Leżę właśnie w swoim łóżku i jestem w trakcie przeglądania social mediów, gdy nagle ze strachu upuściłam sobie telefon na twarz.
Tak to jest, idiotko, gdy masz włączone dźwięki w telefonie...
Podniosłam urządzenie ze swojej twarzy i spojrzałam na wyświetlacz. Moje wszystkie chęci do życia zmalały do zera. Nie on. Wszyscy, ale nie on. Nie w tej chwili. Pff, najlepiej to w żadnej. Shawn, błagam.
Co do niego, to tak. Przypomniałam sobie całą imprezę, włączając w to ten nasz nieszczęsny pocałunek. Co ja sobie wtedy myślałam? Czy ja jestem aż taka głupia, żeby nabrać się na te jego gadki? Chciałem, nie chciałem, bla bla bla.
Ugh, dobra, odebrać? Nie odebrać?
Kurwa, no nie wiem. No bo z jednej strony, gdy będę go unikać pomyśli sobie, że robię to specjalnie i że wszystko pamiętam. Ale z drugiej strony, pomyśli sobie, że jest wszystko okej i że jest wszystko okej. A nie jest. Boże, to wszystko jest takie popaprane...
Wyczołgałam się z łóżka, ponieważ usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół po schodach i podążyłam przez korytarz, aby sprawdzić, kto to.
A może to Shawn? Będzie tak, jak we wszystkich romantycznych filmach i przyjdzie z kwiatami albo czekoladkami?
Hm, fajnie by było.
Zjadłabym czekoladki.
Z narastającą ciekawością otworzyłam drzwi, przekręcając kluczyk w drzwiach.
- Ver!- blondynka rzuciła mi się na szyję z wybuchem płaczu.
O maj gasz, to miał być Shawn.
- Caro? Co się stało?- szczerze mówiąc, trochę się zaniepokoiłam tym stanem.
Dziewczyna, nic nie mówiąc pozbyła się swoich butów i weszła do salonu, rzucając się na kanapę.
- Shawn mnie zdradził.
Ooł. Wjebała mnie ta krwiożercza pijawka.
- Eee co? Skąd w ogóle taki pomysł? On? Powiedział ci to?- błagam, żeby nie powiedział.
- Nie, ale ja to wiem.- blondynka poprawiła się na sofie i wbiła we mnie swój wzrok.- Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że jednak się z nim nie całowałaś.
- Nie całowałam się z nim.- próbowałam zachować stanowczy ton, co chyba mi się udało.
- Czyli się z nim całowałaś. - i ku mojemu zdziwieniu, nie rzuciła się na mnie z pięściami, ale szeroko się uśmiechnęła.
- Co?- próbowałam udawać, że nic nie wiem.
- Wiem, że kłamiesz, bo nie patrzysz mi w oczy. Patrzysz w czoło. Za długo się znam, Collins, żebyś mogła mnie oszukać.- po jej twarzy przemknął delikatny grymas bólu.
- Yyy, nie jesteś zła?
- Nie, od początku wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Wystarczy stać z boku i widać, jak na ciebie patrzy.- od razu chciałam zaprzeczyć, ale mi przerwała.- Mam poważniejszy problem.
- Jaki?- zaciekawiłam się.
- Ja też go zdradziłam, ale tak zdradziłam zdradziłam. To znaczy...przespałam się z kimś.- spuściła wzrok na podłogę.
- Z kim?- próbowałam doszukać się jakiś emocji na jej twarzy.
- No nie wiem. Przecież jakbym wiedziała to bym ci powiedziała od razu jego imię.- przygryzła wargę w zażenowaniu.- Wstałam rano i po prostu uciekłam.
- Ty na serio jesteś dziwką.- zaśmiałam się, aby rozładować atmosferę i wiedziałam, że za coś takiego się nie obrazi.
- Nie jestem dziwką, jest nią Vanessa Martinez.
To jeszcze dłuższa historia. A zresztą, nie. Po prostu puszcza się na prawo i lewo i podobno bierze za to kasę. No, koniec tej ciekawej historii.
- Nie, bo ona jest prostytutką z zawodu, a ty jesteś dziwką z charakteru.- powiedziałam, ale zaraz po tym tego pożałowałam, bo dziewczyna kopnęła mnie w piszczel.
- Niech pani się hamuje, pani Reed.- uśmiechnęła się cwaniacko.- Okej, to teraz trzeba spiknąć cię z Shawnem.
- Daj sobie spokój.- przewróciłam oczami.
Veronica Reed? Pasuje mi.
CZYTASZ
You are my friend
Novela Juvenil2 część opowiadania "You are my happy". Nie trzeba czytać, ale może być to bardziej niezrozumiałe. Veronica Collins. Odważna, pewna siebie i bezpośrednia 17-latka. Nie da sobie wejść na głowę. Wszyscy jej mówią, że jest taka sama, jak matka. Ale czy...