Obudziłam się z piekielnym bólem głowy, dlatego przyłożyłam ręce skroni, próbując uśmierzyć ból. Sięgnęłam ręką do mojej szafki nocnej, gdzie zawsze trzymałam tabletki przeciwbólowe.
Ale zaraz, zaraz. To nie jest moja szafka.
Natychmiast otworzyłam oczy i się podniosłam, co nie było dobrym pomysłem,bo moja głowa dała o sobie znać. Rozejrzałam się po pokoju, aby cokolwiek sobie przypomnieć. Czerwone ściany, białe meble, puszysty dywan. Pokój Ashley? Spojrzałam na podłogę i tak, to jest zdecydowanie pokój Ashley.
Szatynka leżała z głową w dywanie, a jej włosy, choć krótkie, były porozrzucane na cztery strony świata. Normalnie to zaczęłabym się śmiać, ale w moim stanie jest to zupełnie nieosiągalne.
Ponownie rzuciłam się na łóżko i próbowałam sobie przypomnieć, co takiego się wczoraj działo.
Boże, żebym tylko nie zrobiła z siebie idiotki...- pomyślałam.
Chciałam wrócić myślami do wczorajszej imprezy, ale przerwał mi głośny, rozpaczliwy jęk.
- Moja głowa.- dziewczyna podniosła się z podłogi, przeciągnęła się i popatrzyła na mnie.- I moja dupa.
Stęknęła i znowu zanurzyła się w białym dywanie.
Poczułam jak mój żołądek robi fikołka i orientacyjnie się skrzywiłam.- Rzygać mi się chce.- wyznałam, a Ash z prędkością światła podniosła się na równe nogi.
- Ale ty nie jesteś w ciąży, prawda? Jezu, a jak ty jesteś w ciąży?- złapała się za głowę.
- Nie jestem w ciąży.- popatrzyłam na nią, jak na idiotkę.- Próbuję sobie przypomnieć, co wczoraj się działo, ale nie mogę. Oświecisz mnie?
- Yyy, niczego nie pamiętasz?- szatynka nerwowo podrapała się po karku i spuściła wzrok na swoje stopy.
- Nie no, coś tam pamiętam, ale nie za bardzo.- przygryzłam dolną wargę.
- To może ty mi powiesz, co dokładnie pamiętasz, a ja opowiem ci resztę, dobra?
- Okej. No to najpierw, przed imprezą spotkałam się z Shawnem i się chyba poprztykaliśmy, tak?- dziewczyna przytaknęła.- Później chwilę pogadałyśmy i poszłyśmy do klubu. Ja zostałam sama, a ty poszłaś podrywać jakiegoś kolesia i przyszedł Austin. Coś tam wypiliśmy...i przesiedzieliśmy tak resztę imprezy. A samego powrotu do domu to już nie pamiętam.- w głowie próbowałam odtworzyć sobie wczorajsze wydarzenia.
Szatynka z zakłopotaniem zacisnęła usta w wąską linię, a stopą nerwowo stukała o panele.
- No, nie do końca tak było.- uśmiechnęła się sztucznie.
- A jak?
- No wszystko pięknie, ładnie. Do momentu, jak piliście z Austinem. To znaczy, piliście, ale nie siedziałaś z nim do końca w klubie.- przeleciała wzrokiem po całym pokoju, starając się, aby przypadkiem nie spojrzeć na mnie.
- Co ja zrobiłam?- zapytałam z zaniepokojeniem.
- Nic co mogłoby ci zaszkodzić.- wykręcała się, a jej powieka zaczęła niespokojnie się poruszać.
- Ashley, kłamiesz, ale jesteś moją przyjaciółką i chociaż znam cię dopiero kilka dni, wiem to, bo twoja prawa powieka drga.- wycelowałam w nią palcem.
- Ooo.- zapiszczała niczym mała dziewczynka.- Nazwałaś mnie swoją przyjaciółką, to urocze.
Chciała do mnie podejść i objąć, ale w porę się opamiętałam. Jak to kiedyś powiedział mój tata: Collins nigdy nie śpi, Collins zawsze czuwa.
- Nie zmieniaj tematu.- warknęłam.
- Szlag.- tupnęła nogą.- No bo wiesz, siedziałaś z Austinem i zawołaliśmy cię do grania w butelkę i wypadło na ciebie i to ja kręciłam i...
- Iiii?- zachęciłam ją do dalszego mówienia, a ona zaczęła bawić się swoimi palcami.
- I kazałam ci pocałować Shawna.
- Nie zrobiłam tego, prawda?- spanikowałam.
- Wtedy, nie.
- Jak to wtedy nie?- zapytałam, nie rozumiejąc.
- Zrobiłaś to później,ale nie wiem jak do tego doszło, bo przyłapałam was przypadkiem, gdy wychodziłam. Musisz to sobie przypomnieć sama.
O kurwa...

CZYTASZ
You are my friend
Teen Fiction2 część opowiadania "You are my happy". Nie trzeba czytać, ale może być to bardziej niezrozumiałe. Veronica Collins. Odważna, pewna siebie i bezpośrednia 17-latka. Nie da sobie wejść na głowę. Wszyscy jej mówią, że jest taka sama, jak matka. Ale czy...