23

169 18 0
                                    

Pochód królewski wjechał na dziedziniec zamkowy. Rozalia obserwowała to zza okna. Nie zdążyła dojść do wschodniego skrzydła, gdy zobaczyła jak Orion i Gawin wpadają na czele oddziału i zeskakują z siodła. Król podążył do zamku, a Gawin... Gawin wywlekł z powozu dziewczynę. Rozalii mignęły rude włosy nieznajomej, gdy służąca zawołała ją i poprosiła do gabinetu króla. Roza już nie zwracała uwagi na zamieszanie na dole. Skoro król przywiózł sobie kolejnego więźnia, to ona nie zamierzała się tym interesować.

Z szelestem jedwabi udała się do gabinetu króla w jego prywatnych komnatach. Rozalia sunęła po marmurowej podłodze jak widmo. Odziane w najdroższe suknie, z misternie ułożonymi włosami, ale tylko duch, cień kobiety, którą była na ziemi. A teraz? Teraz narzeczona wilkołaka i to w dodatku króla. Musiała...

Przekraczając próg komnaty króla, nie czuła się pewnie. Była wyprostowana jak na przyszłą królową przystało, ale tylko królewsko wyglądała. Ukłoniła się, choć król nawet na nią nie patrzył.

-Pomóż mi – rozkazał. Wyciągnął ręce. Rozalia zamrugała. Na sztywnych nogach podeszła do wilkołaka. Zaczęła ściągać jego zbroję. Rozwiązywała rzemyki. Odkładała kolejne części rynsztunku. W końcu Orion został w spodniach ze skóry i lnianej koszuli. Odsunęła się o krok. Nie bardzo wiedziała na co patrzeć. Na niego? Obok niego? Rozsądniej było opuścić głowę. – Spójrz na mnie – rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu. Roza zakrztusiła się powietrzem. Powoli ogarniała ją panika. Ale podniosła oczy. Nie miała wyboru. Orion chwycił jej brodę i unieruchomił w swoich palcach. Serce Rozalii biło tak szybko, że myślała iż wyskoczy jej z piersi. I on z pewnością je słyszał.

-Wasza wysokość? – ośmieliła się zadać pytanie. Wyszeptać. I to drążącym tonem. Przerażona myszka w szponach drapieżnika. Orion chyba też tak ją widział, bo uśmiechnął się kpiąco i wypuścił z dłoni jej brodę.

-Ciekawe – zamruczał. Otaksował ją spojrzeniem. Obszedł dookoła. – Ładnie. Bardzo ładnie. Gotowa?

-Na co? – pisnęła. Wyciągnął rękę i schwycił jej kosmyk włosów. Nawinął na palec i przyglądał mu się w skupieniu, a potem patrząc w jej oczy pochylił się i zaciągnął jej zapachem. Rozalia nie była pewna co zamierzał osiągnąć, ale paniczny strach wypełniał ją całą. Chciała uciec. Musiała od niego uciec!

-Na nasz ślub – odparł. Przełknęła ślinę.

-Tak.

-Świetnie. Możesz wyjść – posłał jej rozbawione spojrzenie, jakby doskonale się bawił. Jej przerażenie go bawiło.

Ponadto – odprawił ją. Jak psa. Jakby nie była mu równa.

Cóż, nie była. Rozalia została przez niego porwana i zmuszona do ślubu. Przemieni ją, ale nigdy nie będzie miała takiej samej władzy jak król wilkołaków. Jak ich alfa. Prawda była taka, że ona była nikim. Możliwe, że to zwykła zachcianka nieśmiertelnego. Głupi kaprys. A tacy jak Orion kaprysy spełniają. Szybko i możliwie jak najdokładniej. Już sam fakt, że datę ślubu przesunięto, musiał wytrącić go z równowagi.

Wychodząc, wpadła na Gawina. Dawny przyjaciel ukłonił jej się sztywno i wszedł do gabinetu król. Roza przymknęła oczy. Odetchnęła głęboko, by się uspokoić. Zachowanie Gawina ją raniło. Nie myślała nigdy, że tak może się stać, ale... Tak właśnie było. Polubiła go. A teraz... Teraz ją ignorował. To bolało. Bardziej niż chciała przyznać, nawet sama przed sobą.

Szeleszcząc suknię opuściła prywatne skrzydło króla. Dziwne, ale nigdy nie zastanawiała się nad tym, że Orion nie robił w stosunku do niej żadnych... aluzji. Traktował ją jak nierozgarniętą trzpiotkę. Ale nigdy, ani razu nie spojrzał na nią jak na kobietę. Nawet dzisiaj... Była dla niego środkiem do celu.

Demoniczne Bliźniaczki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz