Postanowiłam przebrać się w ciemne granatowe jeansy oraz bordową bluzkę z krótkim rękawem z napisem "fuck feelings".
Hah, chciałabyś.
No.
Spojrzałam na zegarek i postanowiłam już wychodzić. Za dwadzieścia miałam spotkać się z Shawnem w parku. To była bardzo trudna decyzja, choć podjęta szybko i pochopnie. Założyłam na nogi moje białe trampki i ostatni raz przeglądając się w lustrze, wyszłam z domu.
Z głośnym westchnięciem, powolnym krokiem zaczęłam kierować się w stronę parku znajdującego się niedaleko mojego domu.
Czy jestem na to gotowa? Oczywiście, że nie. Ale nie mogę uciekać w nieskończoność. Nie mogę i nie chcę go krzywdzić. Znowu nawiedza mnie te same uczucie. Ten sam strach przed poznaniem prawdy, podjęciem ważniejszej decyzji od tej, co dzisiaj będę jadła na obiad.
Przeszłam przez bramy parku, rozglądając się wokoło żeby znaleźć wolną ławkę. Nie o to chodzi, że ja mam coś do ludzi, ale gdy siądziesz obok kogoś i nawet jeśli on powie ci, że jest "wolne" to i tak chce cię zadźgać plastikowym widelcem, leżącym blisko śmietnika.
Chyba trochę przesadzasz.
No może troszeczkę.
Zatrzymałam się wzrokiem na ciemnowłosym chłopaku, siedzącym tyłem do mnie. Był ubrany w czarno-białą koszulę w kratę oraz czarne spodnie. Patrząc lekko z boku widać było, że ma zaciśniętą szczękę. A w umięśnionej ręce trzymał bukiet czerwonych róż.
Spokojnie masz jeszcze pięć sekund, żeby spierdolić jak najdalej stąd.
Nie.
Ciężkim krokiem podeszłam do bruneta, lekko przymykając powieki. Gdy byłam już w wystarczająco bliskiej odległości wyciągnęłam rękę i położyłam dłoń na barku Shawna. Chłopak na początku trochę się wzdrygnął lecz zaraz po odwrócił się do mnie i wstał z ławki.
- Cześć.- chciał się uśmiechnąć, ale jedyne co z tego wyszło to grymas bólu i żalu.
- Hej.
- To dla ciebie.- podał mi kwiaty, za co rzuciłam ciche "dzięki" i opadłam na ławkę. Brunet chwilę po mnie zrobił to samo.
Ta krępująca cisza między nami była wręcz namacalna.
Chłopak odchrząknął.
- Przepraszam.- zaczął.- Jestem cholernym dupkiem zapatrzonym w siebie. Nie zasługuję na ciebie, nie zasługuję na nikogo lepszego ode mnie. Przepraszam, naprawdę żałuję wszystko co zrobiłem. Wybacz mi.- spojrzał na mnie, a ja jedynie wpatrywałam się w jego przystojną twarz.
Patrzył na mnie pustym wzrokiem. Jego oczy nie mówiły nic. Były wyprane z wszelkich uczuć. Jednak gdy coś do mnie mówił, można było odczytać z jego twarzy jednoznacznie smutek, ból i żal.
- Nie mów tak. Nie jesteś zapatrzonym w siebie dupkiem.- zaooponowałam.
- Jestem, Ver. Skrzywdziłem cię, nienawidzisz mnie za to, a ja nienawidzę siebie. Sam tobie współczuję, że musiałem pojawić się w twoim życiu. Przepraszam. Chciałem się zmienić, zmienić się dla ciebie. Ale to już nic nie da. Jestem zepsuty, ale kocham cię.- wyszeptał, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Co? Shawn, nie możesz mnie kochać. Sam tak kiedyś powiedziałeś. Posłuchaj, nie chcę żebyś cierpiał. Żebyśmy obydwoje cierpieli. Dlatego skończmy to, zanim zajdziemy za daleko.- powiedziałam równie cicho, nie wierząc w swoje słowa.
- Co? Chcesz mnie zostawić, tak po prostu? Ver, kocham cię. Najbardziej na świecie cię kocham. Ja już to sobie wszystko przemyślałem. Da się zrobić badania na ojcostwo jeszcze przed narodzinami. W niemniej niż tydzień wszystkiego się dowiemy. To na pewno nie jest moje dziecko.- przetarł twarz rękami.
- Do zobaczenia, Shawn.- wstałam, chcąc jak najszybciej się stamtąd ulotnić.
- Czekaj, mam jeszcze jedno pytanie. Czy ty też mnie kochasz?- spojrzał na mnie z nikłą nadzieją w oczach.
- Cześć, Shawn.- powtórzyłam, szybkim krokiem kierując się w stronę wyjścia z parku.
Jasne, że cię kocham, Shawn...
Shawn pov.
- Czy ty też mnie kochasz?- spytałem, panicznie bojąc się odpowiedzi.
Ale, do cholery, muszę się tego dowiedzieć.
- Cześć, Shawn.- powiedziała i szybkim krokiem, prawie biegiem zostawiła mnie samego.
A ja poczułem, że w środku przygniata mnie jakiś ciężar. Jakiś piekielny ból ciągnący się od żołądka, zaczął rozprzestrzeniać cię po mojej klatce piersiowej.
- Czy ty też mnie kochasz?
- Cześć, Shawn.
Straciłem najważniejszą osobę w moim beznadziejnym życiu.
![](https://img.wattpad.com/cover/135468117-288-k702875.jpg)
CZYTASZ
You are my friend
Teen Fiction2 część opowiadania "You are my happy". Nie trzeba czytać, ale może być to bardziej niezrozumiałe. Veronica Collins. Odważna, pewna siebie i bezpośrednia 17-latka. Nie da sobie wejść na głowę. Wszyscy jej mówią, że jest taka sama, jak matka. Ale czy...