" Po prostu mam cię w dupie..."

880 68 13
                                    

Westchnęłam cicho, poprawiając sweterek. Pomimo tego, że jest ciepło wzięłam go na wszelki wypadek. Cel mojej podróży: Shawn. Idę do jego domu, w nadziei, że tam właśnie się znajduje.

Boże, jesteś taką idiotką. Dlaczego nie mogłaś po prostu odpowiedzieć?

Weź się już w końcu zamknij, bo nie mogę cię słuchać.

Tak i w dodatku rozmawiasz sama ze sobą. Brawo.

Trzęsącą się ręką otworzyłam furtkę. Powolnym krokiem przeszłam chodnikiem, prowadzącym do samych drzwi domu. Stanęłam przed drewnianą powłoką i ostatecznie zaprzestałam tylko na chęciach ucieczki. Zapukałam do drzwi, przygryzając wargę prawie aż do krwi.

Odczekałam chwilkę a moim oczom ukazała się blondynka ubrana w szarą  dresową  sukienkę, upapraną od mąki. Gdy mnie zobaczyła wytarła ręce w ściereczkę i z uśmiechem mnie objęła.

- Cześć, Veronica. Wchodź szybko, właśnie piekłam ciasto. Muszę pilnować czasu.- wesoło zaszczebiotała, wskazując na zegarek na swoim nadgarstku.

- Nie, ja tylko na chwilkę. Wpadłam do Shawna, jest może w domu?- powiedziałam, spuszczając wzrok na moje buty.

Przydałoby się je uprać.

- Huh, nie, nie ma go. Wychodził dzisiaj rano, wspominał coś o spotkaniu z tobą, ale od tamtej pory go nie widziałam.- zmarszczyła brwi.- Przekazać mu coś?

Hah, tylko, że kocham. Ale nie musisz.

- Aha.- mruknęłam.- Nie, to nic ważnego. W takim razie nie będę przeszkadzać. Pa.

- Poczekaj.- zatrzymała mnie i spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem.- Pokłóciliście się?

- Nie. To naprawdę nic takiego.- uśmiechnęłam się blado z chęcią ponownego odwrócenia.

- No zaczekaj, Ver. Zadzwonię do niego.

Sięgnęła po telefon, znajdujący się w kieszeni dresowej sukienki, przesunęła parę razy palcem po ekranie i przystawiła urządzenie do ucha.  Po dłuższej chwili odezwała się:

- Hej, Shawn? Możesz mi powiedzieć, gdzie jesteś?- westchnęła pod nosem.- Nie kontroluję cię, po prostu chcę wiedzieć. Ahh jak jesteś z Ver to dobrze. W takim razie pa.- zakończyła połączenie i spojrzała na mnie smutno.- Chciałabym ci jakoś pomóc, ale jestem bezradna. Może ty do niego zadzwoń.

- Dobrze. Spróbuję.

Tsa, na pewno odbierze.

Uśmiechnęłam się i wyszłam z posesji Reed'ów. Poczułam lekki ból głowy. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam numer Shawna, kliknęłam na tryb głośnomówiący.

- Cześć, tu Shawn. Nie mam czasu teraz rozmawiać lub po prostu mam cię w dupie. Zadzwoń później albo daj sobie spokój. Po usłyszeniu sygnału, nagraj wiadomość. Pip.

Poczucie humoru level hard.

- Shawn, nie rozłączaj się.- powiedziałam szybko.

- Och, nie dałaś się nabrać. Szkoda, na wszystkich to zawsze działa.- zaśmiał się.

Zdziwiło mnie to. Myślałam, że będzie przybity. Ale to chyba dobrze. Prawda?

Nie dla ciebie, słońce.

- Moglibyśmy się spotkać, jeśli masz czas?- spytałam, słysząc w oddali jakiś głos.

- Akurat w tej chwili nie mam czasu. Jadę z Suzanne do ginekologa.

Moje oczy się zeszkliły.

- Ach, to okej.

Teraz albo nigdy.

- Chciałam ci tylko powiedzieć, że też cię kocham.- wyszeptałam.

- Słuchaj, ja naprawdę nie mam teraz czasu. Pogadamy kiedy indziej. Dzisiaj raczej nie będę miał kiedy, zostaję na noc u Suzanne. Ale może jutro?- zaproponował.

- Jasne.- pokiwałam głową, choć on nie mógł tego zauważyć.- To do jutra.

- Do jutra.

Z całej siły ścisnęłam rękę, w której trzymałam telefon. Niewiele rozmyślając uwolniłam go z dłoni, rzucając urządzenie jakieś dziesięć metrów przed siebie.

Kurwa.

Jedzie z Suzanne do ginekologa. Zostaje u niej na noc. Fajnie. Świetnie. Super. Kurwa. Zajebiście.

Ale nie mogę się teraz poddać. Porozmawiam z nim, to jest pewne. Musi po prostu odreagować. Jest zdenerwowany, nie wie co robi i co mówi.

Żebyś ty w to jeszcze uwierzyła.

Szybkim krokiem podeszłam do jak się okazało roztrzaskanego telefonu i mrucząc ciche przekleństwa, schowałam go to torby.

Biorąc głęboki wdech zawróciłam się i ponownie skierowałam się do domu Reed'ów. Gdy znalazłam się już przy wejściu, zapukałam i z rękami założonymi na piersi, czekałam aż ktoś mi otworzy. W progu stanęła ciocia Cloe.

- Mogłabym zadzwonić z waszego telefonu?- spytałam.

- A co stało się z twoim?- zapytała podejrzliwie.

Wyciągnęłam resztki urządzenia z torebki i powiedziałam:

- Usterki techniczne.

- Jezu Chryste, co ten mój syn narobił?

Nie chcesz wiedzieć.

You are my friend Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz