Odwróciłam się ze zdziwieniem z zachowania blondynki. Naprawdę nie miałam teraz czasu na rozmowy z nią, bo muszę się dowiedzieć co z Shawnem.
- Caro, spieszę się, muszę już iść...
- Gdzie jedziesz? Podwiozę cię, jestem samochodem.- na jej twarzy pojawił się sympatyczny uśmiech.
Miałam zaprzeczyć, ale usłyszałam warkot silnika. Przymrużyłam oczy ze zdenerwowania.
- To chyba jest przeznaczenie. Chodź, nie masz wyjścia. Jesteś skazana na mnie.- zaśmiała się, lecz ja nie podzielałam jej entuzjazmu.
Wymruczałam jakieś ciche podziękowanie i obydwie skierowałyśmy się w stronę jej srebrnego audi. Dziewczyna odblokowała kluczykiem drzwi, po czym wsiadłyśmy do środka.
- To gdzie jedziemy?- blondynka zapytała, zapinanąc pas.
- Na komisariat policji. - odpowiedziałam, nie patrząc się w jej oczy.
Przyjaciółka, bo dalej nią jest, zachłysnęła się powietrzem i spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Na komisariat? Ale po co?
Streściłam jej szybko, co tak właściwie się stało, a ona ze złości walnęła ręką w kierownicę, przez przypadek włączając klakson. Nastolatek w wieku czternastu lat odskoczył i spojrzał na nią jak na kretynkę.
- No i co się, kurwa, patrzysz, gówniarzu?!- wrzasnęła.
Chłopak pokazał jej środkowego palca i uciekł. Blondynka zdążyła już odpiąć pas i nawrzeszczeć na niego, ale w ostatniej chwili ją powstrzymałam.
- Policja. Jedziemy. Już.
Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. W dodatku, nie wiem dlaczego, ale nie mogę pozbyć się myśli, że Caroline może czuć coś do mojego przyjaciela. Gdy opowiadała mi o nim skręcało mnie w żołądku.
Gdy dotarłyśmy na miejsce, wybiegłam z auta, nie czekając na dziewczynę. Wspięłam się po schodach do wejścia budynku i wkroczyłam do środka.
- A pani w jakiej sprawie?- zatrzymała mnie młoda rudowłosa kobieta,siedząca przed głównym wejściem.
- Dzień dobry. Jakieś z pół godziny temu przywieziono tu osiemnastolatka Shawna Reed'a za bójkę w sklepie.- powiedziałam zdyszanym głosem.
- A pani to?- uniosła jedną brew, spoglądając na mnie podejrzliwie.
- To jego dziewczyna.- uśmiechnęłam się na głos Caroline za mną.
Dzięki niej przynajmniej się nie wkopałam.
Rudowłosa wystukała coś w klawiaturze komputera i ponownie przeniosła swój wzrok na mnie.
- Ma pani rację. Pani chłopak przebywa w chwili obecnej w areszcie i nie wyjdzie stąd w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin. Chyba, że ktoś wpłaci kaucję lub pan Brandon Thomas wniesie oskarżenie do sądu, a wtedy sytuacja nie będzie już taka kolorowa.- uśmiechnęła się ze współczuciem.
- A czy ja mogę się z nim zobaczyć?-zapytałam z nadzieją.
- W tym momencie jest to niemożliwe.
- Ale ja błagam panią...ja...ja...jestem w ciąży, a on o tym nie wiem. Dzisiaj jest nasza rocznica...-wybuchnęłam sztucznym płaczem.
- No dobrze, zaprowadzę panią, ale tylko na chwilę.
Kobieta zaprosiła mnie gestem dłoni do celi, w której siedział Shawn. Podniósł głowę, a gdy mnie zobaczył zrobił coś, czego kompletnie się w tej chwili nie spodziewałam.
- Kupmy sobie szczura. - powiedział śmiertelnie poważnym tonem.
- Co?
- Kupmy sobie szczura.- powtórzył.- Nazwiemy go Gargamel. A jak to będzie pani szczur to będzie się nazywać....
- Smerfetka! - zironizowałam.
Brunet klasnął w dłonie.
- Tak! Jesteś genialna! Kupimy sobie nawet dziesięć szczurów, ale proszę wyciągnij mnie stąd.- podszedł do mnie i przytulił.
- Przepraszam, ale musi już pani wychodzić.
Spojrzałam na policjantkę, kiwając głową i zastanawiając się.
Jak wyciągnąć z aresztu tego pacana....
****
Co ja robię ze swoim życiem? Xdd

CZYTASZ
You are my friend
Fiksi Remaja2 część opowiadania "You are my happy". Nie trzeba czytać, ale może być to bardziej niezrozumiałe. Veronica Collins. Odważna, pewna siebie i bezpośrednia 17-latka. Nie da sobie wejść na głowę. Wszyscy jej mówią, że jest taka sama, jak matka. Ale czy...