20

143 15 0
                                    

Andżelika wzdychała. Za każdym razem patrząc na wazon z kwiatami. Dostała je od Tristana. I wzdychała. Jak zakochana nastolatka. Ich „randka", jak w myślach nazywała spacer po lesie i wycieczkę nad wodospad, nieprędko się zakończyła. Siedzieli jeszcze jakiś czas, gdy Andżelika usiłowała zrozumieć swoje uczucia. Ale nie rozumiała ich.

Znała się na mężczyznach. W końcu od kiedy tylko urósł jej biust, umiała ich wykorzystywać. Ale Tristan wyłamywał się z każdego schematu, w który próbowała go wepchnąć. Z jednej strony szarmancki, miły i kulturalny, no ideał! Z drugiej, nie zwracał uwagi na jej walory, ani nie zerkał na jej dekolt, co robili inni mężczyźni, oglądając się za nią na ulicy. Więc jak to z nim było? Nie reagował w ogóle na jej spojrzenia, ani nie przyłapała go na zerkaniu na nią!

Nie mogła sobie poradzić ze swoimi uczuciami, ani z jego obojętnością. Dręczyło ją to okropnie, ale nie wiedziała co mogłaby jeszcze zrobić. Poza spacerem nago po ulicach Ver. Była sfrustrowana. Po raz pierwszy w życiu jakiś facet jej nie nadskakiwał. To było nie do pomyślenia. Jakim cudem?


***


Drugi i zarazem ostatni etap egzaminu został tak zorganizowany, by wszyscy uczestnicy musieli udać się do okolicznych lasów. I upolować jakiegoś dużego zwierza. Andżelika zdała egzamin pisemny, o czym poinformował ją Tristan. Nie krył dumy, gdy podawał jej kopertę z czerwoną, królewską pieczęcią. Andżelika przeczytawszy tekst, potwierdzający zaliczenie części pisemnej, zapiał z zachwytu.

A później świętowali. Andżelika, Tristan, Dacjan i jego babcia, pili wino zaprawione krwią. Taką mieszankę pijano tylko na balach i ważnych uroczystościach. W dodatku, nie było to byle jakie wino, choć Andżelika się nie znała na tym za bardzo. Alkohol to w końcu tylko alkohol. Ale babcia Dacjana miała na ten temat całkiem inne zdanie i zachwalała ten rocznik pod niebiosa.

W dodatku przez miesiąc Tristan zadbał, by nabyła niezbędnych umiejętności mających ułatwić jej drugą część egzaminu. Czyli polowanie. Andżelika z tego powodu biegała po lesie, nauczyła się zastawiać wnyki i strzelać do ruchomego celu. Na przykład królików. Co prawda, częściej pudłowała niż trafiała, ale kogo to obchodziło?

No i jej przyjaciółka! W końcu miała kogoś innego, poza Tristanem i Dacjanem, z kim mogła swobodnie porozmawiać. Ilidia okazała się czarującą, młodą wampirzycą, również biorącą udział w egzaminie. Obie wymieniały się wiedzą i pomysłami, jak zdać drugi etap, którego zasady były proste. Zabić niedźwiedzia, przywieźć go do miasta, pokłonić się królowi i odebrać papierek zatwierdzający egzamin. Tyle. Czemu akurat niedźwiedzia? A kto to niby wiedział? Tak sobie wymyślili i już.

-Sądzisz, że można współpracować? – zapytała Ilidia, kartkując książkę.

-Nie wiem. Ale pewnie nie – mruknęła Andżela. Zaplatała włosy w jakiś znośny warkocz. Urosły i nijak nie mogła sobie z nimi poradzić.

-Ale w regulaminie nie ma na ten temat ani słowa – zauważyła brunetka. Usiadła na łóżku Andżeli i skrzyżowała nogi po turecku. – To może pomożemy sobie nawzajem? Upolujemy niedźwiedzia i przewieziemy do Ver?

-Jeden niedźwiedź na jedną osobę – przypomniała zasady rudowłosa. – Ale może uda się upolować dwa – stwierdziła. – Z tego co wiem, niedźwiedzie w okolicznych lasach są wielkie, szybkie i silne. Jak przeciętny wilkołak. Może dlatego kazano nam jakiegoś upolować? – wyraziła przypuszczenie. Ilidia wzruszyła ramionami.

Demoniczne Bliźniaczki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz