, od tego są przyjaciele.
Glon otarł powoli łzy i uśmiechnął się słano, w końcu całkiem podnosząc wzrok na twarz blondyna.
- Jutro zdechnę z zażenowania jak będę o tym myślał. Przepraszam cię Leon, nie wiem co mi odjebało, czułem po prostu, że muszę mieć kogoś nad sobą, bo...
- Rozumiem. Dobrze, że zadzwoniłeś. Mam zostać na noc?
Jasper chwile milczał, skubiąc policzek od środka, krzywiąc się czasami przy mocniejszych ugryzieniach.
W końcu skinął i wzdychając cicho schował twarz w dłoniach.
I tak by został.
- Dobrze. Potrzebujesz czegoś?
- Wody...mam samą juchę w ustach.
- Jasne - blondyn poklepał młodszego po ramieniu i podniósł się z kanapy, ruszając w stronę kuchni.
Dorze, że już znał do niej drogę.

Przechodząc przez salon zastanawiał się czy dobrze to wszystko rozegrał, czy odpowiednio dobrał słowa.
Jasper był trudny, trudno było go pocieszyć, nakierować na odpowiednią drogę, kiedy pod zielonymi włosami kwitły miliony najgorszych wizji, które tak dobrze potrafił sobie zilustrować w przeciwieństwie do tych dobrych.
Miał jednak wrażenie, że nie poszło mu najgorzej i jednak udało mu się go nieco uspokoić.
Nalewając wody do kolorowego kubka zaciskał i rozluźniał dłoń na kurku.
Był wściekły na ojca Jaspera, najchętniej zadzwoniłby do niego z wiązanką idealnie odwzajemniającą, co o nim myśli.
Poznali się w drugiej klasie liceum, bo przez nieodpowiednie zachowanie Jaspera wywalili z szkoły katolickiej i trafił do jego plastyka.
Wtedy nie miał jeszcze zielonych włosów i połowy kolczyków, ale stany lękowe już tak.
Poznali się w sumie w podobnej sytuacji do tej, Surre chował się w łazience paląc papierosy ze stażystą, któremu bardzo chciał dorwać się do rozporka, kiedy do środka wpadł spanikowany Jasper, barykadując się w jednej z kabin.
Nie było opcji, by pan Nightingale o tym nie wiedział, to samo tyczyło się innych problemów chłopaka, a mimo to nic z tym nie zrobił, zostawiając Jaspera samemu sobie.
I wyglądało na to, że teraz to on i Steven będą musieli się nim zająć.
Nie żeby narzekał, chciał mu pomóc, od tego byli przyjaciele.
Kiedy wrócił do salonu, Jasper nie siedział już całkiem zwinięty, a telewizor grał cicho w tle, rzucając kolorowe światła na jasne ściany.
Atmosfera nieco się uspokoiła i chłopak nie był już tak spięty.
- Chcesz się przebrać? - spytał kiedy blondyn stawiał kubek na blacie. - Moje ciuchy powinny na ciebie pasować. Mokry jesteś jakiś.
- Akurat skończyłem kąpać Laurentego - odpowiedział idąc już idąc w stronę, prawdopodobnie sypialni.
- Ach... przepraszam.
- Skończ przepraszać - mruknął malarz, kiedy już dotarł do sypialni.
Była tak jak reszta apartamentu, dość duża, jasna, z królewskim łóżkiem po środku.
Gdzieniegdzie leżały ubrania i książki, łóżko było jeszcze rozgrzebane, a szafki otworzone, przez co było widać niepoukładanie ubrania, które się w nich kłębiły.
Malarz nie miał jakiś większych wymysłów, kiedy chodziło o ubrania do siedzenia w domu, więc wyciągnął pierwszą lepszą kolorową bluzę i dresy, w które szybko się przebrał, swoje ubrania kładąc na grzejniku.
- Dziwnie wyglądasz, ubrany tak normalnie - mruknął Jasper, kiedy blondyn wrócił do pokoju odgarniając włosy do tyłu.
- Mówisz to za każdym razem.
- Bo nie mogę wyjść z podziwu.
Blondyn parsknął cicho i ponownie usiadł obok chłopaka, który wzdychając cicho uśmiechnął się lekko, widocznie zakłopotany.
- Co chcesz robić? - spytał Surre sięgając po telefon, który w międzyczasie odłożył na kanapę.
Musiał napisać do Felixa i powiedzieć mu, że nie wróci na noc.
- Napiłbym się z tobą... i zjadłbym jakiegoś kebaba na otarcie łez. Wiesz, self care i te sprawy.
Surre uśmiechnął się lekko, wysyłając wiadomość do brata i podniósł wzrok na zielonowłosego.
- To da się załatwić.
Może po procentach będzie lepszym pocieszycielem, może z pełnym żołądkiem Jasper ochłonie nieco bardziej, bo zawsze był nerwowy, kiedy był głodny.
Malarz obiecał sobie, że pomimo tego jak zły jest w pocieszaniu, da z siebie wszystko, by poprawić Jasperowi nastrój i przekonać go, że wszystko będzie w porządku, a jeśli naprawdę nie zda, to już on zajmie się pieniędzmi na poprawkę.
Chciał przede wszystkim, żeby chłopak poczuł się bezpieczniej i przestał przepraszać, za prośbę o pomoc, która mu się należała.
Wiedział też, że więcej faktów o sytuacji pozna dopiero następnego dnia, kiedy ten już całkiem się uspokoi i dopiero wtedy naprawdę będzie mógł zadziałać.

(znowu polecam piosenkę w mediach i mam nadzieję, że rozdział jest ładny)

Spiritus Movens | bxb✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz