6

226 20 0
                                    

Rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Andżelika przetarła oczy i wypełzła spod kołdry.

-No już, już! – parsknęła, gdy otwierała. Do jej pokoju wparowali bezceremonialnie Tristan i Dacjan. Ten pierwszy rozwalił się na fotelu, ten drugi wtaszczył ogromną walizę, z której wystawały ubrania. Andżelika uniosła brwi.

-Dobry wieczór, dobrze się spało? – zapytał wesoło Tristan. – Musisz się wykąpać i przebrać. Dacjan kupił ci trochę ubrań – rzeczony wampir popatrzył na nią jak na zło wcielone i prychnął. Andżelika była pewna, że żaden z ciuchów jej się nie spodoba. – A potem idziemy na miasto. Musisz poznać prawa panujące w Denever, to kraj w którym się znajdujemy – wyjaśnił Tristan. – I zacząć zaznajamiać się z prawem wampirów. Nikt nie może się dowiedzieć, że jesteś przemienioną. W najlepszym razie skończysz z kołkiem w sercu – oznajmił jakby nie miało to znaczenia. Andżelik próbowała za nim nadążyć, ale jak na razie tylko rozbolała ją głowa.

-To wyjdźcie z łaski swojej. W ofercie nie ma striptizu za darmo – burknęła.

-Jakby ktoś chciał cię oglądać – prychnął Dacjan.

-Wypad – syknęła. Tristan posłał jej czarujący uśmiech. I opuścił pokój, ciągnąc Dacjana za sobą. Andżelika szybko wzięła kąpiel. Lodowatą. Nie wiedziała skąd wziąć gorącą wodę, ale w końcu to rozgryzie. Szybko przeszukała walizkę. Wybrała czerwoną sukienkę i pasujące do niej buty. O dziwo, rozmiar się zgadzał. Szybko zasznurowała wstążki podtrzymujące wyszywany stanik i narzuciła na ramiona płaszcz. Pamiętała, że w tym świecie panuje zima. Opuściła pokój. Na dole już czekał na nią Tristan z kielichem w dłoni. Wcisnął go jej bezceremonialnie.

-Pij – rozkazał.

-Co to? – powąchała zawartość.

-Krew. Musisz pić codziennie. Inaczej uschniesz – wyjaśnił Tristan.

-Że co? – zmarszczyła brwi. –Jak to: uschniesz?

-Po prostu. Jak niepodlewana roślina. Krew jest konieczna dla nas. Inaczej tracimy moc. Skóra więdnie i marszczy się. Taki przyspieszony proces starzenia. A potem się kruszy. I odpada. Już, już, pij. Nie ma co się ociągać.

-Czyja to krew? – powąchała znowu.

-Niewolnika – wzruszył ramionami Tristan. Andżelika zanurzyła usta w krwi. Wypiła duszkiem. Oblizała się. Cóż, krew miała cudowny smak odkąd została wampirem. – Pamiętaj, nie gryź kogo popadnie, bo jesteś spragniona! – pouczył ją jak dziecko.

-Jasne – prychnęła.

-To ważne. Mamy mało czasu. Gotowa?

-Zależy do czego – prychnęła Andżela. Nie miała zamiaru nigdzie iść, ale skoro Tristan nalegał... A właściwie to wyszedł. Bez niej. Dacjan popchnął ją na zewnątrz. Chcąc, nie chcąc, Andżelika była skazana na Tristana. Potruchtała za wampirem, który zdążył ją już wyprzedzić. Na ulicy zaroiło się od mieszkańców. Andżelika nie rozpoznawała większości z ras demonów, które tutaj żyły. Rozglądała się ciekawie dookoła, próbując nadążyć za Tristanem.

-Cóż, na razie spróbujemy nauczyć cię walki – odezwał się Tristan. Narzucił na twarz kaptur. Zerknął na nią przez ramię. – Dobrze by było, gdybyś umiała się bronić.

-Przed czym mam się bronić? – zapytała Andżelika, ale Tristan ją zignorował.

-Wskakuj – powiedział, wskazując na koński grzbiet. Andżela przełknęła ślinę.

Demoniczne Bliźniaczki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz