" Czytam? A co można robić w bibliotece..."

1.2K 78 8
                                    

Parę dni później...

Ugh. Jest poniedziałek. Czyli wracamy do szkoły. Jupi.

Wyczołgałam się z łóżka i podeszłam do szafy, aby wybrać ubrania, w które się ubiorę. Postawiłam na czarne spodnie z dziurami na kolanach a do tego bordową bluzę nakładaną przez głowę. Poszłam do łazienki, gdzie wykonałam codzienne czynności i zrobiłam makijaż. Włosy uczesałam w niechlujnego warkocza, a na nogi założyłam czarne buty na słupku.

Wyszłam z domu, uprzednio zabierając z kuchni kanapki do torby. Spojrzałam na zegarek. 7.00. Boże, mam jeszcze godzinę! No ale nie mogę przecież tam pójść później, bo mnie zauważy, a w ten sposób będę czas znaleźć sobie kryjówkę.

Mam nadzieję, że Shawn jeszcze śpi. Kto wymyślił, żeby umieścić szkołę w takim miejscu, abym musiała przejść obok domu Reed'ów? Bo przecież nie ma innej drogi.

Powolnym spacerem dotarłam w końcu pod dom diabła. No to teraz trzeba trochę przyśpieszyć. Poczłapałam szybciej nogami, aż znalazłam się poza ich podwórkiem. Okej, teraz żeby nikt cię nie zauważył Veronica.

- Ver?!- usłyszałam głos cioci.

Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa.

- Tak, ciociu?- wysiliłam się na miły ton, choć w środku roznosiło mnie ze złości, że byłam tak blisko.

- Ty też dzisiaj tak wcześnie? Shawn wyszedł jakieś dziesięć minut temu. To dziwne. Macie dzisiaj wcześniej zajęcia albo lekcje dodatkowe?

Huh? Ten gnojek ukradł mi pomysł.

- Nie. To znaczy tak. Uhh, nie wiem.- zaczęłam plątać się we własnych słowach.

- Aha.- spojrzała na mnie podejrzliwie, a ja wykorzystałam jej chwilowe osłupienie i oddaliłam się w stronę szkoły.

Po kilkunastu minutach znalazłam się już pod budynkiem i rozejrzałam się po boisku, aby sprawdzić czy przypadkiem nie ma tam Shawna. Hm, tu go nie ma. Weszłam do szkoły i również przeleciałam wzrokiem po korytarzu. Postanowiłam pójść do biblioteki, bo to ostanie miejsce, gdzie on mógłby być.

Kiedy byłam już w bibliotece, na palcach podeszłam do krzesła pod oknem i wyjęłam telefon, aby napisać Ashley o moim jakże cudownym planie.

- Ver? Co ty tu robisz?- odniosłam porażkę. Shawn w tym, oto miejscu?

- Eee, czytam? A co można robić w bibliotece?- sarknęłam.

- Co ty gadasz? Przecież nawet nie masz książki w ręku?- przeniósł wzrok na moje dłonie.

- Nie łap mnie za słówka. W takim razie, co ty tu robisz?- zachowałam minę pokerzysty.

- Ja? Pff, ja? Szukam cię?- bardziej zapytał niż stwierdził.

- Aha. No to już znalazłeś. Coś chcesz czy przyszedłeś zawracać mi głowę?

Collins, nie musisz być aż taka oschła...

No wiem.

Westchnęłam.

- Przepraszam, po prostu mam dzisiaj gorszy dzień.

Błagam, bądź dobrym przyjacielem i idź stąd...

- Każdemu się zdarza.- zajął krzesło obok mnie i przyciągnął do siebie, aby mnie przytulić.

Oddałam uścisk, zaplatając mu ręce na plecach. Trwało to długo. Bardzo długo. Za długo. Odsunęłam się od niego odrobinę, a on jedną ze swoich rąk, przeniósł na moje udo.

Spojrzałam najpierw na moją nogę, a później na niego. Uniosłam jedną brew, gdy zaczął sunąć nią w górę i w dół. Przełknęłam głośno ślinę i wycedziłam przez zacisnęła zęby:

- Zabierz. Tą. Rękę. Albo. Ci. Ją. Połamię.

Chłopak cicho prychnął.

- Kiedyś ci to nie przeszkadzało.

Fakt.

- Ale teraz mi przeszkadza.- zrzuciłam jego rękę z mojego ciała.

- Pocałujesz mnie?- wypalił, a ja spojrzałam na niego, jak na idiotę.

- Nie.

- A na imprezie to zrobiłaś.- przypomniał i zacisnął usta w wąską linię, powstrzymując uśmiech.

- Ale to było na imprezie.

- A ja mogę cię pocałować?- powiedział po chwili z triumfem w oczach.

- Nie.

- Dlaczego?

- Bo nie.

- Zerwałem z Caroline.- wyznał.

- No i?- ciągnęłam.

- No i...mnie pocałuj?- powiedział, jakbym była niedorozwinięta.

- Nie?- ubrałam również ten sam ton, co on.

- Okej.

- Okej.- potwierdziłam.

Wyjrzałam przez okno i nawet nie zauważyłam, gdy brunet zmiażdżył moje usta w namiętnym pocałunku.

Oddać? Nie oddać? Zdecydowanie oddać, Collins...

You are my friend Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz